Studio Odd Meter, które od niedawna działa w Kazachstanie (wcześniej w Moskwie), postanowiło opowiedzieć o wierze i Kościele prawosławnym. To dość oryginalny temat jak na grę komputerową – mamy do czynienia z produkcją nietypową, niby klasyczną przygodówką z widokiem z perspektywy trzeciej osoby, a jednak mocno osadzoną w rosyjskiej prowincji i dokonująca wiwisekcji jej mentalności.

Czytaj więcej

„Smoki z głębin”: Rafy, smoki i piraci

Tytułowa Indika jest XIX-wieczną zakonnicą żyjącą za murami monastyru. Poniewierana przez przełożoną, postanawia wyruszyć w drogę. W surrealistycznej chwilami wędrówce towarzyszy jej diabeł, który pełni rolę narratora. Pojawia się też zbiegły skazaniec Ilia, który ani chybi uwierzy, że odzyska chorą rękę, jeśli będzie odpowiednio głośno dowodził swojej głębokiej wiary. „Indika” wydaje się grą nasyconą znaczeniami, stawiającą pytania i niekoniecznie udzielającą na nie odpowiedzi. Chwilami ociera się o traktat moralny. Jednocześnie to wciąż gra rozpisana na jakieś pięć godzin zabawy, łącząca proste zagadki logiczne z kilkoma zaledwie zadaniami zręcznościowymi. Nietypowo zrealizowano retrospekcje, które przybrały tu wygląd klasycznej, 16-bitowej platformówki. Dla twórców najważniejsza jest bowiem opowieść zapewniająca swobodę interpretacji.

Technicznie gra stoi na przyzwoitym poziomie. Zasypany śniegiem świat prostych, drewnianych budynków i bielonych murów tworzy niezwykły klimat. Brakuje tu animacji, wiele widocznych na ekranie przedmiotów nie porusza się choćby na wietrze, stanowiąc nieruchome dekoracje. Nie przeszkadza to jednak we wczuciu się w opowieść o Indice. Dziwną opowieść, ale dającą do myślenia.

Michał Zacharzewski, Zdalaodpolityki.pl