Jedną z mocniejszych stron adwokatury jest jej tradycja. Nie tylko ta, która każe stać na straży tajemnicy zawodowej, godności zawodu czy sądownictwa dyscyplinarnego. Także ta bowiem, która polega na cyklicznym poruszaniu nieustannie tych samych problemów, dreptaniu w miejscu i konsekwentnym, chociaż być może pożądanym w innych obszarach dyskutowaniu o zmianach wszystkiego po to, by na koniec dnia wrócić do punktu wyjścia. Dzięki tej postawie pomimo odbywania kolejnych Krajowych Zjazdów Adwokatury, niezależnie od ich formy – stacjonarnej lub online – oblicze palestry, choć fizycznie niewątpliwie się zmienia za sprawą rotacji pokoleniowej, to w pozostałych obszarach zostaje takie jak zawsze: o krok do tyłu za czasami, w których funkcjonuje.
Czytaj więcej
W obszarach deficytowych wsparcia potrzebują i kobiety i mężczyźni.
Od lat nieustannie dyskutujemy o wprowadzeniu możliwości wykonywania zawodu na podstawie umowy o pracę albo w spółce kapitałowej, dopuszczalności posługiwania się określeniem specjalista, potrzebie urealnienia stawek wynagrodzenia za prowadzenie spraw z urzędu, zmianach w marketingu i reklamie, a nawet – nie bagatelizując, wszakże tego problemu – potrzebie wprowadzenia togi dla aplikantów adwokackich.
Czy w ciągu tych lat doszło do jakichkolwiek istotnych i systemowych zmian w funkcjonowaniu samorządu usprawniających jego strukturę? Nie, choć rozmowy o potrzebie skupiania kompetencji pojawiają się tu i ówdzie. Czy poprawiło się rozumienie zasad etyki bądź konsekwentne i jednolite ściganie za przewinienia dyscyplinarne prowadzące do ośmieszania przedstawicieli środowiska? Niestety, jeśli wierzyć deklaracjom rzeczników dyscyplinarnych, sytuacja świadczy raczej o coraz większych brakach w wykształceniu. Czy model szkolenia został dostosowany do oczekiwań jego adresatów albo uwspółcześniony w sposób, który pozwoliłby im na eksplorowanie niepopularnych dotychczas obszarów prawa? Nie, choć z niektórych izb takie postulaty się pojawiają. Czy niezależnie od izby aplikanci są traktowani jednakowo, jeśli chodzi o podejmowanie zatrudnienia poza kancelarią patrona albo pracę w innych branżach? Nie, na tym polu, bodaj jak na żadnym innym, mamy do czynienia z pełną dowolnością.
Od lat palestra tonie w morzu słów, disclaimerów i patosie, które zdają się sprzyjać wyłącznie starszemu pokoleniu, zaś etyka i płynące z niej ograniczenia sprawiają wrażenie wygórowanej ceny za to, z czego jako przedsiębiorcy musimy rezygnować, aby wykonywać upragniony zawód. Wierzę, że może się to zmienić w bieżącej kadencji, ale temperatura i zakres środowiskowej dyskusji na wskazane wyżej tematy nie napawa optymizmem. Choć potrzeb jest wiele, a i problemów niemało, nadal nie widać gotowości do tego, aby dostrzec, że punkt, w którym środowisko się znajduje nie jest dziełem przypadku, aktywności w jednych obszarach, a bierności ustawodawcy w innych, lecz wyłącznie zasługą własną. Od lat gonimy własny ogon oczekując, że parlament lub społeczeństwo odda nam sprawiedliwość, na którą naszym zdaniem zasługujemy, i obdarzy zaufaniem, którego czujemy się godni. Wypuszczamy w eter uchwały, których adresat raczej się z ich treścią nie zapozna, i strofujemy polityków, którzy nie traktują naszego środowiska poważnie.