Tak uważa rzecznik generalny Saugmandsgaard Oe, który dzisiaj przedłożył Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) swoją opinię w dwóch połączonych sprawach (C-203/15 i C-698/15) dotyczących przepisów szwedzkich i brytyjskich o retencji danych.
Wątpliwości o wyroku
Retencja danych to rutynowe zatrzymywanie przez operatorów szczegółowych informacji o połączeniach (kto, z kim i kiedy łączył się lub próbował połączyć) za pomocą środków komunikacji elektronicznej. Obowiązek taki wynikał z przepisów dyrektywy 2006/24/WE o retencji danych telekomunikacyjnych. Jednak w wyroku z 8 kwietnia 2014 r. w połączonych sprawach C-293/12 Digital Rights Ireland Ltd. oraz C-594/12 Kärntner Landesregierung i inni (dalej - Digital Rights Ireland) TSUE uznał, że dyrektywa 2006/24/WE jest nieważna, ponieważ zbyt szeroko ingerowała w gwarantowane w Karcie Praw Podstawowych UE prawo do prywatności i ochrony danych osobowych. Brakowało w niej także odpowiednich gwarancji chroniących przed nadużyciami - system ustanowiony na podstawie dyrektywy nie ograniczał się do tego, co ściśle niezbędne do zwalczania poważnych przestępstw.
Z dniem publikacji wyroku dyrektywa stała się nieważna ze skutkiem od jej wydania. Ale nie rozwiało to wątpliwości , czy przepisy krajowe implementujące dyrektywę powinny być dalej stosowane.
Dzień po ogłoszeniu wyroku w sprawie Digital Rights Ireland przedsiębiorstwo telekomunikacyjne Tele2 Sverige powiadomiło szwedzki organ nadzoru na rynkiem pocztowym i telekomunikacyjnym, że zaprzestaje zatrzymywania danych oraz zamierza usunąć danych już utrwalone, chociaż szwedzkie prawo zobowiązuje podmioty świadczące usługi łączności elektronicznej do zatrzymania niektórych danych osobowych swoich abonentów.
Podobne przepisy obowiązują w Wielkiej Brytanii. Nakazują publicznym operatorom telekomunikacyjnym zatrzymywanie (przez maksymalnie 12 miesięcy) wszystkich danych dotyczących połączeń, z wyjątkiem przekazywanych za ich pomocą treści. Zaskarżyli je Tom Watson, Peter Brice i Geoffrey Lewis.