Mimo iż przedterminowe wybory parlamentarne we Francji zakończyły się 7 lipca, kraj nadal nie ma nowego rządu, a prezydent Emmanuel Macron odmówił w poniedziałek powierzenia misji jego tworzenia przedstawicielowi zwycięskiego w wyborach Nowego Frontu Ludowego, czyli szerokiej koalicji umiarkowanej i skrajnej lewicy.
Za szczyt roztargnienia uważałam do tej pory zgubienie karty płatniczej. Tymczasem przegapiłam wybory. W miniony weekend Polska wybierała parlament. I to od razu we Francji!
Politycy Nowego Frontu Ludowego, lewicowego bloku, który wygrał wybory parlamentarne we Francji, nie kryją niezadowolenia z powodu opublikowanego w środę listu Emmanuela Macrona do Francuzów.
Wybory parlamentarne we Francji i Wielkiej Brytanii powinny dać polskim politykom wiele do myślenia. Zwłaszcza symboliczny sukces lewicowych polityków, Keira Starmera i Jeana-Luca Mélenchona, powinien stanowić lekcję dla polskiej lewicy.
Liderzy Nowego Frontu Ludowego, lewicowego bloku, który wygrał wybory parlamentarne we Francji uzyskując 182 mandaty (bezwzględna większość wynosi 289) podkreślają, że chcą rządzić realizując swój program przewidujący m.in. znaczny wzrost wydatków publicznych.
Po II turze wyborów parlamentarnych we Francji z 7 lipca do dymisji podał się premier Francji, Gabriel Attal. W poniedziałek kancelaria prezydenta Emmanuela Macrona wydała komunikat w tej sprawie.
Wybory parlamentarne we Francji - wbrew przedwyborczym sondażom - wygrała lewicowa koalicja Nowy Front Ludowy, która uzyskała 182 mandaty. Twarzą tej koalicji jest lider francuskiej skrajnej lewicy, Jean-Luc Mélenchon.
Siedem lat temu prezydent zdradził Partię Socjalistyczną swojego promotora Francois Hollande’a, aby wdrażać liberalne reformy gospodarcze. Teraz będzie musiał paktować ze znacznie bardziej radykalną wersją lewicy.