Porno. Trudno zabronić, łatwo się uzależnić

Uzależnia, zmusza do szukania coraz silniejszych bodźców, zniechęca do seksu. A co najgorsze – nie widać skutecznych pomysłów na jej ograniczenie. Wraz z rozwojem techniki problem z pornografią będzie się pogłębiał.

Publikacja: 14.02.2020 18:00

Porno. Trudno zabronić, łatwo się uzależnić

Foto: REUTERS/FORUM

W grudniu ubiegłego roku Evan Jacoby, dziennikarz kanadyjsko-amerykańskiego magazynu „Vice", przeprowadził ryzykowny eksperyment – zlecił wykonanie pornograficznego filmu ze swoim udziałem. Istota eksperymentu polegała jednak na tym, że Jacoby nie zagrał w takim filmie. Znalazł za to twórcę, który za jedyne 30 dolarów połączył jego twarz z ciałem aktora istniejącego filmu porno.

Deepfake – technika nakładania obrazu twarzy ludzkiej na dowolny inny obraz – jest co prawda powszechnie potępiany, ale nietrudno znaleźć stronę internetową z ofertami takich praktyk. „15-sekundowy film na Instagramie ma 450 klatek, co wystarcza do stworzenia zbioru danych o fizjonomii, czyli »zestawu twarzy«" – pisze Jacoby. „Taki zestaw wystarczy do wytrenowania odpowiedniego algorytmu w celu dodania własnej twarzy do innego ciała".

Czy na pewno własnej? Nikt nie pytał Jacoby'ego, czy twarz, którą przesłał, należy do niego. „Innymi słowy" – konkluduje dziennikarz – „jeśli opublikujesz film z twarzą na portalach społecznościowych i komuś uda się ten film zapisać, teoretycznie może zapłacić za to, abyś pojawił się w jakimkolwiek innym filmie, w jakimkolwiek innym ciele". Przerażające? Owszem. A coraz powszechniejszy pornograficzny deepfake to tylko jeden spektakularny i niebezpieczny efekt połączenia dwóch jednocześnie występujących zjawisk: błyskawicznego postępu technicznego i drastycznego ułatwienia dostępu do treści porno.




Milion młodych ogląda

O innych efektach i ich skali napisano już całe tomy. Zacznijmy od skali. Liczba oglądających pornografię rośnie z roku na rok w ogromnym tempie. W 2019 r. jeden z wiodących portali pornograficznych, Pornhub, odnotował 42 mld wizyt, czyli 115 mln dziennie. Dla porównania, w 2018 r. było to 33,5 mld wizyt, a w 2017 r. – „jedynie" 28,5 mld. Skala jest więc ogromna, a to ma istotne znaczenie. „Wraz ze zmianą skali rzeczy nie tylko rosną, ale też się zmieniają. Przykład Nassima Taleba: gdyby niektóre insekty powiększyć do rozmiarów człowieka, zginęłyby, bo zapadłaby się im część aparatu oddechowego. Tu skala uśmierca" – mówiła w wywiadzie dla „Nowej Konfederacji" doktor filozofii na Boston University Karolina Lewestam. „Radykalna dostępność pornografii to rzecz stosunkowo nowa i może mieć skutki, o jakich nie śniło się kiedyś oglądającym sprośne ryciny kupcom" – konkluduje Lewestam.

Ilu Polaków ogląda treści pornograficzne w internecie? W 2016 r. było to około 8,5 mln osób. Wskazują tak badania prowadzone przez Karola Lewczuka, Adriana Wójcika i Mateusza Golę. Badacze podkreślają też, że jeszcze w 2004 r. pornografię online oglądało jedynie – szacunkowo – 2,76 mln mieszkańców Polski. Pornhub co roku przedstawia bardzo szczegółowe dane statystyczne dotyczące ruchu na stronie, także w podziale na kraje. Pod względem liczby wizyt w 2019 r. Polska znajdowała się na 14. miejscu wśród wszystkich krajów podczas gdy pod względem liczby mieszkańców jest 36. krajem na świecie.

