Jarosław Gwizdak: Raper porywacz. I cóż, że ze Szwecji

W powieściach Lapidus zamieszcza przygotowaną na ich potrzeby dokumentację procesową.

Aktualizacja: 02.05.2021 16:47 Publikacja: 02.05.2021 00:01

Jarosław Gwizdak: Raper porywacz. I cóż, że ze Szwecji

Foto: Adobe Stock

O pamiętnej rozprawie w budynku w alei Szucha napisano już prawie wszystko. Czuję się zwolniony z powinności komentowania posiedzenia, zapadłego orzeczenia czy prędkości jego opublikowania. Myślę, że czytelnikom należy się moment oddechu.

Od rozprawy całkowicie jednak nie ucieknę. Uważni jej obserwatorzy zauważyli być może, że jedna kwestia wzbudziła spore zainteresowanie Przewodniczącej Składu Wysokiego Trybunału. Padło bowiem pytanie o długość kadencji ombudsmana w Szwecji. Przez moment pozostało nawet bez odpowiedzi.

Czytaj także: Szwecja - nagroda dla rapera oskarżonego o porwanie

Wiem, ile trwa kadencja ombudsmana w Szwecji: cztery lata. A dzięki korespondencjom ze Szwecji Anny Nowackiej-Isaksson, z którą mam zaszczyt dzielić łamy „Rzeczy o prawie", wiem o tym kraju coraz więcej.

W tekście z 13 kwietnia 2020 r. przeczytałem o aresztowanym raperze Yasinie Byn i kontrowersjach wokół przyznanej mu nagrody. W korespondencji znalazłem również polski akcent, który w dodatku łączył się z moim ulubionym autorem szwedzkich kryminałów.

Znowu ten Lapidus

Jens Lapidus, bo to o nim mowa. Adwokat, pisarz, obecnie także scenarzysta i szwedzki celebryta. W swojej pasji do poszukiwania związków z autorem udało mi się nawet spotkać sędziego jednego ze szwedzkich sądów, który miał przez kilka lat pracować w jednej kancelarii z Jensem. Jeszcze moment i udałoby mi się dowiedzieć, jaką kawę pijał pisarz i jakiego koloru atrament preferował.

Wróćmy do muzyki. Zanim nagrodę szwedzkiego przemysłu muzycznego dostał wspomniany Yasin Byn, w roku 2017 otrzymał ją Józef Wojciechowicz. Muzyk polsko-romskiego pochodzenia, funkcjonujący na szwedzkiej scenie hiphopowej jako Z.E.

Z.E. swoją karierę rozpoczął, odbywając karę pozbawienia wolności za poważną kradzież. Zaczął pisać piosenki, które po wyjściu na wolność przyniosły mu sławę i pieniądze. I nie tylko. W jednym z serwisów streamingowych dostępny już jest serial „Snabba Cash", na motywach powieści Lapidusa – „Szybki Cash". Jedną z drugoplanowych ról w serialu gra właśnie Z.E.

Troje przyjaciół z serialu

Klasyczny warkocz uzyskuje się, przeplatając trzy kosmyki włosów. Podobnie skomponowane są powieści Lapidusa. Jego debiutancka „trylogia sztokholmska " ma troje bohaterów, dość podobnie prowadzona jest opowieść w drugim trzyczęściowym cyklu, zaczynającym się od powieści „Vip Room".

Serial „Snabba Cash" nie odrywa się od tej zasady, chociaż prawdziwa główna bohaterka jest jedna. Pozostałe postaci nie są na tyle wyraziste i pojawiają się na ekranie niejako przy okazji.

Związek z trylogią jest dość luźny, bo pisarz zdecydował się mocno zaktualizować akcję – mamy świat start-upów, inwestycje, mniej narkotyków i dużo mrocznych tajemnic. Czarnym charakterem jest oczywiście Z.E., który bardzo wiarygodnie wypada w roli gangstera.

W serialu pojawiają się również znajome czytelnikom chwile, w których Lapidus naigrawa się z bohaterów: na przykład doskonale zaplanowany zamach na członków wrogiego gangu siedzących w knajpie się nie udaje. Witryna okazuje się kuloodporna.

Jednak rozczarowanie

W powieściach Lapidusa najbardziej podoba mi się, że autor wie, o czym pisze. Niemal w każdym tomie zamieszcza przygotowaną na potrzeby książki dokumentację procesową – są wyroki z uzasadnieniami, wnioski czy postanowienia prokuratora. Być może jestem w tym odosobniony, ale dla mnie stanowią właśnie wartość dodaną tych książek. Pokazują działanie szwedzkiego wymiaru sprawiedliwości znanego autorowi.

W serialu, z oczywistych przyczyn, dokumentów brakuje. Pojawia się jednak kilka obrazków z postępowania w sprawach nieletnich i zaglądamy do świata transakcji startupowych. Poza tym, serial ma dynamiczną akcję, dobrą muzykę i wspomnianego Z.E. w sporej roli. I to właściwie wszystko. Szybki cash, szybka rozrywka, bez wartości dodanej.

Jako wielbicielowi jest mi trochę przykro. Na szczęście film na podstawie książki innego mojego ulubieńca – Ferdinanda von Schiracha „Sprawa Colliniego" bardzo mi się podobał. Ale to już temat na kolejny felieton.

Autor jest byłym sędzią, byłym prezesem sądu, członkiem zarządu Fundacji Inpris, Obywatelskim Sędzią Roku 2015

O pamiętnej rozprawie w budynku w alei Szucha napisano już prawie wszystko. Czuję się zwolniony z powinności komentowania posiedzenia, zapadłego orzeczenia czy prędkości jego opublikowania. Myślę, że czytelnikom należy się moment oddechu.

Od rozprawy całkowicie jednak nie ucieknę. Uważni jej obserwatorzy zauważyli być może, że jedna kwestia wzbudziła spore zainteresowanie Przewodniczącej Składu Wysokiego Trybunału. Padło bowiem pytanie o długość kadencji ombudsmana w Szwecji. Przez moment pozostało nawet bez odpowiedzi.

Pozostało 87% artykułu
Opinie Prawne
Dawid Kulpa, Mikołaj Kozak: „Trial” po polsku?
Opinie Prawne
Leszek Kieliszewski: Schemat Ponziego, czyli co łączy przypadek Palikota z kłopotami Cinkciarza
Opinie Prawne
Marek Isański: Bezprawie to nie prawo, III RP to nie PRL. Przynajmniej tak miało być
Opinie Prawne
Prof. Michał Jackowski: Alkoholowe tubki i zakazane systemy AI
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędzia pijak albo złodziej czy czas trwania procesów? Co bardziej szokuje?