Michał Jabłoński, Krzysztof Koźmiński: Gorący kartofel frankowy

Czy nowelizacja k.p.c. usprawni proces o kredyt indeksowany/denominowany?

Publikacja: 06.06.2023 10:23

Michał Jabłoński, Krzysztof Koźmiński: Gorący kartofel frankowy

Foto: Adobe Stock

Podejście ustawodawcy do problemu kredytów indeksowanych/denominowanych przypomina bohaterskie zwalczanie problemów, za które sam pośrednio odpowiada. Zamiast na wcześniejszym etapie powstrzymać wzbierającą falę nowych pozwów inicjujących postępowania sądowe na linii banki–kredytobiorcy, stosowany jest wybieg „legislacyjnego mieszania”, od którego nie poprawi się ani jakość wydawanych rozstrzygnięć, ani sprawność orzekających w nich sądów, ani też standard realizacji zasad kontradyktoryjnego procesu cywilnego.

Krótkowzroczne działania

Choć o powodzi procesów frankowych wiadomo już od przynajmniej trzech lat, gdy sprawy te uzyskały w polskich sądach status drugich najczęściej prowadzonych (po rozwodach), postawa prawodawcy konsekwentnie ogranicza się do działań krótkowzrocznych i pozornych, obejmujących wyłącznie punktowe zmiany proceduralne. Ignoruje się zupełnie fakt, że – tak długo, jak ustawowo, definitywnie nie zamknie się tematu rozliczeń kredytobiorców z bankami, akceptując skrajnie prokonsumencką linię orzeczniczą – podejmowane będą kolejne próby wzruszenia relacji prawnej na podstawie coraz bardziej absurdalnych zarzutów.

Czytaj więcej

Nowelizacja k.p.c.: Pozwy frankowe szybciej, przeprosiny tańsze

Tym bardziej że oczekiwania konsumentów są już mocno rozbudzone: skoro kredytobiorcy frankowi na masową skalę skutecznie kwestionują podpisywane wiele lat temu umowy, uzyskując faktycznie nieruchomość w prezencie, a rzecznik generalny TSUE A.M. Collins sugeruje jeszcze przyznanie im dodatkowych roszczeń względem banku – czemu inne grupy konsumentów miałyby nie skorzystać z okazji zarobienia na bankach?

Z drugiej strony, orzecznictwo sądów powszechnych w sprawach kredytowych również pozostawia wiele do życzenia. Chodzi zwłaszcza o poważne wątpliwości co do jego poprawności, i to zarówno w kontekście wytycznych Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, jak i poglądów orzeczniczych Sądu Najwyższego.

Przypomnijmy: utarło się w praktyce, że niemal wszystkie postanowienia umowne odsyłające do tabeli walutowej banku (publikowanej zresztą od lat na podstawie przepisu art. 111 prawa bankowego i stosowanej w rozliczeniach walutowych z kontrahentami) są przez sądy kwestionowane, prowadząc do upadku umowy (często w wariancie najbardziej skrajnym, tj. jej rzekomej nieważności).

Nawet jeśli kredyt został już spłacony, kurs banku nie różnił się istotnie od średniego kursu Narodowego Banku Polskiego, a wysokość spłacanych rat nie odbiegała od historycznych zmian wartości nabywczej pieniądza. Mimo że celem dyrektywy 93/13 nie jest anulowanie kontraktów czy tym bardziej uprzywilejowanie konsumenta lub karanie przedsiębiorcy, a jedynie przywrócenie równowagi kontraktowej – co przecież byłoby możliwe, gdyby zastosowano do oceny umów kredytowych przepisy o kursie średnim NBP (art. 358 kodeksu cywilnego).

Dochodzi też do sytuacji, w której niejednokrotnie orzekające sądy za wymagającego ochrony konsumenta uznają osobę, która nabyła nieruchomość na potrzeby wykonywanej działalności gospodarczej, a nawet formułując – całkowicie wadliwą – tezę na temat prawnej niedopuszczalności umów kredytu indeksowanego/denominowanego. Czy też uznają, że konsument od lat zarabiający w dewizach lub zarządzający pozycjami walutowymi w ramach swojej pracy zawodowej na potrzeby tej umowy nie rozumie pojęcia ryzyka kursowego. Okoliczności te powodują, że spór konsumenta z bankiem jest obecnie fikcją, pozorem procesu cywilnego, natomiast postawa sędziów wyraża raczej bezrefleksyjny automatyzm orzeczniczy, niż ważenie racji z uwzględnieniem celu i sensu obowiązujących przepisów.

