W lipcu 1990 r. w budynkach kopenhaskiego centrum komputerowego zarejestrowano poprzedzone kropką dwie litery, mające stanowić polską domenę internetową – „.pl”. Ten symboliczny moment można uznać za początek doby internetu w naszym kraju. Internetu, który umożliwia odbiór oraz przesył wszelakich informacji na niespotykaną jak dotąd skalę.
Wolność kocham i rozumiem
Społeczeństwo huntingonowskiej cywilizacji zachodniej jest, wydaje się, przekonane o wartości oraz o obowiązku cenienia sobie wolności. Być może owe głęboko zakorzenione przekonania to skutki najczarniejszych kart współczesnej historii. Być może usilna potrzeba nieskrępowania jest zwyczajnie odbiciem ludzkiej natury i nie została ukształtowana przez żadne czynniki zewnętrzne. Rzeczone społeczeństwo nie lubi wszelkich ograniczeń swobody, lubi za to podejmować działania wedle własnych reguł oraz swobodnie wyrażać swoje przekonania. Wysoko cenimy sobie również prawo do wyrażania własnych opinii. Starając się przyjmować do prawnych porządków wolę ludu, współcześni prawodawcy regulują wysoko wrażliwe kwestie.
Czytaj więcej
Na dziennikarzach ciąży powinność oddzielania prawdy od fake newsów i dostarczania ludziom sprawdzonych wiadomości – zgodzili się uczestnicy debaty z cyklu #PRAWOwPRAKTYCE na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu z udziałem redaktorów działu prawa „Rzeczpospolitej”.
Wolność do wyrażania własnych myśli zapewnia przecież art. 54 Konstytucji RP czy w wymiarze bardziej uniwersalnym art. 19 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka.
O tym, iż wolność bywa zgubna, można dowiedzieć się, śledząc kulturową spuściznę społeczeństwa. O niebezpieczeństwach związanych z dążeniem do nieskrępowania ostrzegali już twórcy Starego Testamentu czy malarz Piotr Bruegel w pejzażu „Upadek Ikara”. Współcześnie powszechnym zagrożeniem związanym z nieograniczoną możliwością artykułowania własnych oraz odbioru cudzych myśli jest natrafienie na fałszywe informacje, nazywane dosyć powszechnie fake newsami.