Zdrajcy odwalą kitę. Wierzcie mi. Ci kolesie zdradzili swoich przyjaciół, swoich towarzyszy broni. Cokolwiek dostali w zamian, to udławią się tymi 30 srebrnikami – mówi rosyjski prezydent Władimir Putin na krótkim nagraniu z 2010 r. Film ten ponownie zaczął być wrzucany do internetu, gdy w Wielkiej Brytanii dokonano zamachu na Siergieja Skripala, pułkownika wywiadu wojskowego GRU, który szpiegował dla Brytyjczyków. Skripal, wraz ze swoją córką Julią, został zatruty gazem paraliżującym znanym jako nowiczok i produkowanym na potrzeby rosyjskich służb specjalnych.
Zamach nie do końca się jednak powiódł, gdyż brytyjski rząd szybko powiązał sprawców z Rosją, a to doprowadziło do kryzysu w relacjach Zachodu z Moskwą. No cóż, ani perspektywa bojkotu piłkarskich mistrzostw, ani groźba wprowadzenia sankcji przeciwko oligarchom nie odstraszyły służb Putina od próby zabicia człowieka, który je zdradził. Służby te złamały przy tym tabu – postanowiły zabić szpiega, którego już w Rosji osądzono, a później wypuszczono z więzienia, by go wymienić na szpiegów Kremla schwytanych przez zachodnie służby (m.in. rudowłosą agentkę celebrytkę Annę Chapman). Instynkt mówiący, że zdrajców należy zabijać, okazał się u decydentów z Łubianki (siedziba cywilnych służb wywiadowczych SWR i FSB) lub „Akwarium" (siedziba GRU) silniejszy niż refleksja o możliwych konsekwencjach takiego spektakularnego aktu terroryzmu chemicznego.
Ta potrzeba karania odstępców tkwi bardzo głęboko w duszach funkcjonariuszy rosyjskich służb specjalnych, do grona których zalicza się też prezydent Putin. Kolejne pokolenia czekistów uczone były, że to jedyna droga postępowania, a każde odstępstwo będzie karane śmiercią. Młodym funkcjonariuszom pokazywano nawet filmy z drastycznych egzekucji „zdrajców". Ale pomimo świadomości drakońskich kar odstępców było zawsze mnóstwo. Tak wielu, że sowieckie i rosyjskie służby nie nadążały z ich zabijaniem.
Samotność szpiega
Władimir Rezun, oficer GRU, który w 1978 r. zbiegł do Wielkiej Brytanii i później został poczytnym pisarzem (występującym pod pseudonimem Wiktor Suworow), wspominał, że funkcjonariusze sowieckich tajnych służb zawsze w głębi serca gardzili zachodnimi miłośnikami ZSRR. Nie mogli pojąć, jak ktoś mieszkający w bogatym i bezpiecznym kraju mógł marzyć o zaprowadzeniu u siebie podobnych porządków jak u Sowietów. Znalezienie się za granicą było marzeniem milionów mieszkańców „sowieckiego raju". Wyjazd z niego gdziekolwiek, choćby do Kambodży, był dla nich czymś, dla czego warto było nawet zaryzykować życie.
Mieszkańcy ZSRR ryzykowali więc i uciekali. Nawet jeśli należeli do uprzywilejowanej komunistycznej elity. W 1928 r. ucieka więc do Francji przez Iran sekretarz Stalina Borys Bażanow. W 1930 r. dezerteruje Grigorij Agabekow, wysokiej rangi funkcjonariusz OGPU (ówczesnej sowieckiej bezpieki) ścigający wcześniej Bażanowa. Agabekow stanowi zły przykład dla innych funkcjonariuszy, więc Łubianka podejmuje wiele prób jego zabicia. Ostatnia z nich, we Francji w 1937 r., jest udana. W tym samym roku zostaje zabity w Szwajcarii inny dezerter Ignacy Reiss, który wcześniej odnosił sukcesy szpiegowskie w Europie Zachodniej. Jego przyjaciel Walter Krywicki ucieka wówczas do Francji, a później do USA. Pisze demaskatorską książkę „Byłem agentem Stalina" i publicznie ujawnia, że sowiecki dyktator od dawna dąży do sojuszu z Hitlerem. W 1941 r. zostaje znaleziony martwy, z raną postrzałową głowy w waszyngtońskim hotelu.