Co więcej, zupełnie ignorowany jest fakt, że dla stwierdzenia bezskuteczności konieczne jest wykazanie rażącego naruszenia praw konsumenta.

Tymczasem, o czym pisaliśmy zresztą wielokrotnie, ani TSUE, ani polski Sąd Najwyższy nie opowiadają się za masowym podważaniem umów kredytowych, ani tym bardziej przyznawaniem związanych z tym „bonusów”, „prezentów” lub „nagród” kredytobiorcom.

Zdrowy rozsądek

Jest wręcz przeciwnie: odnieść można wrażenie, że w kolejnych orzeczeniach Trybunał przypomina zapomniany przez polskie sądy cel dyrektywy, jakim jest „przywrócenie sytuacji prawnej i faktycznej, w jakiej konsument znajdowałby się w braku nieuczciwego warunku” (np. wyrok z marca tego roku w sprawie C‑6/22).

Wątek ten wyeksponowany został też w stanowisku sędziego SN Władysława Pawlaka, w zdaniu odrębnym do wyroku z 20 czerwca 2022 r. o sygn. II CSKP 701/22, w którym tłumaczono: „przywróceniu równowagi konsumentowi z bankiem nie odpowiada upadek całej umowy o kredyt indeksowany do CHF. Wszak wówczas dochodzi do rażącej nierównowagi, ale na niekorzyść banku. (…) Konsument będzie w dużo lepszej sytuacji, gdyż obowiązany będzie do spłaty kwoty kredytu jedynie w wysokości nominalnej, w dodatku, zważywszy na czas zakwestionowania umowy liczony od jej zawarcia, spłacanej przez wiele lat w ratach, a ponadto nie musiał pokrywać kosztów najmu lokalu, który zobowiązany byłby ponieść, gdyby nie zawarł umowy o kredyt, za który nabył mieszkanie”.

Sytuacja, w której po kilkunastu latach od momentu skutecznego nabycia mieszkania za pieniądze uzyskane od banku i wykonywania umowy kredytowej, nagle kwestionuje się tę umowę i żąda zwrotu spłaconych rat – nie realizuje ani celu dyrektywy, ani wytycznych TSUE, kłóci się też ze zdrowym rozsądkiem. Konkluzja niby prosta, a z takim trudem w orzecznictwie polskich sądów powszechnych się przebijająca.

Podniesieniu jakości orzecznictwa w sprawach frankowych, a także usprawnieniu załatwiania tych sporów służyć miało utworzenie dwa lata temu tzw. wydziału frankowego w Sądzie Okręgowym w Warszawie (XXVIII Wydział Cywilny).

Z uwagi na dynamikę nowych pozwów (ponad półtora tysiąca spraw przypadających na jednego sędziego „wydziału frankowego” i przewidywalny czas ich rozstrzygnięcia sięgający perspektywy sześciu–siedmiu lat) ustawodawca postanowił „udrożnić” go, modyfikując przepisy o właściwości miejscowej sądów orzekających w sprawach kredytów indeksowanych/denominowanych niedawną nowelizacją. Zgodnie z art. 18 ustawy z 9 marca 2023 r. o zmianie ustawy – Kodeks postępowania cywilnego oraz niektórych innych ustaw: „W okresie 5 lat od dnia wejścia w życie niniejszego przepisu powództwo konsumenta o roszczenie związane z zawarciem umowy kredytu waloryzowanego, denominowanego lub indeksowanego do waluty innej niż waluta polska, w tym o ustalenie istnienia lub nieistnienia wynikającego z niej stosunku prawnego, o ustalenie bezskuteczności postanowień tej umowy lub o zwrot świadczeń związanych z jej zawarciem, wytacza się wyłącznie przed sąd, w którego okręgu powód ma miejsce zamieszkania”.

Ustawodawca oddaje w ten sposób orzekanie w sprawach frankowych sądom powszechnym z terytorium całego kraju, w tym również nieposiadającym doświadczenia w rozstrzyganiu o roszczeniach kredytobiorców względem banków. Nie sposób pominąć wadliwości tego przepisu – co w sytuacji, gdy kredytobiorca zamieszkuje za granicą (a nie są to sporadyczne przypadki) lub kredytobiorców jest wielu i każdy ma inny adres zamieszkania?

Już dzisiaj Ministerstwo Sprawiedliwości stwierdza, iż być może konieczne będzie rozstrzygnięcie powstałych wątpliwości przez Sąd Najwyższy.

