Trójka „nowych" sędziów Sądu Najwyższego uchyliła postanowienie starego sędziego SN, z rodowodem z PRL. Powołała się na tzw. test niezawisłości. W 2019 r. wskazał go TSUE. Pozwala np. na weryfikację sędziów wybranych przez upolitycznioną KRS, gdy ich niezawisłość budzi wątpliwości. Dotychczas korzystali z niego sędziowie, też w SN, którzy kwestionowali status tzw. nowych sędziów. Byli za to zresztą ścigani przez rzeczników dyscyplinarnych Zbigniewa Ziobry, którzy powoływali się m.in. na wyrok Trybunału Konstytucyjnego. TK zakazał oceniania jednych sędziów przez drugich, bo nominacji prezydenta nie można podważyć.
W rozprawie, która odbyła się w symbolicznej dacie 13 grudnia, sędziowie postanowili pójść w poprzek tego wyroku.
Brzemię PRL i rozgrywka
Uchylono orzeczenie sędziego Izby Karnej SN Marka Pietruszyńskiego. Nie oceniono statusu sędziego, ale okoliczności wpływające na to, czy może być postrzegany jako niezależny. Uznano, że nie spełnia standardów niezawisłości, bo jego proces nominacyjny na sędziego sądu wojskowego w 1987 r. był polityczny, uzależniony od Rady Państwa i szefa MON, a on sam należał do PZPR. Sędziowie nie mieli wątpliwości, że weryfikacji sędziów sądów po 1989 r. nie było.
Czytaj więcej
W poniedziałek 13 grudnia Sąd Najwyższy w Izbie Karnej po zastosowaniu testu niezależności i niezawisłości, wypracowanego w wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE, uchylił postanowienie wydane przez sędziego Sądu Najwyższego powołanego przez Radę Państwa PRL.
To uderzenie także w podbrzusze SN. Owszem, weryfikacja odbyła się wtedy przez powołaną w 1989 r. Krajową Radę Sądownictwa, ale aż 15 jej członków (również sędziów) należało do partii. W ten sposób po powierzchownej weryfikacji do SN w III RP weszło kilkunastu sędziów stanu wojennego. Nominowanych przez prezydenta Jaruzelskiego. Co ciekawe, problem z weryfikacją miał prof. Adam Strzembosz, bo KRS nie podobała się wówczas solidarnościowa przeszłość profesora.