W grudniu ubiegłego roku w strasburskim Trybunale Praw Człowieka obaliła pani słynny antyaborcyjny wyrok polskiego Trybunału Konstytucyjnego. Jak pani trafiła na tę sprawę?
Trochę przypadkiem, ale nie do końca. Od dawna współpracuję z Fundacją na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. To do niej właśnie zgłosiła się pani M.L., która chciała przerwać ciążę w związku z ciężką i nieodwracalną wadą płodu. Fundacja zaopiekowała się nią i pokierowała do szpitala. W szpitalu jednak ostatecznie jej odmówiono, bo dzień przed zaplanowaną datą zabiegu wszedł w życie wyrok polskiego Trybunału Konstytucyjnego, w rezultacie którego aborcja w tych okolicznościach zaczęła być uważana za nielegalną. Fundacja poprosiła mnie o pomoc, a ja zrobiłam swoje i zostałam pełnomocniczką pani M.L.
Czytaj więcej
Szpitale posiadające umowę z NFZ będą zobowiązane do przeprowadzania aborcji nawet wtedy, gdy lekarze pracujący w nim powołają się na klauzulę sumienia.
Jest pani adwokatką od lipca 2022 r. Pewnie niejeden starszy kolega po fachu zapyta: jak takiej smarkuli się udało ze Strasburgiem? Przecież taki precedens to marzenie wielu prawników.
Do różnych epitetów kierowanych pod moim adresem się już przyzwyczaiłam i dalej robię swoje. Zresztą w Strasburgu nie byłam sama, bo pełnomocniczką była też Agata Bzdyń, radczyni prawna z dużym doświadczeniem w obronie praw człowieka.