Bogusław Chrabota: Kilka tajemnic warsztatu

Siadając do pisania tego tekściku, uświadomiłem sobie, że robię to po raz 466. Skąd ta kalkulacja? Otóż, do tej rubryki pisuję już od niemal dziewięciu lat, a dokładnie dziewięć lat bez jednego tygodnia. Tylko raz zawaliłem, ale nie z własnej winy.

Publikacja: 24.12.2021 06:00

Bogusław Chrabota: Kilka tajemnic warsztatu

Foto: Fotorzepa, Maciej Zieniewicz

Kilka sezonów temu, wstępniaka do „Plusa" pisałem z wymarzniętego pokoju w mieście Ridder, u stóp ośnieżonych gór Ałtaj. Od okna wiało przenikliwym chłodem, kaloryfery pamiętały czasy Breżniewa, ale hotel oferował, przynajmniej w teorii, internet. Zwlokłem się więc o świcie z łóżka, napisałem tekścik o magii przyrody i tajemnicach północnego Kazachstanu, otworzyłem pocztę i nacisnąłem klawisz enter. Byłem przekonany, że mimo dobrych kilku tysięcy kilometrów odległości wstępniak bezproblemowo przemknie z cichym szmerem do kraju. Jakież było moje zdziwienie kilka dni później, gdy mi powiedziano, że tekst nie doszedł. Ku zdziwieniu zresztą redakcji, bo dotąd „Plusa" nie zawodziłem, skądkolwiek bym pisał.

Do dziś zadaję sobie pytanie, czy padłem ofiarą kazachskiego internetu w jedną stronę, czy była to chwilowa awaria? I po czyjej stronie? Nigdy się nie dowiem.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Exodus pogrudniowy

To była ta jedna, jedyna kolizja z technologią, wskutek której moje miejsce w „Plusie" zastąpiono czymś innym. Do dziś uznaję to za porażkę. Spytacie dlaczego? Powiecie, że dramatyzuję? Otóż nie, wstępniak do „Plusa" jest dla mnie świętością. Doświadczony czytelnik doskonale to zresztą wie. A i ja wiem, że on wie, bo ci najwierniejsi, ale też najbardziej zajadli, piszą i komentują.

Często trafiają do mnie odpowiedzi na moje „felietony" z „Plusa". Cieszę się każdym komentarzem (poza obraźliwymi) i zawsze staram się do autorów napisać. A zaczynam od wyjaśnienia, że te moje tekściki to żadne felietony. Felietonistą był Kisiel czy Maciej Rybiński. Dziś błyszczy w tej roli Robert Mazurek (dziękuję mu przy okazji, że nie zechciał mnie zaprosić na urodziny). Moja rola, podobnie jak stosowana forma, jest zupełnie inna. Klasycznym rozwiązaniem jest publicystyczny wstępniak, który wprowadza do przewodniego tematu numeru, ale żeby zbytnio nie nudzić, a przecież mówimy o setkach tekstów, próbuję różnicować formę. Raz zbliżam się do felietonu, czasem odwołuję się do formuły parareporterskiej, ale najczęściej idę w stronę mikroeseju, który jest najpojemniejszy. Zwalnia z obowiązku głupawego dowcipkowania, zmusza do dyscypliny i daje przestrzeń do zabiegów stylistycznych.

To, co jest jednak najważniejsze, to świadomość oczekiwań odbiorcy. Bo czytelnik „Plusa" jest specyficzny. Nie przepada za publicystycznym blichtrem, efektownymi hopsztosami, złośliwością czy szyderstwem. Oczekuje swego rodzaju powagi, namysłu nad światem, pewnie i odkrywczości.

Sądzę, że czytelnik „Plusa Minusa" to najbardziej wyrafinowany odbiorca prasy w Polsce. Dlatego nie można go zawodzić ani zwodzić efektownymi publicystycznymi czy ideowymi manewrami. Czym się interesuje? Polityką, ale w wymiarze ponadczasowym. Historią, ale w sensie bardziej przekrojowym, niż zwykłą faktografią. Filozofią, kulturą, nauką? Tak, ale bez emfatycznej przesady. Lubi po prostu czytać dobre teksty. A czego nie lubi? Wulgarności języka czy poglądów. Także wulgarności celebryckiej. Oprawiania w ramy ludzi niemających wiele do powiedzenia, za to obecnych w popkulturze na prawach gwiazd. Nie, to nie „po plusowemu", jakby powiedzieli moi koledzy, redaktorzy sobotniego wydania.

To, co jest jednak najważniejsze, to świadomość oczekiwań odbiorcy. Bo czytelnik „Plusa" jest specyficzny. Nie przepada za publicystycznym blichtrem, efektownymi hopsztosami, złośliwością czy szyderstwem. Oczekuje swego rodzaju powagi, namysłu nad światem, pewnie i odkrywczości.

Muszę podkreślić, że za żadne skarby nie należy utożsamiać codziennego czytelnika „Rzepy" z plusowym. To zazwyczaj inni ludzie, z inną wewnętrzną busolą, innym zegarem biologicznym. Ilu nas jeszcze nad Wisłą zostało? W tej kwestii nie mam wielkiej orientacji. Gdyby liczyć sprzedany nakład, to kilkadziesiąt tysięcy. Ale to zła rachuba. „Plusa" czytają przecież całe rodziny, coraz częściej młodzież, mamy tego świadomość. I właśnie ona przekonuje nas do zmian, szukania nowych tematów, nowej formuły. Coraz częściej piszemy o technologii, globalizacji, o rewolucyjnych zmianach dokonujących się we współczesnym świecie. Mamy nadzieję, że nie tracąc własnego języka, przekonamy do siebie nowych czytelników. Nie mam wątpliwości zresztą, że to nasze być albo nie być.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Białoruś, moja miłość przegrana

Świętujemy 1500. numer „Plusa". Pisali do niego – co udowadniamy na łamach – najwięksi. Dziś pracuje na jego rzecz nowe pokolenie autorów. Do którego numeru dociągniemy? Jak „Plus Minus" będzie wyglądał za 30 lat? To fascynujące pytanie, a jeszcze ciekawsze byłoby dożyć odpowiedzi. Tego jednak obiecać nie mogę. Natomiast zachęcam, czytajcie „Plus Minus", bo drugiego takiego pisma w Polsce nie ma i pewnie nie będzie.

Kilka sezonów temu, wstępniaka do „Plusa" pisałem z wymarzniętego pokoju w mieście Ridder, u stóp ośnieżonych gór Ałtaj. Od okna wiało przenikliwym chłodem, kaloryfery pamiętały czasy Breżniewa, ale hotel oferował, przynajmniej w teorii, internet. Zwlokłem się więc o świcie z łóżka, napisałem tekścik o magii przyrody i tajemnicach północnego Kazachstanu, otworzyłem pocztę i nacisnąłem klawisz enter. Byłem przekonany, że mimo dobrych kilku tysięcy kilometrów odległości wstępniak bezproblemowo przemknie z cichym szmerem do kraju. Jakież było moje zdziwienie kilka dni później, gdy mi powiedziano, że tekst nie doszedł. Ku zdziwieniu zresztą redakcji, bo dotąd „Plusa" nie zawodziłem, skądkolwiek bym pisał.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS