Marek Domagalski: Żeby z komisji śledczych nie wyszła prekampania

Nawiązując do klasycznej maksymy, że im więcej prawa, tym mniej sprawiedliwości, można powiedzieć, że im więcej będzie komisji śledczych, tym mniejsze szanse na wyjaśnienie spraw im powierzonych.

Aktualizacja: 17.12.2023 10:18 Publikacja: 12.12.2023 02:00

Marek Domagalski: Żeby z komisji śledczych nie wyszła prekampania

Foto: Adobe Stock

Jak w każdej innej dziedzinie, działania powinny być skrojone na możliwości wykonawców. W tym wypadku posłów skierowanych do komisji, którzy mają przecież też inne zadania.

Część polityków zdaje sobie z tego sprawę, jak wiceszef Polski 2050 Michał Kobosko, który powiedział, że widzi przestrzeń dla kilkunastu, może dwudziestu różnych komisji, gdyż było tyle różnych afer i skandali PiS za jego rządów, ale trudno sobie wyobrazić, że nowa władza skoncentruje się wyłącznie na rozliczeniach, wszak są palące sprawy dla ludzi, którymi trzeba się natychmiast zająć – to jest akurat oczywiste. Dodał, że nie będzie kilkunastu komisji śledczych, bo wtedy można nie do końca poważnie odbierać taką inicjatywę.

Czytaj więcej

Kardas, Gutowski: Komisja śledcza ułatwi czy utrudni naprawę systemu?

Od siebie dodam, że straciłyby one także moc oddziaływania na sprawy publiczne państwa. Polska ma niestety dość długą drogę zastępowania racjonalnej przemyślanej polityki prawniczymi akcjami, nakręcającymi publiczną debatę, a potem zapominanymi.

Weźmy pytania referendalne z ostatniej klampami wyborczej. Ileż było do nich zastrzeżeń, choć ja uważam, że można bronić tego przedsięwzięcia, a na jego owoce jeszcze poczekajmy. Gdyby było ich nie cztery, ale np. czternaście, to i pytania, i odpowiedzi nie zniknęłyby w jazgocie referendalnej debaty, a przy czterech sporo z tego referendum zapamiętamy na lata.

Weźmy teraz procedurę czterech kroków wyłaniania nowego rządu (piszę, nie wiedząc jeszcze, jak się one skończą). Na początku broniłem tej procedury nie tylko dlatego, że konstytucja daje prezydentowi prawo wskazania kandydata na premiera, ale także przetestowania koalicji deklarującej posiadanie większości sejmowej. Ale już powoływanie nowego rządu Morawieckiego, medialnie może i sprytne (np. bez Ziobry i innych starych ministrów) ocierało się o groteskę, kiedy powoływano na ministrów osoby zupełnie nieznane.

Przy większej liczbie komisji śledczych w masie badanych tematów (bo mają dopiero wyjaśnić, czy to były afery) czasu, zwłaszcza antenowego, nie starczy dla członków komisji, którzy pewnie zechcą go wykorzystać w prekampanii przed trzema zbliżającymi się wyborami. Jest ryzyko, że wysupłana przez komisje prawda może być zagadana lub przegadana.

Jak w każdej innej dziedzinie, działania powinny być skrojone na możliwości wykonawców. W tym wypadku posłów skierowanych do komisji, którzy mają przecież też inne zadania.

Część polityków zdaje sobie z tego sprawę, jak wiceszef Polski 2050 Michał Kobosko, który powiedział, że widzi przestrzeń dla kilkunastu, może dwudziestu różnych komisji, gdyż było tyle różnych afer i skandali PiS za jego rządów, ale trudno sobie wyobrazić, że nowa władza skoncentruje się wyłącznie na rozliczeniach, wszak są palące sprawy dla ludzi, którymi trzeba się natychmiast zająć – to jest akurat oczywiste. Dodał, że nie będzie kilkunastu komisji śledczych, bo wtedy można nie do końca poważnie odbierać taką inicjatywę.

Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian