Od początku wojny polscy przedsiębiorcy mocno zaangażowali się w pomoc Ukraińcom. I przy okazji liczyli na podatkowe preferencje. Okazuje się jednak, że wcale nie tak łatwo z nich skorzystać. Fiskus surowo bowiem podchodzi do sprawy.
Niemiła niespodzianka spotkała zwłaszcza te firmy, które pomagały Ukraińcom na własną rękę – zapewniały noclegi, jedzenie czy transport. Chcą rozliczyć wydatki w podatkowych kosztach, ze specustawy (przepisy o pomocy obywatelom Ukrainy) wynika jednak, że jest to możliwe tylko wtedy, gdy darowizny zostały przekazane za pośrednictwem określonych podmiotów, np. organizacji charytatywnych czy samorządu. Fiskus nie dopuszcza żadnych wyjątków.
Społeczna odpowiedzialność
Przedsiębiorcy liczyli jednak na to, że koszty rozliczą na ogólnych zasadach. Argumentowali, że pomagając ofiarom wojny, prowadzą strategię społecznej odpowiedzialności biznesu (CSR). Nic z tego, fiskus się nie zgadza.
Oto przykłady. Kancelaria prawna opłaca Ukraińcom transport, pomoc medyczną, zapewnia jedzenie, noclegi, przekazuje środki higieny osobistej, ubrania, oferuje wsparcie prawne. Z kolei spółka działająca w branży finansowej zorganizowała salę zabaw dla dzieci z ukraińskich rodzin. Mają tam zapewnioną całodzienną profesjonalną opiekę, dostają jedzenie, uczestniczą w zajęciach.
Obie firmy twierdzą, że podejmowane przez nie działania to forma społecznej odpowiedzialności biznesu. Dowodzą ich zaangażowania w sprawy istotne dla społeczeństwa, wzmacniają rozpoznawalność, budują pozytywny obraz, zwiększają zaufanie wśród klientów. Podkreślają też, że wsparcie dla ofiar wojny można uznać za działanie marketingowe, mające na celu promocję firmy. Informacje o filantropii są bowiem przekazywane w mediach.