Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: «Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków?>>” (Mt 26,65), czyli o zbyt gwałtownych reakcjach i olimpijskim pokoju.
Igrzyska olimpijskie w Paryżu odeszły do historii. Po raz kolejny sportowcy ze wszystkich stron świata pokazali nieprzeniknione możliwości ludzkiego organizmu, bijąc wyśrubowane rekordy, przełamując własne słabości i ograniczenia, pokazując, że to, co uważaliśmy za niemożliwe, może wyglądać jak dziecinna igraszka, np. bieganie sprintem po pionowych ścianach… Niewątpliwie atleci, pomijając incydentalne kontrowersje, wspaniale wypełnili motto nowożytnego ruchu olimpijskiego: „citius, altius, fortius” (łac. szybciej, wyżej, silniej), przejęte przez barona Pierre'a de Coubertin od innego propagatora sportu, dominikanina Henri Didona. Zakon kaznodziejski potrafi głosić Słowo Boże również przez sport, a pamiętać należy, że starożytne igrzyska olimpijskie miały również religijny charakter, co stanowiło podstawę olimpijskiego, świętego „pokoju bożego” – gr. ekecheiria. I tu pojawia się pytanie o pozostałe składniki idei olimpijskiej – pokój, braterstwo i wzajemny szacunek między narodami. Czy tu Paryż też może ogłosić sukces?
Czytaj więcej
Paryska rywalizacja dostarczyła nie tylko sportowych emocji i uczucia cudownego eskapizmu, ale też całkiem pragmatycznych przemyśleń o prawie.
Niewielkim echem w mediach, a szkoda, odbiła się informacja o międzyreligijnej modlitwie o pokój i braterstwo między narodami, która zorganizowana została przed odbudowywaną wciąż jeszcze katedrą Notre-Dame. Przedstawiciele chrześcijaństwa, islamu, judaizmu, buddyzmu i hinduizmu, w obecności Thomasa Bacha, przewodniczącego MKOl, złączyli się w modlitwie, pokazując, że idea olimpijska to przede wszystkim braterstwo w różnorodności. Podobne spotkanie odbyło się podczas igrzysk w Paryżu sto lat wcześniej z inicjatywy samego barona de Coubertin. Choć ceremonia odbyła się w katolickiej katedrze Notre-Dame, jednak bez mszy – tak aby nie miała charakteru jedynie chrześcijańskiego. Wówczas modlitwa zgromadziła prawie wszystkich sportowców, w tym buddystów i żydów – pamiętajmy, był to rok 1924.
O ile informację o tym wydarzeniu trudno było zauważyć, o tyle dyskusja o ceremonii otwarcia igrzysk przynajmniej przez pierwszy tydzień przyćmiła wydarzenia sportowe.