Irena Lasota: Byle tak dalej

18 maja przypada 80. rocznica wywiezienia z Krymu całej ludności krymsko-tatarskiej. Zburzenie do tego dnia mostu Krymskiego na pewno zostałoby przyjęte przez sojuszników i sympatyków Ukrainy z zachwytem.

Publikacja: 26.04.2024 17:00

Irena Lasota: Byle tak dalej

Foto: AFP

Przyjemnie jest pisać ten felieton w dniu, w którym Senat USA zatwierdził pomoc wojskową dla Ukrainy. Problem był z Izbą Reprezentantów, gdzie projekt przeleżał przez ponad cztery miesiące, i bywały dni, kiedy nawet najwięksi optymiści tracili nadzieję, że Stany będą w stanie pomóc Ukrainie na czas.

Czas jest znamienny – zbliża się bowiem maj. Z jednej strony 9 maja jest bardzo ważnym dniem dla Rosji. Jest to nie tylko rocznica zakończenia II wojny światowej. W oficjalnej mitologii ZSRS sam, własnymi rękami, zwłaszcza blondsłowiańskich chłopców, pobił tego Hitlera. Częścią mitologii jest, że Hitler był odwiecznym wrogiem Rosji i ZSRS, a wojna rozpoczęła się od knowań zachodnich państw, które wraz z Polską chciały skłonić go do zaatakowania Stalina i jego wielkiego kraju.

Czytaj więcej

Irena Lasota: My, putinolodzy

Wiemy, że Rosjanie z żadnego pokolenia nie słyszeli nic ani o pakcie Ribbentrop-Mołotow, ani o tym, że armia sowiecka od września 1939 r. napadała na sąsiednie państwa, w tym na Polskę, Finlandię, Litwę, Łotwę, Estonię i Rumunię. Nie wiedzą o tym ani chłopi, ani robotnicy, ani inteligencja, ani politycy. A jeśli wiedzą, to i tak w to nie wierzą. Kilka lat temu, już po inwazji na Krym w 2014 roku, znajomi przeprowadzali w Rosji nieformalny, ale bardzo porządny test historyczny. Większość odpowiadających nie była pewna, czy USA były w czasie wojny po stronie Stalina, czy Hitlera, ale skłaniała się raczej ku tej drugiej hipotezie.

Doroczne defilady na placu Czerwonym są bardzo ważne nie tylko, by pokazać militarną moc (co do której coraz więcej Rosjan ma stosunek sceptyczny), ale by jeszcze bardziej związać węzeł historii. Dziś, tak jak zawsze, jesteśmy ofiarą i musimy się bronić. Napadli na nas Ukraińcy, którzy są nazistami, tak jak Hitler, a podpuścili ich do tego tradycyjni sojusznicy Niemiec hitlerowskich, tacy jak Polacy czy Brytyjczycy. Przy dokładniejszym przepytywaniu może się nawet okazać, że jedynym (tradycyjnym) europejskim przyjacielem Rosji są Węgry.

Więc można sobie pomarzyć, że Ukraina się spręży i 9 maja zaznaczy swoją obecność na placu Czerwonym. Chociaż bardziej prawdopodobne jest, że 18 maja albo wcześniej rakiety ukraińskie zburzą most zwany raz Krymskim, a raz Kerczeńskim.

Więc można sobie pomarzyć, że Ukraina się spręży i 9 maja zaznaczy swoją obecność na placu Czerwonym. Chociaż bardziej prawdopodobne jest, że 18 maja albo wcześniej rakiety ukraińskie zburzą most zwany raz Krymskim, a raz Kerczeńskim. Most postawiono nakładem prawie 4 mld dolarów w 2018 r. i stosunkowo duże tempo budowy oraz zainteresowanie nią władz wskazywały, że dla Moskwy jest on bardzo ważną inwestycją wojskowo-polityczną. Zburzenie tej przeprawy, zbudowanej z naruszeniem prawa międzynarodowego, na pewno zostałoby przyjęte przez sojuszników i sympatyków Ukrainy z zachwytem. A 18 maja przypada 80. rocznica wywiezienia z Krymu całej ludności krymsko-tatarskiej. Wywożono ją do Azji Środkowej w bydlęcych wagonach, jedna czwarta nie przeżyła, a do upadku Związku Sowieckiego Moskwa nie dopuszczała Tatarów Krymskich do powrotu.

Dzisiaj władze rosyjskie aresztują, zabijają, skazują na długie więzienie Tatarów Krymskich pod byle pretekstem i wywożą ich do więzień oraz obozów na dalekiej Syberii. A kilku historycznych ich przywódców, w tym Mustafa Dżemilew, którego nie wpuszczono z powrotem na Krym 3 maja 2014 r., mieszka w Kijowie, są członkami parlamentu i rządu, i przypominają wszystkim, że Krym należy do Ukrainy.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Rządzący nad Wisłą są niekonsekwentnymi optymistami

I na koniec kilka dobrych wiadomości w skrócie: Ramzan Kadyrow jest podobno śmiertelnie chory. Po 17 latach jego rządów przypominających dyktatury afrykańskie z lat 70. kadyrowszczyzna najprawdopodobniej rozpadnie się na skutek sił odśrodkowych i Putin straci swojego najważniejszego sojusznika (lub w języku polityki polskiej – przyjaciela).

Rosja wycofuje z Kaukazu 2500 żołnierzy tzw. sił pokojowych. Po kilku latach bezpiecznego i miłego życia wśród pomarańczy i dobrego wina istnieje obawa, że front ukraiński nie spotka się z ich entuzjazmem.

I na koniec: liczba dezerterów z armii rosyjskiej wzrosła dziesięciokrotnie w porównaniu z poprzednim rokiem. Serwis Mediazona podaje, że w marcu na terenie Federacji Rosyjskiej odbywały się dziennie 34 procesy za dezercję.

Byle tak dalej.

Przyjemnie jest pisać ten felieton w dniu, w którym Senat USA zatwierdził pomoc wojskową dla Ukrainy. Problem był z Izbą Reprezentantów, gdzie projekt przeleżał przez ponad cztery miesiące, i bywały dni, kiedy nawet najwięksi optymiści tracili nadzieję, że Stany będą w stanie pomóc Ukrainie na czas.

Czas jest znamienny – zbliża się bowiem maj. Z jednej strony 9 maja jest bardzo ważnym dniem dla Rosji. Jest to nie tylko rocznica zakończenia II wojny światowej. W oficjalnej mitologii ZSRS sam, własnymi rękami, zwłaszcza blondsłowiańskich chłopców, pobił tego Hitlera. Częścią mitologii jest, że Hitler był odwiecznym wrogiem Rosji i ZSRS, a wojna rozpoczęła się od knowań zachodnich państw, które wraz z Polską chciały skłonić go do zaatakowania Stalina i jego wielkiego kraju.

Pozostało 82% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi