Można powtarzać, że chleb kosztuje wciąż dwa złote, ale byle kto idzie do sklepu i sprawdza, że cena podskoczyła do pięciu. Współcześni Pinokiowie twórczo rozwinęli tę cenną politycznie umiejętność do poziomu, o jakim nazistowski hycel nie miał pojęcia.
Przede wszystkim użyteczne kłamstwo musi być trudne do weryfikacji, a reszty dokona ludzkie lenistwo, bo komu się chce wertować opracowania w językach obcych... Dlatego kłamstwo powiadające, że Unia dyktatorsko się rozpycha, ingerując w nasze sądownictwo, a sama ma sporo za uszami, bo u nich też politycy wyznaczają sędziów, doskonale nadaje się do tej roli.
Niemcy mają skomplikowany system z udziałem sędziów i polityków (ale bardziej z landów niż z Bundestagu), zresztą nieraz krytykowany, lecz niedający politykom przewagi. We Francji mianuje Najwyższa Rada Sądownictwa z udziałem prezydenta i ministra sprawiedliwości, ale większość mają tam sędziowie o uznanych autorytetach. W Hiszpanii przewodniczącym Rady Głównej Władzy Sądowniczej jest prezes Sądu Najwyższego, a jej członków powołuje parlament, ale większością 60 proc. głosów i tylko spośród doświadczonych sędziów rekomendowanych przez komisję przy Sądzie Najwyższym. I tak dalej, i tak dalej... Tylko u nas za „dobrej zmiany" członków KRS powołuje rządząca partia zwykłą (czasem doraźnie dokupioną) większością głosów w Sejmie i jesteśmy jedynym takim dziwolągiem w Unii, nawet Węgry lepiej się kamuflują.
W tak zbudowane kłamstwo uwierzą nie tylko etatowy Pinokio i jego ludzie, ale będą też je nabożnie powtarzać nawet profesorskie autorytety. Najwyższym stopniem zakłamania jest bowiem wyparcie prawdy z własnej duszy. Inna wyrafinowana konstrukcja to obrona kłamstwa przez moralny szantaż. Rząd ma rację, że broni granicy, ale co chce ukryć, nie godząc się na obecność Frontexu? Wszak gorąca dziś granica z Białorusią to granica Unii. Ale patriotyczny Polak nie ścierpi obecności niemieckich strażników na własnej ziemi. Tylko w totalnej opozycji mogą lęgnąć się tak antypolskie pomysły!