Po pierwsze – nie należy przesadnie kombinować ze zmianami przepisów. To, że dane rozwiązanie przyjęło się w jednej dziedzinie, nie oznacza, że tak samo zadziała w innej. Przykładem są repasaże w lekkoatletyce wprowadzone na paryskich igrzyskach. Rozgrywanie dodatkowych biegów było nieefektywne dla samych sportowców i mało zrozumiałe dla kibiców.
Po drugie – jako społeczność funkcjonująca w środowisku internetowym mamy coraz większy problem z naruszaniem dóbr osobistych, nie mówiąc już o sferze prywatności. W trakcie igrzysk nagłówki wielkich portali częściej informowały o tym, jakie Iga Świątek ma relacje z mamą, co dostanie za złoty medal lub że „zalała się łzami”, niż o poziomie jej gry. Jeszcze więcej informacji opartych na półprawdach i obliczonych na wzbudzanie negatywnych emocji dotyczyło dwóch pięściarek, którym zarzucono – w praktyce – że kobietami nie są.
Czytaj więcej
Z trudem dopatruję się nawiązania do „Ostatniej wieczerzy” w scenie z ceremonii otwarcia igrzysk. Jeśli jednak celem reżysera było przesłanie „włączenia, a nie dzielenia”, to bardzo mu się to nie udało.
Po trzecie – temat wspomnianych pięściarek wskazuje, jak ważne jest jasne określanie kryteriów w przepisach. Tak, internet miał pożywkę z doniesień o płci zawodniczek, ale to nie oznacza, że problemy płciowości w sporcie nie istnieją. Dotychczasowe działania władz i arbitrażu sportowego nie są optymistyczne – raz dopuszcza się do udziału w rywalizacji np. zawodniczki z podwyższonym poziomem testosteronu, a innym razem nie. To niesprawiedliwe i dla nich, i dla ich rywalek. Po czwarte – trzeba pamiętać o terminach na odwołanie. Przekonuje o tym przypadek gimnastyczek. Początkowo brązowy medal w ćwiczeniach wolnych miała otrzymać Rumunka Ana Barbosu. Trenerka Amerykanki Jordan Chiles zgłosiła jednak protest i to jej podopiecznej przyznano medal. Ostatecznie Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. sportu przywrócił jednak olimpijski brąz Rumunce, bo protest został złożony po upływie przepisowego czasu (jedna minuta).
Po piąte – prawnicy radzą sobie nie tylko w szermierce słownej. Udowodniła to Aleksandra Jarecka, prawniczka, która na ostatniej zmianie w przepięknym stylu przypieczętowała brązowy medal polskich szpadzistek. Mój ulubiony moment pięknych igrzysk.