Pozew ma dotyczyć słów, które padły na antenie TVP Info i dotyczyły aktywnego udziału byłego premiera w spowodowaniu katastrofy smoleńskiej oraz uzależnianiu Polski energetycznie od Rosji.
- Rząd Tuska zrobił wszystko, co mógł, żeby uzależnić Polskę od rosyjskiego gazu. Tylko przez to, że jeszcze przez dwa lata żył Lech Kaczyński, zanim Tusk pozwolił go zabić Putinowi, nie udało się tych działań podjąć na tyle mocno i na tyle głęboko, że mogliśmy to wszystko w czasie rządów PiS odkręcić - ocenił politykę ówczesnego rządu redaktor naczelny "Gazety Polskiej".
Dziennikarz dodał również, że jego zdaniem wina Donalda Tuska jest oczywista, ponieważ to jego rząd miał obniżyć status samolotu z prezydentem, co "umożliwiło zamach". W swoich wypowiedziach odnosi się również do działań innych ludzi z najbliższego grona polityka - Tomasza Arabskiego, który pełnił wówczas funkcję szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w latach 2011-2013 i zgodnie z informacjami przekazanymi przez Sakiewicza miałby omawiać szczegóły prezydenckiej podróży z byłymi funkcjonariuszami rosyjskiego organu KGB - Komitetu Bezpieczeństwa Państowego.
Zdaniem pozwanego również przeprowadzone śledztwo było w pełni podporządkowane rosyjskiemu i w wyniku polskiego rządu pod przewodnictwem Tuska wykluczono możliwość zamachu.
Pytany o pozew Tomasz Sakiewicz nie wycofuje się ze swoich twierdzień, jednocześnie odpowiadając "zastraszać dziennikarzy niech jedzie do swojego człowieka w Moskwie".