Wyobraźmy sobie społeczeństwo posadzone przy długim stole. U szczytu siedzi „władca” danej epoki – król, prezydent lub premier. Po prawej i lewej zasiadają dzierżący największą po nim władzę. Następnie najbogatsi we władzę ekonomiczną. Kolejno – kreatorzy opinii, gustów intelektualnych i estetycznych. Za nimi klasa średnia, prekariat, na końcu biedota. Serwowanie jedzenia rozpoczyna się od władcy, kelnerzy przynoszą dania według kolejności zasiadania. Każdy wyjdzie syty, jeśli kelnerów i jedzenia jest w bród.
Różne kraje to różne stoły. Jeszcze w latach 90. różnice pomiędzy stołami były ogromne. Ci u szczytu stołu w Chinach patrzyli z zazdrością na posiłek klasy średniej w USA. Globalizacja zmniejszyła różnice pomiędzy stołami, zwiększając jednakże różnice wewnątrz każdego z nich. Uczty u szczytów stołów są sobie bliższe niż doświadczeniu pośrodku któregokolwiek z nich. Najbardziej drastycznym przykładem nierówności jest oczekiwana długość życia – najbiedniejsi np. w USA i Francji żyją o 13–15 lat krócej niż najzamożniejsi obywatele.
Czytaj więcej
Zdrowie, edukacja, bogactwo. Na jakiej podstawie oceniać te kategorie? Jakie statystyki są miarodajne? Czy jesteśmy zdrowsi niż Włosi? Czy doganiamy gospodarkę Niemiec szybciej niż Czechy? Czy jesteśmy bogatsi niż Grecy? Otóż takie dane istnieją, warto umieć je czytać, zwłaszcza że politycy lubią nimi manipulować.
Napięcie rośnie, jeśli jedzenia jest za mało lub przychodzi ono zbyt późno w porównaniu do szczytu stołu i oczekiwań. Długość stołu uniemożliwia prowadzenie jednej rozmowy. Siedzący w środku zgadują temat rozmów na drugim końcu. Domysły przeradzają się w głuchy telefon, co prowadzi do nieufności i teorii spiskowych, niepewności czy jedzenie dotrze do wszystkich. Narasta tęsknota za mityczną przeszłością, z jedną narracją, porządkiem i równością. Tęsknota za wspólnotą siedzącą wokół ogniska. Pojawiają się rzecznicy wywrócenia stolika.