Jacek Dubois: O trudnych relacjach z czwartą władzą

Adwokat broniący złodzieja nie staje się złodziejem.

Publikacja: 17.04.2024 04:30

Jacek Dubois: O trudnych relacjach z czwartą władzą

Foto: Adobe Stock

Dziennikarze i adwokaci to zawody z pozoru skazane na symbiozę. Dziennikarze żyją z pisania o medialnych sprawach i podawania informacji, których depozytariuszami bywają adwokaci. Ci ostatni z kolei, reprezentując klientów w sprawach, które toczą się przed sądem opinii publicznej, walczą o ich medialny wizerunek, do czego dobre relacje z dziennikarzami są przydatne.

Ta symbioza ulega zakłóceniu, gdy dziennikarski atak wywołuje konieczność reakcji prawnej, której najłagodniejszą formą jest wniosek o sprostowanie, a w bardziej radykalnych przypadkach złożenie pozwu o ochronę dóbr osobistych lub prywatnego aktu oskarżenia o zniesławienie. Są to działania oczywiste, bo tak jak po słonecznym dniu przychodzi zachód słońca, tak atak wywołuje kontratak, bo nikt bez walki nie pozwoli się zepchnąć do narożnika, by tam zostać znokautowanym.

Czytaj więcej

Jacek Dubois: Domniemanie winy. To piętno

Świat nie jest idealny

Zaatakowanemu potrzebny jest adwokat, który w tym sporze będzie go reprezentował i pomagał dowieść swoich racji przed sądem. Dziennikarz, który nie jest tubą na usługach jakiejś partii i starający się zachować obiektywizm, powinien pisać o wszystkich patologiach, również osób, z którymi prywatnie sympatyzuje. Inaczej szybko straci wiarygodność.

Również adwokaci mają swoje zawodowe reguły, a jedną z nich jest, że nie powinni odmawiać pomocy prawnej. Oczywiście marzeniem adwokatów byłoby reprezentowanie tylko szlachetnych i niewinnych przeciwko złym charakterom, ale niestety świat nie jest tak idealny. Zasadą jest, że pomoc prawna należy się każdemu i odmawianie jej tym o nieaprobowanych poglądach lub oskarżanych o okrutne czyny byłoby dyskryminacją. Każdy ma prawo do obrony, a adwokatura ma to prawo zagwarantować. Co więcej, im ta pomoc jest skuteczniejsza, tym lepiej, bo wtedy wyrok, który zapadnie, będzie bardziej wiarygodny.

Wyobraźmy sobie oskarżonego w sprawie poszlakowej o seryjne morderstwa, którego nikt nie chce bronić, by nie być identyfikowanym z zarzucaną mu zbrodnią. Po początkowej euforii związanej ze skazaniem wkrótce zaczęłyby pojawiać się pytania, czy ten wyrok był rzeczywiście sprawiedliwy, jeśli oskarżony nie mógł skorzystać z realnej obrony.

Dlatego w najpoważniejszych procesach dotyczących ludobójstwa przed międzynarodowymi trybunałami bronią najwybitniejsi adwokaci. Ich udział w takich procesach nie świadczy o identyfikacji z zarzutami stawianymi ich klientom ani o wrogości do państwa, które oskarża. To ich praca dowodząca równocześnie, że reguły demokracji funkcjonują.

To nic osobistego, to praca

Dlatego dziennikarze nie powinni się dziwić, że w zaistniałych sporach związanych z ich pracą adwokaci ustawiają się po przeciwnej stronie. To jednak, co wydaje się oczywiste, w praktyce oczywistym nie jest i coraz częściej w mediach społecznościowych dziennikarze atakują adwokatów, którzy stanęli po drugiej stronie. Identyfikują ich z ewentualnymi przewinieniami klientów. Takich postaw kiedyś nie było, a ja sam żyję w przyjaźni z kilkoma dziennikarzami, których poznałem w sądzie, prowadząc przeciw nim sprawy. Wiedzieliśmy, że to praca, w której nie ma nic osobistego, a myśmy się w trakcie tych sporów osobiście polubili. Wspomniane ataki poprzez identyfikowanie adwokata z klientem są w istocie tylko z pozoru przejawem braku zrozumienia roli adwokata, który, reprezentując klienta, nie musi być równocześnie wyznawcą jego sprawy. Idąc tą drogą, można by atakować lekarza za to, kogo leczy, albo strażnika więziennego za to, kogo pilnuje w więzieniu.

Napisałem jednak, że to pozór, bo w rzeczywistości nie jest to intelektualne średniowiecze, a chodzi o coś zupełnie innego. To zastraszanie i medialne zaszczuwanie adwokata, by zrezygnował z danej sprawy lub starał się ją jak najszybciej zakończyć i nigdy więcej nie odważył się wystąpić przeciwko danemu dziennikarzowi. Wyobraźmy sobie, że ktoś podjąłby próbę ataków personalnych na dziennikarza, by nie pisał na jakiś temat. Zrobiłby się z tego karczemna awantura medialna wskazująca na naruszania wolności prasy i byłoby to jak najbardziej słuszne, bo dziennikarz ma prawo pisać, o czym chce.

Czym się różnią próby ataku?

W opisywanych sytuacjach dziennikarze uderzają jednak w niezawisłość adwokatury i konstytucyjne prawo do obrony. Czym bowiem się różni próba nacisku na niezawisłe media od próby personalnego ataku na adwokatów zapewniających prawo do obrony? Sam zaś fakt przyjęcia sprawy nie jest atakiem na niezawisłe media, tylko poddaniem jakości i rzetelności pracy dziennikarza sądowej kontroli. Tak jak dziennikarz piszący o aferach nie jest przez to aferzystą, tak adwokat nie przejmuje wad klientów i nie staje się poprzez reprezentację ich lustrzanym odbiciem.

Autor jest adwokatem, sędzią Trybunału Stanu

Dziennikarze i adwokaci to zawody z pozoru skazane na symbiozę. Dziennikarze żyją z pisania o medialnych sprawach i podawania informacji, których depozytariuszami bywają adwokaci. Ci ostatni z kolei, reprezentując klientów w sprawach, które toczą się przed sądem opinii publicznej, walczą o ich medialny wizerunek, do czego dobre relacje z dziennikarzami są przydatne.

Ta symbioza ulega zakłóceniu, gdy dziennikarski atak wywołuje konieczność reakcji prawnej, której najłagodniejszą formą jest wniosek o sprostowanie, a w bardziej radykalnych przypadkach złożenie pozwu o ochronę dóbr osobistych lub prywatnego aktu oskarżenia o zniesławienie. Są to działania oczywiste, bo tak jak po słonecznym dniu przychodzi zachód słońca, tak atak wywołuje kontratak, bo nikt bez walki nie pozwoli się zepchnąć do narożnika, by tam zostać znokautowanym.

Pozostało 83% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian