Mieczysław Groszek: Na inflacji zna się każdy

Polski rząd wspólnie z NBP próbuje rozwiązać problem inflacji głównie w sferze krótkookresowych działań, bez oceny skutków w średnim i długim okresie. I osłania to PR-owską tarczą.

Publikacja: 24.11.2022 03:00

Mieczysław Groszek: Na inflacji zna się każdy

Foto: Adobe Stock

„Wzrost inflacji ciągle nas nie rozpieszcza”. To nie jest moje zdanie. Powiem więcej, gdy je przeczytałem w Onecie, uznałem za najgłupsze zdanie dnia. Dlaczego zatem zaczynam tekst od niego? Aby pokazać, że o inflacji może pisać każdy i w sposób dowolny. Temat zrobił się niezwykle aktualny i w dodatku bardzo wrażliwy. Dlatego w redakcjach zostają na ten front rzuceni nie tylko ekonomiści, ale też stażyści i praktykanci. Stąd różnorodność stylu, języka, metodologii i argumentów.

Nie ma jeszcze problemu, gdy tak powstają teksty opisowe: ile i co podrożało. Gorzej, gdy ambicje autora sięgają analiz i prognoz. Mamy tu koncentrację wokół dwóch biegunów. Sympatycy partii rządzącej, przyzwyczajeni do prostego obrazu świata i wierni jednej narracji, mówią, że za chwilę ceny zaczną spadać, a poza tym inflacja nie boli, bo rząd wyciąga jedna za drugą tarcze i otacza nimi Polki i Polaków. Reszta, w tym rzeczowi analitycy, przepowiadają wzrost inflacji, a cykl jej widzą kilkuletni i dzisiaj niemożliwy do precyzyjnego określenia, m.in. z powodu działań proinflacyjnych rządu i NBP, które są jeszcze mniej przewidywalne niż sama inflacja.

Czytaj więcej

Żywność drożeje w całej Unii, nie tylko w Polsce

Ta trochę złośliwa krytyka sposobu pisania o inflacji ma swoje praźródło w polityce informacyjnej NBP i rządu. Szczególnie NBP, decyzjami RPP, a głównie kuriozalnymi co do stylu i treści komentarzami prezesa, stworzył swoisty standard mówienia o inflacji. Cytaty z wystąpień Adama Glapińskiego robią wrażenie humoru z notatnika jajcarskiego studenta ekonomii niż oświadczeń prezesa banku centralnego.

Podobny substandard wytworzył rząd, który wedle zasady praktykowanej od siedmiu lat, chcąc nadawać pojęciom odwrotne znaczenie, mówi głównie o swoich sukcesach w walce z inflacją. Jak wiele innych spraw w wydaniu tej ekipy, następuje przemiana porażki w sukces. W tej logice im wyższa inflacja, tym lepiej, bo można odnosić coraz bardziej spektakularne sukcesy w jej zwalczaniu.

Można by sądzić, że inflacja nie jest jedyną sprawą, wokół której jest tyle różnych opinii i zdań, gdyby nie jedna okoliczność. Inflacja jest specyficznym fenomenem ekonomicznym o bardzo kompleksowym zasięgu. Wpływa zarówno na gospodarstwa domowe, gospodarkę, sektor finansowy, finanse publiczne, jak i na politykę. I w tej ostatniej sferze najczęściej zbiegają się przyczyny inflacji i sposoby wychodzenia z niej. I jeśli nawet w sferze przyczyn bywa, że nie państwo jest w całości lub częściowo odpowiedzialne, to wychodzenie z inflacji bez państwa jest niemożliwe.

Pisząc „państwo”, nie wchodzę w relacje pomiędzy administracją, czyli rządem, a bankiem centralnym. Teraz nie są one klarowne. Zatem to, jak się pisze o inflacji, jest bardzo ważne. Obserwujemy bowiem swoisty konflikt interesów. Państwo, które zarabia na inflacji, równocześnie ryzykuje powstanie napięć społecznych i rozregulowanie obrotu gospodarczego, a w dalszej konsekwencji – osłabienie wzrostu gospodarczego. To z kolei może wzmacniać już i tak duże niepokoje społeczne, powstałe w wyniku wysokiego wzrostu cen i spadku realnych dochodów.

Wydaje się, że polski rząd wspólnie z NBP próbuje rozwiązać problem głównie w sferze krótkookresowych działań, bez oceny skutków w średnim i długim okresie. I osłania to tarczą PR. Dobrze by było, gdyby piszący o inflacji, wbrew swojej woli, nie stawali się jej częścią.

Autor działa od 1989 r. w sektorze finansowym, zajmował wysokie stanowiska menedżerskie w bankach, leasingu i obsłudze płatności

„Wzrost inflacji ciągle nas nie rozpieszcza”. To nie jest moje zdanie. Powiem więcej, gdy je przeczytałem w Onecie, uznałem za najgłupsze zdanie dnia. Dlaczego zatem zaczynam tekst od niego? Aby pokazać, że o inflacji może pisać każdy i w sposób dowolny. Temat zrobił się niezwykle aktualny i w dodatku bardzo wrażliwy. Dlatego w redakcjach zostają na ten front rzuceni nie tylko ekonomiści, ale też stażyści i praktykanci. Stąd różnorodność stylu, języka, metodologii i argumentów.

Pozostało 86% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację