Ekranizacje takich dzieł przeprowadza się z pieczołowitością i nie inaczej jest z filmem Denisa Villeneuve'a. Podszedł on do dzieła tym bardziej skrupulatnie, że jest to druga ekranizacja po słynnym i udanym obrazie Davida Lyncha z 1984 r.
Powieść należy do tzw. science fantasy – występują w nich elementy rodem i z SF, i z fantasy, choć zwykle odmiany te traktowane są jako przeciwieństwo. Mamy więc kosmiczną technikę i społeczeństwo przyszłości z jednej strony, a z drugiej winkrustowane w to elementy magiczne, jak zakon Bene Gesserit ze swymi obrzędami czy używaniem Głosu, zmuszającego do posłuszeństwa. Ta mieszanina wyszła powieści i obu filmom na korzyść: sceneria jest bogatsza, a filmy nie przypominają tak bardzo reportażu z warsztatu naprawy rakiet.
Głównym wszelako bohaterem i powieści, i filmów jest unikalny specyfik, zwany zależnie od tłumaczenia przyprawą albo melanżem. To narkotyk występujący wyłącznie na Diunie. Wzbogaca on życie wewnętrzne zażywającego, ale też wyposaża go w umiejętność pilotowania statków kosmicznych. W Diunie nieznane są komputery, nie ma też robotów, prawdopodobnie ze względów religijnych czy ideologicznych, a bez maszyn liczących nowoczesna technika się nie obejdzie. Gdyby nie melanż/przyprawa społeczności zamieszkujące planety byłyby do nich przykute na wieki. Małe oszołomienie mózgu pozwala tę blokadę obejść i obliczać trajektorie tak, jak my dodajemy proste liczby w głowie.
Z kolei bohater osobowy, Paul Atryda, to podobno wyhodowany przez zakon Ben Gesserit Quisatz Haderach, czyli jakby mesjasz, mający odegrać w tej krainie kluczową rolę. To bohater podobny do Neo z „Matriksa". Podobieństwo nie podlega dyskusji, ale Herbert był pierwszy. W pomysłach i rozwiązaniach „Diuna" z 1965 r. wydaje się dziś archaiczna. Jeśli nadal cieszy się zainteresowaniem, to dla wizji Herberta ukonkretnionej przez Wojtka Siudmaka, polskiego malarza, który ją zilustrował. Villeneuve zna jego twórczość, napisał nawet wstęp do albumu Siudmaka, który się u nas ukazał, i tę inspirację widać – każdy kadr został wypieszczony i smakowanie tych obrazów należy do największych atrakcji „Diuny".