Ten rok będzie kluczowy dla znaczenia Polski w Unii Europejskiej. Po pierwsze, działać zacznie Konferencja na temat Przyszłości Europy, którą zapowiedziała przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Po drugie, zapadną decyzje w kwestii wieloletnich ram finansowych na lata 2021–2027, które określą wsparcie finansowe z Brukseli dla rozwoju naszego kraju. Do tej pory było ono jednym z kluczowych instrumentów w wyciąganiu nas z zapaści infrastrukturalnej.
Jeśli rząd i opozycja nie znajdą swojego pomysłu na Europę, Polsce grozi marginalizacja na dziesięciolecia i trwały spadek do europejskiej drugiej ligi – wbrew naszej rosnącej pozycji gospodarczej w ramach Unii, wbrew naszemu potencjałowi geopolitycznemu i demograficznemu (po wyjściu Wielkiej Brytanii, Polska będzie piątym pod względem liczby ludności krajem UE).
Nie ma powrotu do narodowego ciepełka
Dziś w brukselskim dyskursie istnieje właściwie jedna wizja rozwoju Unii – federalistyczna. Federalizm w brukselskim rozumieniu oznacza zazwyczaj przeniesienie kompetencji krajowych na poziom europejski, choć w teorii polityki mógłby też oznaczać kierunek odwrotny. Wizja ta słabo koresponduje z nastrojami większości społeczeństw europejskich.
Badania opinii nie dają jednoznacznego obrazu – społeczeństwa Europy chcą zarazem zachowania suwerenności narodowej i zwiększenia kompetencji unijnych. Głównym wyrazicielem wizji federalistycznej jest dziś prezydent Francji Emmanuel Macron, choć jego kontrowersyjne wypowiedzi (jak ta o śmierci mózgowej NATO) i decyzje (zablokowanie procesu akcesyjnego Albanii i Macedonii Północnej) utrudniają mu pełnienie roli przywódcy o formacie europejskim.
Mglistą alternatywą dla stanowiska federalistycznego jest podkreślanie roli państw narodowych, bo to pusta retoryka. Nie ma powrotu do Unii zintegrowanej tylko wokół współpracy gospodarczej. Niezależnie od poglądów politycznych, wszyscy wiemy, że w świecie, w którym wzrastają nowe potęgi – Chiny, Indie, Brazylia, nie możemy sobie pozwolić na powrót do ciepełka państwa narodowego, choćby to była forma polityczna, w której nam najbardziej komfortowo. Być może narodzi się trzecia koncepcja – integracji elastycznej, mniej centralistycznej i bardziej zdemokratyzowanej, opartej na logice wielu prędkości, gdzie integrują się te państwa, które tego chcą, i tylko w tych obszarach, które im pasują. To jednak także dość mglista wizja.