Ranking lokalnych linii orzeczniczych

Mimo sformułowanych wyżej negatywnych ocen stanu obecnego orzecznictwa sądowego przewidujemy, że wprowadzona korekta nie przyczyni się do zmiany linii orzeczniczej w sprawach kredytów indeksowanych i denominowanych, i nie zrealizuje też generalnej intencji przyspieszenia ich załatwiania.

Prawdopodobny jest natomiast scenariusz, w którym jeszcze częściej występować będą nadinterpretacje, uproszczenia i tendencja do „chodzenia na skróty” w ocenie abuzywności oraz jej ewentualnych skutków, kosztem gwarancji procesowych stron oraz przewidywalności orzeczniczej.

Finalnie nawet możliwa jest sytuacja, w której powstanie nieformalny ranking sądów bardziej oraz mniej prokonsumenckich czy lokalnych linii orzeczniczych w tych sprawach. Nie można bowiem zapomnieć, że nadal mamy paraliż Sądu Najwyższego, który kluczowych kwestii postawionych w pytaniu pierwszej prezes Sądu Najwyższego nadal nie rozstrzygnął i długo tego nie uczyni z uwagi na pytanie zadane do TSUE.

Jednocześnie – wobec wciąż wzrastającej liczby nowych spraw frankowych – w perspektywie roku, dwóch lat więcej sądów dotkniętych zostanie „syndromem zakorkowania”. W efekcie standardem będzie pięcio–siedmioletnie oczekiwanie na wyrok w I instancji w sprawie frankowej, co przełoży się niestety negatywnie również na generalną sprawność orzekania we wszystkich sprawach prywatnoprawnych, a zatem również sprawach gospodarczych, rodzinnych itd.

Nadzieja frankowiczów na uzyskanie darmowego kredytu i nieruchomości w prezencie spowoduje miliardowe straty banków oraz wyższe koszty po stronie ich klientów, lecz wywoła też konieczność zaangażowania gigantycznych zasobów (czasowych, ludzkich, materialnych) po stronie państwowego wymiaru sprawiedliwości w rozstrzyganie skomplikowanych spraw przez sądy, które do tej pory tego nie robiły.

Ucieczka do przodu

Nowelizacja procedury cywilnej stanowi zatem nieudaną próbę ucieczki do przodu ustawodawcy przed skutkami sytuacji, do której sam pośrednio się przyczynił poprzez dotychczasową bierność, brak odwagi oraz akceptację radykalnego orzecznictwa sądowego, które nie realizuje wcale prawa Unii Europejskiej, nie odpowiada na problem społeczny deficytu mieszkań, generując przy tym poważne ryzyka systemowe dla krajowej gospodarki. Paraliżując przy tym sądownictwo powszechne, które niebawem ugnie się pod ciężarem spraw wytaczanych bankom przez kredytobiorców.

Uważamy zatem, że zamiast wskazanych wyżej działań pozorowanych, konieczne staje się ustawowe zamknięcie sporów sądowych związanych z rozliczeniami kredytowymi pomiędzy bankami i konsumentami. Analogicznie jak stało się to w innych krajach europejskich.

Odciążając „wydział frankowy” warszawskiego sądu poprzez zmianę właściwości miejscowej – ustawodawca odcina głowę hydrze, w której miejsce wyrosną trzy kolejne. Łagodząc niezadowolenie frankowiczów, kupuje sobie jedynie czas, nie dotykając w ogóle źródła problemu, co musi zaowocować paraliżem całego sądownictwa oraz problemami dla innych jego użytkowników.

dr Michał Jabłoński – partner w kancelarii Jabłoński Koźmiński, pracownik naukowo-dydaktyczny Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego

dr hab. Krzysztof Koźmiński – partner w kancelarii Jabłoński Koźmiński, pracownik naukowo-dydaktyczny Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego

Podejście ustawodawcy do problemu kredytów indeksowanych/denominowanych przypomina bohaterskie zwalczanie problemów, za które sam pośrednio odpowiada. Zamiast na wcześniejszym etapie powstrzymać wzbierającą falę nowych pozwów inicjujących postępowania sądowe na linii banki–kredytobiorcy, stosowany jest wybieg „legislacyjnego mieszania”, od którego nie poprawi się ani jakość wydawanych rozstrzygnięć, ani sprawność orzekających w nich sądów, ani też standard realizacji zasad kontradyktoryjnego procesu cywilnego.

Krótkowzroczne działania

Pozostało 95% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian