Co roku tysiące kobiet w całej Polsce po tym, jak zaszły w ciążę, muszą tłumaczyć się w ZUS z wysokości swoich zarobków. Im te zarobki wyższe i im mniej czasu minęło od zatrudnienia na wysokim stanowisku, tym gorzej. Urzędnicy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych obniżają im świadczenie tak, że zamiast od ich pensji jest ono liczone od kwoty nawet kilkakrotnie niższej, np. przeciętnego, a nawet minimalnego wynagrodzenia.
Na szczęście Sąd Najwyższy ostatnio kolejny raz stanął po stronie pań spodziewających się dziecka i stwierdził, że ZUS musi mieć w takich przypadkach mocne argumenty, aby obniżyć świadczenie liczone od wysokiej pensji. Nie wystarczy porównanie zarobków pracownicy zatrudnionej na wysokim czy specjalistycznym stanowisku z pozostałymi wynagrodzeniami w danej firmie.
Czytaj też: Będzie trudniej o zasiłek z ZUS
Godziwe zarobki
Korzystne orzeczenie Sądu Najwyższego wywalczyła ostatnio kwalifikowana księgowa specjalizująca się w uzyskiwaniu dotacji unijnych. Zajęło jej jednak aż siedem lat udowodnienie, że jej świadczenie powinno być policzone od rzeczywistej pensji w wysokości 14 tys. zł, a nie od minimalnego wynagrodzenia, jak wskazywał ZUS.
Przez lata pracowała na rzecz różnych podmiotów – także spółki giełdowej – w których pełniła funkcję głównej księgowej czy dyrektora finansowego z zarobkami stanowiącymi wielokrotność średniej krajowej. Poza rozliczaniem faktur i kontaktami z kluczowymi dla spółki klientami zajmowała się także wnioskami o przyznanie wsparcia z funduszy unijnych.