Po pierwsze, przeciętny wyborca oddał głos przeciwko określonym partiom, a nie z miłości do wybranej partii. Laburzyści w Anglii zdobyli tyle samo głosów, co pięć lat temu, a jednak mają znacznie więcej mandatów, bo wyborcy pokazali torysom środkowy palec. W Szkocji laburzyści zdobyli nowych wyborców, lecz tam „ukarano” Szkocką Partię Narodową. We Francji wyborcy taktycznie głosowali w drugiej rundzie przeciwko partii Marine Le Pen i stąd nie sprawdziły się wcześniejsze sondaże.
Keir Starmer i Jean-Luc Mélenchon – dwaj wygrani, obaj równie nudni
Po drugie, charyzma przywódcy partyjnego miała drugorzędne znaczenie. Lider zwycięskiej Partii Pracy Keir Starmer ma wiele atutów, lecz charyzma nie jest jedną z nich. Symboliczny zwycięzca wyborów we Francji Jean-Luc Mélenchon jest wyrazisty czy wręcz radykalny, lecz równie nudny jak Starmer. Konkurent Mélenchona na skrajnej prawicy Jordan Bardella jest jak awatar stworzony przez fabrykę reklam. A jednak jest dziś wielkim przegranym.
Czytaj więcej
Przytłaczające zwycięstwo Starmera dla jego centrolewicowej Partii Pracy nad konserwatywnymi torysami w czwartkowych wyborach parlamentarnych świadczy o tym, że w polityce nuda nie zawsze jest zła – komentuje serwis Politico.
Po trzecie, partie, które postawiły na podsycanie tematu migracji, mocno się przeliczyły. Zwyciężyły te, które w kampanii wyborczej mówiły o zarobkach, pracy, mieszkalnictwie socjalnym, służbie zdrowia i emeryturach. Migracja pozostaje zmartwieniem europejskich rządów, lecz ksenofobiczne kampanie przeciwko migrantom budzą niesmak wśród wielu wyborców.
Po czwarte, przekonanie, że lewica jest skończona, okazało się błędne. Wielu francuskich i brytyjskich wyborców za bardzo już nie wie, kim był Karol Marks, lecz problemy nierówności, dyskryminacji i wyzysku pozostają aktualne. Piewcy nieokiełznanych rynków muszą się mieć na baczności, bo nie sposób wmówić wyborcy, iż wolna konkurencja gwarantuje sprawiedliwość społeczną.