Mroczna, industrialna produkcja trafi do serc graczy, którzy 30 lat temu uwielbiali takie produkcje jak niezapomniany „Alien Breed”. A więc nieskomplikowane wizualnie strzelaniny z widokiem z lotu ptaka, w których refleks jest równie przydatny, co sprawny umysł i zdolność do kombinowania. W „Empty Shell” gracz wciela się w najemników, którzy otrzymali intratne zlecenie. Mają dotrzeć do opuszczonej fabryki na wysepce u brzegów Japonii, przeczesać ją, znaleźć to, czego zażyczy sobie zleceniodawca, a następnie wrócić w jednym kawałku do domu. Na miejscu okazuje się, że zakład wcale nie jest pusty. Roi się w nim od niebezpiecznych istot, które gotowe są położyć trupem nawet najtwardszego z twardzieli.

Czytaj więcej

„Mrówki: Kolejno odlicz": Jak sumują się mrówki

Gra wydana przez polską firmę Hyperstrange to tzw. survival rougelike. Pierwsze słowo definiuje cel gracza; ma przeżyć jak najdłużej w krańcowo nieprzyjaznym środowisku. Drugie określa mechanikę zabawy. Otóż za każdym razem, gdy kierowany przez gracza najemnik zginie, pojawia się następny odważny z przypadkowym wyposażeniem w rękach. Jednocześnie od nowa generują się lokacje. Nie wyglądają już tak samo jak poprzednio, zadania, kryjówki i sprzęty mogą być inne i znajdować się w innych miejscach!

Wspomniane sprzęty obejmują zarówno bronie „podręczne”, jak choćby łomy, jak i rozmaite karabiny, granaty czy wieżyczki strzelające. Dzieje się więc sporo, a minimalistyczna, czarno-biała grafika przywołuje klimat lat 70. XX wieku, czasy monitorów CRT i systemów DOS. „Empty Shell” to jedna z tych niepozornych gier, które potrafią podnieść ciśnienie.