W madryckim Museo Thyssen-Bornemisza kolejka chętnych do obejrzenia wystawy „Renoir. Intymność" puchnie w oczach. Nic dziwnego, współautor uwodzicielskiego wizerunku belle époque jest artystą w sam raz na dzisiejsze czasy – epokę kultu ciała, wiecznej młodości i kąpieli słonecznych. Kochamy go za żywe, intensywne barwy, brawurowe efekty świetlne, a przede wszystkim za nieustający zachwyt nad naturą i urodą życia.
Styl Renoira ewoluował, ale cel, do którego dążył, był wciąż ten sam. Od początku chciał tworzyć sztukę optymistyczną i miłą dla oka. Trudno też przecenić jej dekoracyjne walory. Auguste wcześnie posiadł wiedzę o upodobaniach klasy średniej. Zaczynał wszak karierę od zdobienia porcelany, wachlarzy i zasłon. „W życiu jest wystarczająco dużo przykrych rzeczy, żebyśmy mieli jeszcze sami produkować brzydactwa" – odpowiadał w wieku dojrzałym, gdy zarzucano mu schlebianie burżujskim gustom.
Nie był bogaty z domu, jak Édouard Manet czy Paul Cézanne. Zdarzało się, że przymierał z głodu i na piechotę maszerował z Paryża do Fontainebleau, bo nie stać go było na pociąg ani dyliżans. Umiał już wtedy wyczarować pędzlem istne cuda, lecz ojciec zarabiał więcej jako zwykły krawiec. Jeszcze w 1878 roku wystarczyło zapłacić 31 franków, by wejść w posiadanie dzieła Renoira. Gdy pod koniec wieku „Bratka" wyceniono na 22 tysiące, sam malarz uznał, że to gruba przesada. A był to dopiero początek hossy. W 1925 roku kolekcję 16 płócien z późnego, mniej cenionego okresu twórczości sprzedano na aukcji za okrągłe 10 milionów franków. W 1968 roku tyle samo zapłacono za jeden obraz.
Chwilo, trwaj!
78 malowideł z madryckiej wystawy kłóci się nieco z potocznym wyobrażeniem o Renoirze. Na podstawie kilku najbardziej okrzyczanych dzieł można by sądzić, że uwielbiał rozstawiać sztalugi w plenerze, wśród tłumów rozbawionych paryżan korzystających z usług tancbudy Moulin de la Galette i kąpieliska La Grenouillere. Tymczasem większość prac autora „Parasolek" ma kameralny charakter i powstała w czterech ścianach pracowni.
„Intymność" to pierwsza retrospektywa Renoira w Hiszpanii, co trochę dziwi. bo krytyka już dawno wyśledziła w jego dorobku szereg iberyjskich naleciałości. Velazquez, Goya i El Greco uważani są nawet za prekursorów impresjonizmu. Trzeba natomiast przyznać, że tytuł ekspozycji jest strzałem w dziesiątkę. Oglądając obrazy Francuza, odczuwa się bowiem niemal fizycznie bliskość przedstawionego świata. Nie tylko dlatego, że mistrz zwykł przedstawiać ludzi w bliskich planach. W odróżnieniu od kolegów, przyjmujących pozy flâneurów, nie był zdystansowanym obserwatorem. Wręcz utożsamiał się z modelami. Zdaniem kuratora wystawy Guillermo Solany empatia to cecha zdecydowanie odróżniająca Renoira od innych impresjonistów.