„Strange Darling”: Nagi instynkt w dobie #metoo

Gdyby w latach 90. „Strange Darling” J.T. Mollnera trafiło na półki w wypożyczalni VHS, to najprędzej pomiędzy mroczne thrillery Davida Finchera a czarne komedie braci Coen.

Publikacja: 30.08.2024 17:00

Strange Darling”, reż. J.T. Mollner, dystr. Kino Świat

Strange Darling”, reż. J.T. Mollner, dystr. Kino Świat

Foto: mat.pras.

Jesteś mordercą?” – pytanie, które Dama zadaje Demonowi, okazuje się całkiem uzasadnione. Jak sama bohaterka zaznacza, we współczesnym świecie na kobiety czyha mnóstwo niebezpieczeństw, a ona sama aż prosi się o kłopoty. Właśnie siedzi w samochodzie na parkingu z obcym facetem. Zaraz zamierzają udać się do motelu, aby skonsumować dopiero co zawartą znajomość. „Nie” – odpowiada zdecydowanie mężczyzna. A przecież chwilę wcześniej widzieliśmy, jak ze strzelbą goni ją po lesie. Bo w „Strange Darling” najpierw oglądamy skutek, a dopiero potem przyczynę.

Scenarzysta i reżyser J.T. Mollner dzieli swoją opowieść na sześć rozdziałów i prezentuje je w achronologicznej kolejności. Rzuca nas w sam środek fabuły, ale zanim dojdzie do zakończenia, cofa się do początku. W pierwszej połowie filmu wykorzystuje ten zabieg, aby wzmóc suspens. Buduje napięcie, kiedy oglądamy rozgrywającą się w pokoju motelowym psychodramę. Ale gdy produkcja skręca w stronę thrillera, zaburzenia fabularnej linearności pomagają zaskakiwać widza. Trudno mieć pretensje o tę montażową formę gaslightingu, bo dzięki niej „Strange Darling” zmienia się w chaos kontrolowany. Poprzez narracyjne zabawy igra z naszymi oczekiwaniami, napełniając wyświechtane klisze świeżą energią.

Czytaj więcej

Czy film „Twisters” porywa z mocą tornada?

„Strange Darling” to w swej istocie całkiem prosta opowieść. Opiera się na ogranym motywie zabawy w kotka i myszkę. Kto kogo przechytrzy, dowiadujemy się za pomocą gatunkowych powidoków. Już samo wprowadzenie przywodzi na myśl „Teksańską masakrę piłą mechaniczną”. Głęboki głos lektora zapewnia nas, że fabuła korzysta z prawdziwej (wcale nie!) historii seryjnego mordercy, który przez wiele lat terroryzował zachodnie Stany Zjednoczone. Nawet jeśli cała produkcja została zrealizowana na taśmie 35 mm, nie należy się po niej spodziewać dokumentalnej surowości w stylu wspomnianego filmu Tobe'a Hoopera. Mollner lubi stylizować przedstawiane wydarzenia. Jaskrawoczerwony kostium Damy kontrastuje więc z oślepiającymi promieniami słońca, a w scenach nocnych na bohaterów padają neonowe światła. Kamera Giovanniego Ribisiego – aktora debiutującego jako autor zdjęć filmowych – nie wstydzi się ich erotycznych gierek, ale zamiast romantycznego nastroju tworzy surrealistyczną atmosferę.

„Strange Darling” za pieszczotami bowiem nie przepada. Jest brutalne i agresywne. Nie szczędzi widzom widoku krwi i otwartych ran, chętnie nas nimi przytłaczając. Niespodziewanie uderza głośną muzyką, manipulując naszymi emocjami. Ścieżka dźwiękowa staje się tu pełnoprawnym narzędziem narracyjnym. Kiedy akurat nie naciera z wściekłością, delikatne i powolne kompozycje wokalistki Z Berg wprawiają w niepokój. Z tego dualizmu rodzi się pełen napięcia klimat, który reżyser chętnie przełamuje ironią. Gdy Dama walczy o życie, napotykając na swej drodze kolejne „dobroduszne” osoby, Mollner serwuje nam mnóstwo tragikomicznych splotów okoliczności. Nie stroni przy tym od anegdot, dając publiczności chwile wytchnienia od szalonego tempa. Gdyby w latach 90. produkcja trafiła na półki w wypożyczalni VHS, to najprędzej pomiędzy mroczne thrillery Davida Finchera a czarne komedie braci Coen.

„Strange Darling” okazuje się tyleż nieobliczalne co perwersyjne. Za sprawą przebojowej formy to, co ma zadawać ból, sprawia tu widzowi przyjemność. Dzięki temu Mollner prezentuje wojnę płci w sarkastycznym tonie, zadając całkiem poważne pytania o osiągnięcia ruchu #MeToo – zmiany w relacjach międzypłciowych i utrwalenie genderowych stereotypów, które może prowadzić do nadużyć. Nawet jeśli w ostatnim akcie odpowiedzi na nie okazują się płytkie albo wręcz cyniczne, produkcja do samego końca pozostaje solidną rozrywką. O ile oczywiście ktoś lubi bawić się na ostro.

Jesteś mordercą?” – pytanie, które Dama zadaje Demonowi, okazuje się całkiem uzasadnione. Jak sama bohaterka zaznacza, we współczesnym świecie na kobiety czyha mnóstwo niebezpieczeństw, a ona sama aż prosi się o kłopoty. Właśnie siedzi w samochodzie na parkingu z obcym facetem. Zaraz zamierzają udać się do motelu, aby skonsumować dopiero co zawartą znajomość. „Nie” – odpowiada zdecydowanie mężczyzna. A przecież chwilę wcześniej widzieliśmy, jak ze strzelbą goni ją po lesie. Bo w „Strange Darling” najpierw oglądamy skutek, a dopiero potem przyczynę.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi
Materiał Promocyjny
Zarządzenie flotą może być przyjemnością
Plus Minus
Przydałaby się czystka