Streszczenie tej książki to zadanie karkołomne, ale przyjmijmy, że główną oś stanowi tu historia małżeństwa nauczycieli, wychowanych na pograniczu polsko-ukraińskim, których uformowała wojna i powojenna bieda. Julia Fiedorczuk w swojej poezji traktuje ludzkie istnienie jako jedno z wielu w całym kosmosie natury, pewnie dlatego kolejne pojedyncze losy i postaci piętrzą się tu tak samo jak bujna roślinność, o której pisze ze znawstwem. Podobnie jest z językiem, który w wierszach i powieści Fiedorczuk żyje na równych prawach obok pszczoły, jaśminu i deszczu. Poetka traktuje go jako kolejny żywioł w strukturze świata i na tym właśnie zasadza się oryginalność jej spojrzenia. Bez tej wyjątkowej perspektywy opowieść zmierzająca ku tkliwej, naiwnej harmonii ludzi i zwierząt byłaby nieznośna.




Ta książka stanowi również zachwyt nad dźwięcznością oraz urodą słowa razem z jego uwodzącą rytmiką. Wreszcie „Pod słońcem" to opowieść z ducha biblijna – ze swym poczuciem kruchości życia, przemijania, choć więcej tu samego zachwytu nad przyrodą oraz jej kołowrotkiem życia i śmierci niż rezygnacji.