Po wczorajszej publikacji „Rzeczpospolitej”, w której upubliczniliśmy treść pisma sześciu „zbuntowanych” sędziów TK do Julii Przyłębskiej, wzywających ją do ogłoszenia nowego konkursu na prezesa Trybunału, staje się jasne, że szybkiego rozpatrzenia prezydenckiego wniosku o kontrolę prewencyjną ustawy, nie należy się spodziewać.
Czytaj więcej
Ponawiamy wniosek aby dopełniła pani ustawowego obowiązku zwołania zgromadzenia ogólnego sędziów Trybunału Konstytucyjnego ws. przedstawienia kandydatów na prezesa – pisze we wtorek do Julii Przyłębskiej szóstka sędziów, która nie uznaje jej w tej roli.
Aby, tak się stało musi zebrać się pełny skład TK, tymczasem szóstka sędziów - wyraźnie daje do zrozumienia, że Julia Przyłębska, prezesem już nie jest, więc jej decyzje o powołaniu składu, który zbadałby nowe przepisy, nie będą przez nich honorowane. Posiedzenie może bowiem zwołać tylko pełnoprawny prezes.
W ten sposób widać wyraźnie, że deklaracje obecnej prezes TK, że rozprawa może odbyć się wkrótce są mocno życzeniowe. W gmachu przy al. Szucha powstała sytuacja patowa, której nie będzie można rozwiązać w sposób kompromisowy.
Przyłębska uznaje interpretacje o końcu jej kadencji za bezpodstawne i ustąpić nie chce. A to oznacza, że może stać na czele TK do grudnia 2024 roku. Po zbuntowanych sędziach też nie widać zmiękczenia stanowiska, wręcz przeciwnie, ich wczorajsze pismo, pokazuje, że pola na dialog już nie ma.