Dzieci także masowo oglądają porno. Procent nastolatków mających z nim kontakt zmienia się co roku znacząco – w 2013 r. był on jeszcze na akceptowalnym poziomie, w tej chwili mamy do czynienia z takim nasyceniem rynku, że próbując badać wpływ pornografii na młodzież, trudno znaleźć grupę kontrolną, która nie ma z nią kontaktu.

Badania na ten temat w Polsce prowadziła między innymi w 2017 r. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę. Według jej raportu kontakt z materiałami pornograficznymi lub seksualizującymi miało 50 proc. chłopców i 36 proc. dziewcząt w wieku 11–18 lat. W całej populacji dzieci i młodzieży w tej grupie wiekowej jest to 43 proc., czyli ponad milion osób.




Seksualna recesja

Rozmiary zjawiska to jedna kwestia, inną – kluczową – jest jego oddziaływanie. W dobie polaryzacji politycznej także mit całkowicie bezstronnej nauki jest trudny do utrzymania, więc w różnych periodykach znajdziemy różne opinie na temat szkodliwości pornografii. Madeleine Kearns w „National Review" pisze, że pornografia stała się w Stanach Zjednoczonych istotnym problemem dla zdrowia publicznego. Zwolenników takiego podejścia znajdziemy zarówno po lewej, jak i po prawej stronie sceny politycznej.

Kilkadziesiąt artykułów naukowych przeanalizowało polskie Stowarzyszenie Twoja Sprawa. Wnioski z nich nie napawają optymizmem, zwłaszcza w świetle tak dużej skali zjawiska. Przede wszystkim pornografia (połączona z masturbacją, a tak jest w większości przypadków) uzależnia. Bardzo silnie uaktywnia bowiem w mózgu człowieka układ nagrody. Bodźce płynące z ekranu wywołują uczucie przyjemności, które chcemy powtarzać w nieskończoność. Oczywiście bodźce takie pochodzą też ze współżycia, jednak pornografia online jest dużo bardziej dostępna, więc może doprowadzić do nałogu znacznie szybciej.

Na przełomie 2017 i 2018 r. dr hab. Piotr Rzymski i Aleksandra Dwulit z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu przeprowadzili badanie na grupie 6463 polskich studentów. Około 66 proc. z nich korzysta z pornografii. Grupę tę zapytano o częstotliwość oglądania treści tego typu. Najwięcej badanych deklaruje oglądanie ich raz w tygodniu. Czy to już uzależnienie? Trudno stwierdzić: co prawda tylko 15,5 proc. studentów z grupy „korzystających" diagnozuje siebie jako osoby uzależnione od pornografii, ale już 51 proc. wskazywało, że przynajmniej raz próbowali zerwać z pornografią, a niemal połowa czuje się zażenowana tymi praktykami.

Padają nieraz kontrargumenty wskazujące, że zażenowanie i niezadowolenie wynika jedynie z purytańskiego, katolickiego wychowania, ale z drugiej strony niezwykle popularny w USA ruch NoFap, którego członkowie chcą wyzwolić się z nawyku masturbacji połączonej z oglądaniem porno, wyraźnie pozycjonuje się jako niezwiązany z żadną religią i dystansuje się od wyznaniowych motywacji.

Raport Stowarzyszenia Twoja Sprawa wskazuje na wiele innych negatywnych skutków kontaktu z pornografią. Wymienia między innymi efekt eskalacji. Długotrwała ekspozycja na treści pornograficzne wywołuje to, co w odniesieniu do narkotyków nazywa się rosnącą tolerancją: zwykłe bodźce nie sprawiają już takiej przyjemności, dlatego użytkownik szuka coraz bardziej obscenicznych i brutalnych treści.

Innym istotnym problemem jest wpływ na życie seksualne i relacyjne. Niektóre badania wskazują, że oglądanie pornografii wiąże się z seksualnymi dysfunkcjami i obniżeniem zadowolenia z seksu. Badania dr Valerie Voon z Cambridge z zespołem wykazały, że 60 proc. pacjentów mających problemy ze współżyciem z partnerem nie ma tych samych problemów przy masturbacji podczas korzystania z porno. Aktor lub aktorka z ekranu wygrywają z realnym partnerem. Po pierwsze, są zawsze dostępni, po drugie, obraz ciała ludzkiego i współżycia jest w większości filmów online wyidealizowany i wyjęty z kontekstu. Po trzecie wreszcie, przed aktorami na ekranie nie trzeba ujawniać swoich słabości, które do pewnego stopnia trzeba obnażyć w realu; nie trzeba starać się o ich względy.

To właśnie drastyczny wzrost dostępu do pornografii i jej konsumpcji jest uważany za jedną z przyczyn występującego na całym świecie zjawiska „seksualnej recesji". Seksu uprawiamy coraz mniej i jest on dla nas coraz mniej satysfakcjonujący. W Stanach Zjednoczonych, Japonii, Australii, Finlandii, ale też w Polsce maleje liczba osób regularnie uprawiających seks, a badania prof. Zbigniewa Izdebskiego i Polpharmy wskazują, że sukcesywnie spada odsetek osób zadowolonych ze współżycia.

To tylko niektóre ze szkodliwych konsekwencji pornografii. Należałoby wspomnieć o takich kwestiach jak częste przedmiotowe przedstawianie kobiet (argument, który z prawicą dzieli część lewicy) czy patologiczne zjawiska w branży treści dla dorosłych, począwszy od uzależnień, a skończywszy na samobójstwach.

Jak wspomniałem, zdania na temat szkodliwości pornografii są jednak podzielone. Pojawia się wiele publikacji wskazujących na to, że problem nie jest taki duży. Tyle że nawet brytyjski dziennik „Guardian", uważany za lewicowy i liberalny, opisywał na początku lutego pracę seksualnych edukatorek tłumaczących uczniom, jak bardzo realia filmów porno różnią się od rzeczywistości. Ceniona za rzetelne, akademickie podejście do faktów strona The Conversation cytuje badania Rachel Anne Barr z Uniwersytetu Lavala w Kanadzie mówiące o tym, że paradoksalnie „rozrywka dla dorosłych" sprawia, że nasz mózg zaczyna przypominać mózg nastolatka, predysponując do kompulsywnego zachowania i złych decyzji życiowych.

Jak sprawdzić internautę

Problem więc istnieje i będzie się pogłębiał wraz z rozwojem techniki. Wspominana na początku technologia deepfake będzie z roku na rok udoskonalana, zwłaszcza że odpowiedzialne za nią są uczące się algorytmy. Coraz szybsza transmisja danych i upowszechnienie internetu będą prowadzić siłą rzeczy także do dalszego rozpowszechnienia pornografii. Korzystanie z niej będzie coraz bardziej przypominać realne doznania, pozbawione jednak trudnych czy negatywnych aspektów. Porno będzie więc stanowić coraz silniejszą konkurencję dla współżycia. To wszystko oznacza, że najprawdopodobniej nasilą się problemy z uzależnieniami, dysfunkcjami seksualnymi i wadliwym ukształtowaniem myślenia o seksie u młodych ludzi.

Czy istnieje wyjście z tej sytuacji? Z pewnością dajemy się złapać w pułapkę paradoksu wolności. Pragniemy wolnego i łatwego dostępu do różnych treści, także erotycznych, dla osób dorosłych. Takiej wolności współcześnie w świecie zachodnim nikt nie neguje. Z drugiej strony – mając świadomość omawianych problemów – chcielibyśmy uchronić dzieci przed zbyt wczesnym oddziaływaniem pornografii. Rzecz w tym, że to bardzo trudne.

Świat nowoczesnych technologii przynosi wiele problemów, które było stosunkowo łatwo obejść jeszcze w XX wieku. Przykładem spoza sfery porno może być choćby masowe upowszechnianie filmów i muzyki, chronionych prawem autorskim. Częściowym wyjściem z tej sytuacji jest tworzenie dobrze funkcjonujących i świetnie wyposażonych serwisów streamingowych, będących konkurencją dla nielegalnego pobierania treści. W branży erotycznej jest trudniej. Kioskarz mógł bez problemu odmówić sprzedaży papierowego magazynu pornograficznego młodemu człowiekowi, który nie wylegitymował się dowodem osobistym. Sprzedawcy nie wpuszczali niepełnoletnich do sex shopów, a ochroniarze – do domów publicznych. Przypadki naruszenia tych zasad mogły być w prosty sposób monitorowane i karane.

W przypadku pornografii online, która dostarczana jest często z rozproszonych serwerów znajdujących się w innych krajach, i która pobierana jest bez bezpośredniego kontaktu odbiorcy z dostawcą, weryfikacja wieku jest dużo trudniejsza niż w przypadku kioskarza czy sprzedawcy w sklepie z erotycznymi gadżetami. Prawo wymusza co prawda deklarację pełnoletności na osobie chcącej wejść na stronę pornograficzną, jednak jest to mało skuteczne rozwiązanie. W amerykańskim stanie Utah (jednym z tych, które uznały powszechność pornografii za problem zdrowia publicznego) pojawiła się propozycja umieszczania na takich stronach ostrzeżeń dotyczących negatywnego wpływu treści na umysły – i choć propozycja wywołała dużą niechęć wśród obrońców wolności słowa, to też nie wydaje się skuteczne.

Rząd brytyjski z kolei próbował wprowadzić regulację narzucającą sprawdzanie dokumentów w celu weryfikacji wieku użytkowników stron pornograficznych. Podobne pomysły pojawiły się w Polsce, projekt stosownej ustawy jest na etapie prac legislacyjnych. Miała być ona wzorowana na rozwiązaniach brytyjskich, jednak Brytyjczycy ostatecznie zrezygnowali z ubiegłorocznych pomysłów: regulacja była kontrowersyjna z punktu widzenia ochrony danych osobowych, a poza tym okazało się, że system bardzo łatwo obejść.

Kolejne rozwiązania są przygotowywane zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Polsce. Rozważa się stosowanie metod biometrycznych (np. rozpoznawania twarzy), ale duża część współczesnego sprzętu nie nadaje się do ich zastosowania. Jedno jest pewne – przy ogromnej skali zjawiska okazuje się, że klasyczny model libertariański zawodzi. Zasada „chcącemu nie dzieje się krzywda" w wirtualnym świecie okazuje się dużo trudniejsza do zachowania, gdy w grę wchodzą dzieci. Rozwiązaniem nowych problemów mogą być tylko innowacje. 

Jarema Piekutowski jest socjologiem, ekspertem ds. społecznych „Nowej Konfederacji"

W grudniu ubiegłego roku Evan Jacoby, dziennikarz kanadyjsko-amerykańskiego magazynu „Vice", przeprowadził ryzykowny eksperyment – zlecił wykonanie pornograficznego filmu ze swoim udziałem. Istota eksperymentu polegała jednak na tym, że Jacoby nie zagrał w takim filmie. Znalazł za to twórcę, który za jedyne 30 dolarów połączył jego twarz z ciałem aktora istniejącego filmu porno.

Deepfake – technika nakładania obrazu twarzy ludzkiej na dowolny inny obraz – jest co prawda powszechnie potępiany, ale nietrudno znaleźć stronę internetową z ofertami takich praktyk. „15-sekundowy film na Instagramie ma 450 klatek, co wystarcza do stworzenia zbioru danych o fizjonomii, czyli »zestawu twarzy«" – pisze Jacoby. „Taki zestaw wystarczy do wytrenowania odpowiedniego algorytmu w celu dodania własnej twarzy do innego ciała".

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi