Prezes Ordo Iuris zapowiedział interwencję w sprawie zdjęcia z ubiegłotygodniowej parady równości, przedstawiającego mężczyznę trzymającego na smyczy klęczącą kobietę w masce pandy, w towarzystwie nie całkiem małej, ale z pewnością poniżej „wieku zgody" dziewczynki. Można odnieść wrażenie, że cała trójka jest rodziną, kobieta nie wygląda na zmuszoną do czegokolwiek, a dziecku też chyba nie dzieje się szczególna krzywda. Nie jestem fanką takich zachowań w przestrzeni publicznej, która nie jest odpowiednim miejscem na ekspresję własnych upodobań seksualnych, ale trudno mi znaleźć na nie paragraf, jeśli kobieta nie tylko się zgodziła, ale też chętnie i z uśmiechem w tym uczestniczyła.




Pewien prawicowy publicysta wrzucił kiedyś na Twittera zdjęcie kajdanek i pejcza jako zapowiedź romantycznego wieczoru z żoną i nikomu nie przyszło do głowy interweniować, choć przecież bicie żony pejczem jest „poważniejsze" niż prowadzenie jej na smyczy w masce pandy. Dorośli ludzie umieją się jednak pogodzić z odmiennymi preferencjami innych dorosłych ludzi, dopóki nikomu nie dzieje się fizyczna lub psychiczna krzywda. Nie muszę rozumieć, żeby przyjąć do wiadomości, że niektórzy tak lubią. Mogę się tylko dziwić, że Ordo Iuris nie interweniowało w sprawie filmu „50 twarzy Greya", który w Polsce był dozwolony od lat 16...

Jeśli wierzyć zapowiedzi szefa Ordo Iuris, można się spodziewać prokuratorskiej interwencji w sprawie całego zdarzenia jako nieprzyzwoitego i krzywdzącego zarówno kobietę, jak i dziecko. Trzeba będzie zatem ustalić tożsamość mężczyzny ze zdjęcia i przesłuchać go na okoliczność rzekomego krzywdzenia swojej żony, a kto wie – ponieważ ofiarą ma tu być także córka pary, niewykluczone, że i ona będzie musiała odpowiedzieć na szereg pytań na temat tego, co rodzice robią w domu. Jeśli sam udział w paradzie jej nie zaszkodził, to z pewnością zaszkodzi jej najpierw publiczne, a potem urzędowe uświadamianie jej, że jest ofiarą swoich zboczonych rodziców. Ale to jest koszt, który Ordo Iuris, „z troski" o nią, jest w stanie ponieść. Ciekawe, co jeszcze gotowi są zrobić „dla dobra" tego dziecka. Odebrać je rodzicom?