Ale czy na pewno gady? Nie jest pewne, czym naprawdę były smoki. Dinozaurami? Przybyszami z innych planet? Majakami po spożyciu halucynogennych ziół? A może rybami, bo przecież bestie z gry planszowej „Smoki z głębin” uwielbiają przesiadywać w wodzie?

Plansza składa się z czterech akwenów zwanych królestwami, gdzie grasują paskudni piraci. Gracze (dwie–pięć osób) otrzymują znaczniki smoczych łbów w ściśle określonej liczbie oraz nieograniczoną ilość smoczych ciał w tym samym kolorze. Podczas zabawy gracze odwzorowują na planszy wzory z wybranych kart… właśnie za pomocą smoków. Stworzenia te muszą łączyć się z wyspą centralną lub smokiem innego gracza, nie mogą zaś stykać się ze smokami w tym samym kolorze. Ten element gry przypomina nieco zapełnianie studni w „Tetrisie” i jest formą układanki.

Czytaj więcej

„Alone in the Dark”: Bestie i zagadki

Ale takiej układanki, w której ruchy nie mogą być przypadkowe. Jeśli smok znajdzie się na polu z wirem morskim, gracz musi zapłacić dwie złote monety. Można je zyskać, układając go na polach z wizerunkiem owych monet bądź za odpowiednie sąsiedztwo. W ten sam sposób zbiera się też pirackie statki i karty rafy koralowej. Te ostatnie zapewniają moce specjalne. Do tego dodać należy możliwość realizowania misji…

Gra jest nieskomplikowana i wciągająca. Rozgrywka trwa ok. 30 minut i jest pozbawiona negatywnej interakcji. Wygrywa ten gracz, który najlepiej główkuje i ma wyobraźnię przestrzenną. Losowość została ograniczona, co z pewnością spodoba się bardziej doświadczonym graczom. Choć nawet uczniowie młodszych klas podstawówki poradzą sobie z wyzwaniami stawianymi w „Smokach z głębin”.