Waldemar Gontarski: (Nie) prawda o specjalnej polskiej komisji

Reakcja Brukseli na ustawę o zbadaniu rosyjskich wpływów wskazuje na to, jak silne są te wpływy.

Publikacja: 13.06.2023 12:20

Waldemar Gontarski: (Nie) prawda o specjalnej polskiej komisji

Foto: Adobe Stock

Komisja Europejska jest szczególnie zaniepokojona „polską ustawą o specjalnej komisji, która może pozbawić obywateli, jednostki ich prawa do bycia wybranym do pełnienia funkcji publicznej” – stwierdził unijny komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders i dodał, że takie pozbawienie funkcji będzie możliwe decyzją administracyjną „bez żadnej kontroli sądowej”.

Nie jest tak, jak twierdzi komisarz

Po pierwsze, ustawa o komisji do spraw badania wpływów rosyjskich nie odnosi się do kwestii dotyczących prawa wybieralności, czyli do prawa bycia wybranym (bierne prawo wyborcze). Po drugie, ustawa gwarantuje prawo do sądu, bo nie wyłącza tego prawa, a jak nie wyłącza, to istnieje niewzruszalne domniemanie prawa do sądu gwarantowane na podstawie innej ustawy (art. 3 § 2 i 3 ustawy z 30 sierpnia 2002 r. – Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi).

Czytaj więcej

"Lex Tusk": Jakie zmiany proponuje prezydent

W takiej sytuacji chciałoby się zapytać, co KE robiła po aneksji Krymu przez Rosję w 2014 r. Dodajmy tylko, że Polska 15 lipca 2021 r. wygrała sprawę przed TSUE (C 848/19 P), w której Trybunał oddalił odwołanie wniesione przez Niemcy od wyroku sądu UE, który na podstawie zasady solidarności energetycznej stwierdził nieważność decyzji Komisji Europejskiej z 2016 r., zwiększającej przepustowość gazociągu OPAL, stanowiącego zachodni odcinek lądowy gazociągu Nord Stream 1 i przeznaczonego do przesyłania gazu do Niemiec ze złóż rosyjskich. Nie trzeba chyba bliżej wyjaśniać, jaki to ma związek z bezpieczeństwem Polski i całego kontynentu, wszak postulowana przez KE większa przepustowość rosyjskiego gazociągu oznaczałaby większe możliwości finansowe Rosji w dozbrajaniu się, aby popełniać zbrodnie międzynarodowe w Ukrainie.

Stanowisko RPO

Rzecznik praw obywatelskich w kontekście omawianej komisji twierdzi, że owszem, prawo do sądu administracyjnego istnieje, ale sądy te badają jedynie legalność decyzji administracyjnych. Jest to klasyczna półprawda, czyli pełne kłamstwo, i to w kwestii dotyczącej nomen omen pojęcia prawdy. Gdyby RPO zapoznał się ze stosowną literaturą naukową, dowiedziałby się, że sądy administracyjne gwarantują nie jakąś prawdę formalną (legalną, czyli zgodność opisu z obowiązującym prawem), lecz prawdę arystotelesowską (zgodności opisu z rzeczywistością, czyli prawdę materialną – np. W. Gontarski, „Prawda arystotelesowska w postępowaniu administracyjnym i sądowoadministracyjnym”, Acta Universitatis Lodziensis. Folia Iuridica 2014, t. 73). Owszem, sądy administracyjne co do zasady nie przeprowadzają postępowania dowodowego, ale niejako na ich zlecenie zobowiązane są to czynić organy administracji publicznej (tutaj osławiona komisja).

„Sąd administracyjny kontroluje, czy w toku postępowania administracyjnego podjęto wszelkie niezbędne kroki do dokładnego wyjaśnienia stanu faktycznego, czy zebrano zatem wszystkie dowody w celu ustalenia istnienia bądź nieistnienia ustawowych przesłanek decyzji” – wyrok WSA w Warszawie z 15 września 2010 r. (sygn. VI SA/Wa 946/10). Jeśli wynik kontroli jest negatywny, sąd może wydać wyrok uchylający (kasacyjny) i wskazać organowi zakres uzupełniającego postępowania dowodowego (wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 18 grudnia 2007 r. sygn. SK 54/05, pkt III.2.4).

Komisja bez zębów

Najdalej idącą sankcję przewiduje art. 37 ust. 1 pkt 2 ustawy o komisji do spraw badania wpływów rosyjskich, w myśl którego komisja, wydając decyzję administracyjną, może zastosować środek zaradczy w postaci zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi na okres do dziesięciu lat. Osoba dotknięta tą sankcją może jednak wnieść skargę do wojewódzkiego sądu administracyjnego wraz z wnioskiem o wstrzymanie wykonania decyzji.

Ponadto decyzja komisji może być w każdym czasie uchylona lub zmieniona przez samą komisję (art. 154 i art. 155 k.p.a.; art. 40 ustawy o komisji do spraw badania wpływów rosyjskich wyłącza niektóre przepisy k.p.a., ale nie te). Można też w każdej chwili zmienić skład komisji, jeśli ma się większość w Sejmie (Sejm powołuje i odwołuje członków komisji).

Debata na temat komisji do spraw badania wpływów rosyjskich uzmysławia nam, że jeśli coś mówimy (piszemy), najpierw trzeba pomyśleć, co się chce powiedzieć (napisać), w przeciwnym razie cieszą się Rosjanie i ich zwolennicy. Inna rzecz, że odpowiednia komisja powinna zostać powołana w Unii Europejskiej. Jak to było możliwe, że UE finansowała Putinowi wojnę.

Autor jest prof. nadzw. dr. hab. nauk prawnych, adwokatem

Komisja Europejska jest szczególnie zaniepokojona „polską ustawą o specjalnej komisji, która może pozbawić obywateli, jednostki ich prawa do bycia wybranym do pełnienia funkcji publicznej” – stwierdził unijny komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders i dodał, że takie pozbawienie funkcji będzie możliwe decyzją administracyjną „bez żadnej kontroli sądowej”.

Nie jest tak, jak twierdzi komisarz

Pozostało 92% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian