Jak w każdej innej dziedzinie, działania powinny być skrojone na możliwości wykonawców. W tym wypadku posłów skierowanych do komisji, którzy mają przecież też inne zadania.
Część polityków zdaje sobie z tego sprawę, jak wiceszef Polski 2050 Michał Kobosko, który powiedział, że widzi przestrzeń dla kilkunastu, może dwudziestu różnych komisji, gdyż było tyle różnych afer i skandali PiS za jego rządów, ale trudno sobie wyobrazić, że nowa władza skoncentruje się wyłącznie na rozliczeniach, wszak są palące sprawy dla ludzi, którymi trzeba się natychmiast zająć – to jest akurat oczywiste. Dodał, że nie będzie kilkunastu komisji śledczych, bo wtedy można nie do końca poważnie odbierać taką inicjatywę.
Czytaj więcej
Wykorzystanie tej sejmowej instytucji zapewne przedłuży porządkowanie wymiaru sprawiedliwości. To jednak cena za możliwość wypracowania kompleksowych rozwiązań i przekonanie do nich społeczeństwa.
Od siebie dodam, że straciłyby one także moc oddziaływania na sprawy publiczne państwa. Polska ma niestety dość długą drogę zastępowania racjonalnej przemyślanej polityki prawniczymi akcjami, nakręcającymi publiczną debatę, a potem zapominanymi.
Weźmy pytania referendalne z ostatniej klampami wyborczej. Ileż było do nich zastrzeżeń, choć ja uważam, że można bronić tego przedsięwzięcia, a na jego owoce jeszcze poczekajmy. Gdyby było ich nie cztery, ale np. czternaście, to i pytania, i odpowiedzi nie zniknęłyby w jazgocie referendalnej debaty, a przy czterech sporo z tego referendum zapamiętamy na lata.