„Klink”: Coś dla ryzykantów

Karcianka „Klink” udowadnia, że cyferki bawią nie tylko księgowych.

Publikacja: 27.09.2024 17:00

„Klink”: Coś dla ryzykantów

Foto: mat.pras.

Na pierwszy rzut oka „Klink” nie przekonuje. Ot, talia 63 kart, a na nich liczby od -5 do 20. Owszem, ładnie wydrukowane, kolorowe, ale jak nimi grać? Darrell Cannon wpadł jednak na pomysł, by zmusić uczestników zabawy do szacowania ryzyka i decydowania na tej podstawie o przebiegu rozgrywki.

Celem gry jest zebranie kolekcji kart o jak najniższej łącznej wartości. W swojej turze gracz ciągnie dwie karty i kładzie je przed sobą. Zakryte! Jedną z nich może podejrzeć, nie pokazując nikomu. Następnie musi zadecydować, czy chce obie zatrzymać, czy też przekazać kolejnemu uczestnikowi. Decyzję tę podejmuje w ciemno – w końcu nie zna drugiej karty; nie wie, jakiej jest wartości.

Czytaj więcej

„Harry Potter: Quidditch Champions”. Latanie na miotle nie jest trudne. Recenzja

Jeśli zdecyduje się karty zatrzymać, odkrywa obie i może skorzystać z dwóch efektów specjalnych. Jeśli ma w swojej kolekcji dwie takie same karty (na przykład dwie „dwójki”), to równoważą się one i nie liczą do łącznej wartości jego zbioru. Dlatego warto polować na takie pary! Jeśli natomiast gracz ma trzy kolejne karty, może skorzystać z dostępnych zdolności specjalnych i np. oddać część swoich kart rywalom bądź wymienić je.

Jeśli gracz nie zdecyduje się zatrzymać wyciągniętych kart, przekazuje je kolejnemu uczestnikowi zabawy, który staje przed identyczną decyzją: podgląda wybraną kartę, a potem może parę zatrzymać lub przekazać dalej. Gdy wrócą one do gracza, który je wyciągnął, ów nie ma już wyboru – musi je zatrzymać. I tyle!

„Klink” to wciągająca karcianka, która przypadnie do gustu osobom o żyłce hazardowej. Nie ma tu co prawda licytacji, ale jest owo szacowanie ryzyka i niezwykłe emocje towarzyszące każdej podejmowanej decyzji.

Michał Zacharzewski, Zdalaodpolityki.pl

Na pierwszy rzut oka „Klink” nie przekonuje. Ot, talia 63 kart, a na nich liczby od -5 do 20. Owszem, ładnie wydrukowane, kolorowe, ale jak nimi grać? Darrell Cannon wpadł jednak na pomysł, by zmusić uczestników zabawy do szacowania ryzyka i decydowania na tej podstawie o przebiegu rozgrywki.

Celem gry jest zebranie kolekcji kart o jak najniższej łącznej wartości. W swojej turze gracz ciągnie dwie karty i kładzie je przed sobą. Zakryte! Jedną z nich może podejrzeć, nie pokazując nikomu. Następnie musi zadecydować, czy chce obie zatrzymać, czy też przekazać kolejnemu uczestnikowi. Decyzję tę podejmuje w ciemno – w końcu nie zna drugiej karty; nie wie, jakiej jest wartości.

Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Taki pejzaż
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku