Rząd w ostatnich tygodniach 2022 r. zmienił retorykę w odniesieniu do stanu finansów państwa. Zamiast zapewnień „stać nas na wszystko” słychać nawoływania do oszczędności, a także szybkiego odblokowania KPO.
Taką woltę rządzących opozycja interpretuje jako dowód na zapaść w kasie państwa i wieszczy, że pieniędzy zabraknie już w marcu. Nie wiadomo dokładnie, na co pieniędzy miałoby zabraknąć, ale nawet niezależni ekonomiści uważają, że to nieprawdopodobny scenariusz. Nie zmienia to jednak faktu, że rzeczywiście w 2023 r. finanse publiczne będę pod dużą presją wielu negatywnych czynników.
Kryzys nieplanowany
– To choćby presja kosztów związanych z kryzysem energetycznym – uważa Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. Już w tym roku rząd ustanowił różne dodatki węglowe i energetyczne o wartości kilkudziesięciu miliardów złotych, a to dopiero początek. Mrożenie cen energii elektrycznej oraz gazu na cały przyszły rok będzie się wiązało z koniecznością wypłat wysokich rekompensat dla podmiotów rynkowych.
Ciekawe, że w budżecie na 2023 r. nie ma żadnych zapisów, które przewidywałyby jakieś tarcze energetyczne. Budżet nie przewiduje też takich działań jak tarcza antyinflacyjna, choć rząd już zapowiedział, że przedłuży zerowy VAT na żywność na przyszły rok, ani jak wypłata 14. emerytury, choć ma ona stać się świadczeniem stałym. Warto też pamiętać, że 2023 r. to rok wyborczy i można spodziewać się „prezentów” ze strony władzy, finansowanych oczywiście z publicznej kasy.