Bogusław Chrabota: Seriale spływają krwią

Po raz kolejny mamy japońską inwazję. Tym razem Japonia powraca nie dzięki jakiejś nowej technologii, zdarzeniom cywilizacyjnym czy polityce, ale za sprawą popkultury i nowej wersji serialu „Szogun”.

Publikacja: 22.03.2024 17:00

"Szogun"

"Szogun"

Foto: materiały prasowe

Świetnie pamiętam poprzednią wersję, z niezapomnianym Richardem Chamberlainem w głównej roli. Tamten serial NBC z 1980 r. triumfował na całym świecie. U nas jego kariera była jeszcze bardziej zawrotna ze względu na wyjątkowe czasy. Polska stanu wojennego była wyjątkowym tłem dla tej porywającej i egzotycznej historii. Byliśmy spragnieni wolności; telewizja zaś, jako substytut okna na świat, karmiła nas jej iluzją. Z gruntu fałszywą, choć w przypadku „Szoguna” wyjątkowo piękną. Swoją drogą ilu Polaków zakochało się dzięki serialowi w Japonii? Trudno policzyć, ale było ich wielu, by wspomnieć choćby piszącego te słowa.

Dziś „Szogun” wraca w nowej odsłonie na platformie Disneya. W porównaniu z wersją sprzed 40 lat to kino wyjątkowo współczesne. Dopracowane w najdrobniejszym szczególe, epickie i… wyjątkowo krwiożercze. Tu w opisie historycznej Japonii nie ma pardonu. Obyczaje są okrutne, a twórcy korzystają z tego faktu nadzwyczaj obficie. Głowy ciętych samurajskimi mieczami ofiar sypią się jak konfetti. Krew tryska tak intensywnie, że po zdjęciach pewnie godzinami trzeba czyścić kamery. Trup zaś ściele się tak gęsto, że trudno nie spytać, czy w istocie takie to były czasy, czy też filmowcy zatracili się w manierze Quentina Tarantino? Nie wiem. Pewnie jedno i drugie. Dosłowność opowieści idzie w parze z barbarzyńskimi obyczajami bohaterów swojego czasu.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Po agresji Rosji na Ukrainę nasz świat się wywrócił

O tym, że jest właśnie tak, nie inaczej, przekonuje inny serial, który właśnie przeżywa swoje nowe życie. Tym razem to fantastyczny dokument ze stajni Netfliksa pt. „Era samurajów: Bitwa o Japonię”. Kanadyjsko-amerykański serial z 2021 r. opowiada dokładnie o tych samych czasach, co filmowana już drugi raz powieść Jamesa Clavella o fikcyjnym Johnie Blackthornie i siogunie Toronadze. Ten ostatni ma oczywiście swojego odpowiednika w historii, ale o nim za chwilę. Bo świetnie skądinąd zrealizowany dokument ma zupełnie inne ambicje od fabularnego serialu. Opowiada historię Japonii z przełomu XVI i XVII wieku, czyli z czasów, które w lokalnej historiografii mieszczą się między epokami Sengoku i Edo. Oto, targana przez dziesięciolecia wojnami domowymi, Japonia powoli zmierza do zjednoczenia pod panowaniem kolejnej dynastii siogunów. Nowe czasy wychodzą z niewielkiej prowincji Owari i mają twarz daimyō Nobunagi Oda. To lokalny feudał, młody przywódca, który ma odegrać rolę pierwszego z jednoczycieli podzielonego państwa.

Nobunagę przyrównuje się niekiedy do Aleksandra Macedońskiego. Jest wybitnym wodzem, reformuje armię, stosuje nowe strategie, masowo wprowadza do uzbrojenia swojej armii choćby broń palną. Nie popełnia błędów, nie ponosi klęsk. Zarazem napędza go gigantyczna, nigdy niezaspokojona ambicja. Znakiem rozpoznawczym zaś jest niespotykane okrucieństwo. Swoje rządy rozpoczyna od morderstwa brata, a później przez kolejne lata kariery staje się niemal egzekutorem własnego narodu. Każde nieposłuszeństwo, każdy przejaw niezgody czy buntu kończy się rzezią. Autorzy serialu nie tylko przedstawiają te fakty, ale ilustrują je z wyjątkową dosłownością. Nobunaga dokonuje masakry żołnierzy wrogich armii, całych społeczności buddyjskich wraz z ich klasztorami, a nawet populacji całych prowincji (Iga). Kroniki informują, że jego wojacy nie oszczędzali nikogo, ani kobiet, ani starców, ani dzieci. Po przejściu jego armii zostawała spalona, pokryta skorupą krwi i stosami kości ziemia. Liczyło się tylko posłuszeństwo.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Boję się o Polskę

Nie do końca wiadomo, czy kierowała nim polityka, czy osobiste szaleństwo. Na dłuższą metę nie ma to jednak znaczenia – padł ofiarą buntu i zdrady. Albo, innymi słowy, desperacji przerażonych jego czynami podwładnych. Otoczony w Kioto, opuszczony przez wojsko, popełnił rytualne seppuku w wieku 48 lat. Może był to zresztą właściwy czas, bo dalsza jego aktywność w lokalnej polityce musiałaby się wiązać z poważniejszym – jak mówimy dziś – uszczerbkiem demograficznym.

Po genialnym, choć strasznym Nobunadze jego dzieło zjednoczenia kontynuował następca, wierny generał Toyotomi, a po jego śmierci pierwowzór Clavellowskiego Toronagi, Ieyasu Tokugawa, założyciel dynastii, która rządziła Japonią do drugiej połowy XIX wieku. Tu wypada zostawić odniesienia historyczne i wrócić do serialu. I znów pytanie, czy epatujące niezwykłym wprost okrucieństwem sceny to ars poetica współczesnych twórców, czy realistyczne odwzorowanie obyczajów XVI-wiecznej Japonii? Jeśli to lustrzane odbicie historii, to musi przerażać kompletny antyhumanitaryzm tamtej epoki i cywilizacji. I rzecz dotyczy nie tylko Japonii, ale całego regionu. Podobnych rzezi doświadczała z rąk pobratymców także ludność Korei, Chin i całego Półwyspu Indochińskiego. Jak bardzo trzeba więc zweryfikować nasze myślenie o łagodnej naturze społeczeństw buddyjskich i jak na tym tle wyróżniała się w tamtej epoce chrześcijańska Europa.

Nikt nie przeczy potwornej eksterminacji podbijanej przez chrześcijan „pogańskiej” ludności Azji, obu Ameryk czy Afryki. Niemniej realia chrześcijańskiej Europy były inne; aż takich zbrodni na współwiercach nie dokonywano. A dziś? By oderwać się na chwilę od ekranu telewizora i spojrzeć na newsy ze wschodu. Putin – jaka to tradycja? Trudno mieć wątpliwości.

Świetnie pamiętam poprzednią wersję, z niezapomnianym Richardem Chamberlainem w głównej roli. Tamten serial NBC z 1980 r. triumfował na całym świecie. U nas jego kariera była jeszcze bardziej zawrotna ze względu na wyjątkowe czasy. Polska stanu wojennego była wyjątkowym tłem dla tej porywającej i egzotycznej historii. Byliśmy spragnieni wolności; telewizja zaś, jako substytut okna na świat, karmiła nas jej iluzją. Z gruntu fałszywą, choć w przypadku „Szoguna” wyjątkowo piękną. Swoją drogą ilu Polaków zakochało się dzięki serialowi w Japonii? Trudno policzyć, ale było ich wielu, by wspomnieć choćby piszącego te słowa.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Taki pejzaż
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku