Michał Jabłoński, Krzysztof Koźmiński: Bruksela albo śmierć?

Czy akcesja Polski do Unii Europejskiej uchyla automatycznie wszelkie dyskusje o słuszności decyzji jej organów?

Publikacja: 11.04.2023 10:45

Michał Jabłoński, Krzysztof Koźmiński: Bruksela albo śmierć?

Foto: Adobe Stock

Przeczytaliśmy z satysfakcją opublikowany w „Rzeczpospolitej” tekst dr Anety Wiewiórowskiej-Domagalskiej „Wydumane ryzyko utraty zarobku przez prawnika” – polemiczny względem naszego artykułu „Prawnik też abuzywny” . Narracja Autorki potwierdza bowiem nasze krytyczne uwagi o stanie refleksji nad europejskim prawem konsumenckim.

UE – tak, absurdy prawne – nie

Doktor Wiewiórowska-Domagalska, po stwierdzeniu, że orzeczenie w sprawie C-395/21 wpisuje się w oczywistą dla wszystkich (tj. wszystkich poza nami) linię orzeczniczą TSUE, apeluje o zmianę mentalności polskich prawników (pewnie m.in. naszej) oraz pisze o potrzebie obrony członkostwa w UE, którą rzekomo podważamy naszymi wątpliwościami i krytycznymi interpretacjami.

Argument ten jest zupełnie bezpodstawny. Czy akcesja Rzeczpospolitej do Unii Europejskiej uchyla automatycznie wszelkie dyskusje o słuszności decyzji jej organów? Czy obowiązek przyjęcia i respektowania acquis communautaire oznacza bezwzględną aprobatę dla wszystkich unijnych rozwiązań legislacyjnych? Czy przynależność do wspólnoty wyłącza krytykę orzeczeń TSUE, które – co zdaje się zupełnie ignorować Autorka – są na różnym poziomie, bywają mądrzejsze i głupsze, a czasem są wewnętrznie sprzeczne?

Na sformułowane przez Autorkę ultimatum odpowiadamy: obecność w Unii – tak, ale absurdalne konstrukcje prawne i nadużycia interpretacyjne TSUE, godzące w pewność obrotu prawnego oraz stabilność rynku finansowego w Polsce – nie.

Wywód dr Wiewiórowskiej-Domagalskiej koncentruje się na detalach, pomijając niestety kwestię fundamentalną, tj. okoliczność aktywistycznej i dynamicznie zmieniającej się interpretacji dyrektywy przez TSUE. Przypomnijmy: dyrektywy z 1993 r., podlegającej transpozycji do porządku prawnego za pośrednictwem krajowego ustawodawstwa (czyli przepisów polskiego kodeksu cywilnego), ponadto relatywnie ogólnej, lapidarnej i mętnie sformułowanej.

Choć prezentowana w tekście narracja sugeruje, że kolejne wyroki TSUE są ze sobą spójne, a nasza krytyka jest efektem nieznajomości przeszłego orzecznictwa lub braku odpowiedniej mentalności prawniczej, Autorka sama (prawdopodobnie nieświadomie) potwierdza naszą diagnozę. Pisze bowiem na wstępie swojego artykułu: „To, że przedsiębiorca może ponieść dolegliwe konsekwencje stosowania nieuczciwych postanowień umownych, wiadomo już od co najmniej dekady”. No właśnie, od dekady!

Tyle że boom na kredyty frankowe w Polsce był znacznie wcześniej, bo w latach 2005–2008. Nie przychodziło wówczas nikomu do głowy, że po niemal dwudziestu latach nastąpipróba masowego podważenia zawieranych umów. Oraz że przedmiotem rozważań TSUE stanie się pytanie, czy banki powinny sprezentować konsumentom mieszkania lub przynajmniej kredyty hipoteczne.

Problem perspektywy i błąd prezentyzmu

Mamy wrażenie, że Autorka oglądała pod mikroskopem poszczególne orzeczenia TSUE i z perspektywy „tu i teraz” wszystko się jej zgadza. Tyle że po odłożeniu szkła powiększającego widać szerszy kontekst. Chociażby traktowanie abuzywności jako instrumentu służącego kwestionowaniu umowy, gdy przestała się opłacać.

Możemy oczywiście – jak robi to Autorka – zredukować argumentację do sfery prawnej (a nawet nie tyle prawnej, ile ograniczonej do dyrektywy i orzecznictwa TSUE), ale nie zmieni to faktu, że przysporzenie nastąpiło (konsument nabył nieruchomość), ktoś za te usługi finalnie zapłaci (w tym inni konsumenci), a gospodarka zareaguje. Nawet jeśli dyrektywa o tym nie wspomina, a sam Trybunał – co expressis verbis wyraził niedawno rzecznik generalny Collins w opinii do sprawy C-520/21 – nie przejmuje się w ogóle stabilnością polskiego sektora finansowego.

Różnimy się też z Autorką w miejscu, w którym zdaje się akceptować uchylenie pewności prawa, eliminację bezpieczeństwa prawnego oraz pozbawienie praw przedsiębiorców w związku z realizacją idei ochrony konsumenta. Bo do takiego właśnie stanu prowadzą kolejne orzeczenia TSUE wydawane w związku z dyrektywą.

Nie wszystko nas różni

Zakończymy jednak koncyliacyjnie. Podobnie jak Autorka dostrzegamy pozytywne fragmenty orzeczenia TSUE w sprawie C-395/21. Co więcej, zbieżnie je interpretujemy.

Trybunał, przywołując w punkcie 62 komentowanego wyroku pogląd rzecznika generalnego z przeszłości, sugeruje potencjalną „pułapkę”, w którą mogą wpaść konsumenci dążący do upadku umowy. Warto zacytować omawiany fragment: „Nie jest wykluczone, że unieważnienie umowy o świadczenie usług prawnych, które zostały już wykonane, może postawić konsumenta w niepewności prawnej, zwłaszcza gdyby prawo krajowe pozwalało przedsiębiorcy domagać się wynagrodzenia za te usługi na innej podstawie niż unieważnienie umowy. Ponadto, również w zależności od mającego zastosowanie prawa krajowego nieważność umowy mogłaby mieć wpływ na ważność i skuteczność czynności dokonanych na jej podstawie”.

Oznacza to, po pierwsze, że – o ile istnieją przepisy prawa krajowego mogące być tu właściwą podstawą prawną – przedsiębiorca, który usługę wykonał wedle zakwestionowanej umowy z konsumentem, uprawniony jest do poszukiwania innych źródeł zobowiązania klienta. Pogląd ten wydaje się oczywisty i niekontrowersyjny. Dyrektywa konsumencka nie odnosi się przecież wyczerpująco do wszystkich praw i obowiązków wynikających z umów przedsiębiorców z konsumentami. Nadużyciem jest twierdzenie, że unijne prawo konsumenckie „wyłącza” przepisy krajowe (np. o bezpodstawnym wzbogaceniu lub nienależnym świadczeniu z k.c.), nakazujące rozliczenie nieuzasadnionych przysporzeń. Nieprawdziwa jest w końcu teza, że konsument chroniony jest przed roszczeniami banku (przedsiębiorcy), co rzekomo wielokrotnie potwierdzał TSUE.

Jest wręcz odwrotnie, tj. TSUE w przeszłości – tak jak punkcie 62 analizowanego wyroku – sygnalizował, iż dyrektywa konsumencka: „nie zawiera (…) żadnych przepisów dotyczących odpowiedzialności pozaumownej. W konsekwencji kwestia, czy okoliczności takie jak będące przedmiotem postępowań głównych mogą ponadto wchodzić w zakres stosowania przepisów dotyczących odpowiedzialności pozaumownej, wchodzi nie w zakres stosowania dyrektywy 93/13, lecz w zakres stosowania prawa krajowego” (wyrok TSUE z 7 listopada 2019 r. Nationale Maatschappij der Belgische Spoorwegen (NMBS)/Mbutuku Kanyeba (C-349/18), Larissa Nijs (C-350/18), Jean-Louis Anita Dedroog (C-351/18)”. Wchodzi zatem w grę zastosowanie polskich przepisów kodeksowych o bezpodstawnym wzbogaceniu lub nienależnym świadczeniu.

A jednak wyrok w sprawie C-395/21 jest nieco nowatorski. TSUE wspomina bowiem o jeszcze innej opcji, tj. scenariuszu, w którym „nieważność umowy mogłaby mieć wpływ na ważność i skuteczność czynności dokonanych na jej podstawie”. Czy nie chodzi tu o sytuację, w której „postawiony pod ścianą przez kredytobiorcę” adwokat odwołuje/kwestionuje ważność złożonych w imieniu klienta oświadczeń lub wycofuje się z podjętych wcześniej czynności procesowych (jeśli zezwalają na to zasady deontologiczne zawodu)? Czy TSUE nie wysyła w ten sposób ostrzeżenia o treści: „konsumencie, pamiętaj, że kwestionowanie umowy z przedsiębiorcą skutkować może podważeniem ważności i skuteczności czynności dokonanych na jej podstawie”?

Takie pytania wydają się nam rozważaniami z kategorii science-fiction. Nie znaczy to jednak, że za jakiś czasie się nie urzeczywistnią. Pamiętajmy, że równie ekscentryczne i niewyobrażalne wydawały się niedawno koncepcje świadczenia przez przedsiębiorcę usług za darmo lub wizje masowego uznawania umów kredytowych za nieważne.

dr Michał Jabłoński jest pracownikiem WPiA UW, partnerem w Kancelarii Jabłoński Koźmiński

dr hab. Krzysztof Koźmiński jest kierownikiem Zakładu Ekonomicznej Analizy Prawa oraz Centrum Oceny Skutków Regulacji na WPiA UW, partnerem w Kancelarii Jabłoński Koźmiński

Przeczytaliśmy z satysfakcją opublikowany w „Rzeczpospolitej” tekst dr Anety Wiewiórowskiej-Domagalskiej „Wydumane ryzyko utraty zarobku przez prawnika” – polemiczny względem naszego artykułu „Prawnik też abuzywny” . Narracja Autorki potwierdza bowiem nasze krytyczne uwagi o stanie refleksji nad europejskim prawem konsumenckim.

UE – tak, absurdy prawne – nie

Pozostało 96% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian