Jan Maciejewski: Prometeusz się wstydzi

Francuscy parlamentarzyści sprawiali wrażenie, że najchętniej ustawiliby w centrum Zgromadzenia Narodowego fotel ginekologiczny albo pudełko środków wczesnoporonnych i obrzucili je kwiatami. Jak nową gilotynę, narzędzie obalania tyranii.

Publikacja: 15.03.2024 17:00

Jan Maciejewski: Prometeusz się wstydzi

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

Sprawdzałem dziesięć razy, czy to aby nie fake. Fragment jakiejś państwowej uroczystości albo może radość po zdobyciu mistrzostwa świata w piłce nożnej przed pięcioma laty. Ale wygląda na to, że jednak nie. Że naprawdę burzą oklasków i łzami radości, powszechnym entuzjazmem i w atmosferze zgody ponad podziałami Francja witała wpisanie prawa do zabijania dzieci do swej konstytucji. Ten, jak raczył wyrazić się Emmanuel Macron, „historyczny dzień dla Francuzów i sygnał dla świata”. Spróbujmy go więc odczytać.

Co tak naprawdę mówi Ojczyzna Praw Człowieka przez podniesienie prawa do zabijania ludzi do rangi jednego z fundamentów swego porządku? Nie wiesza już na drzwiach gabinetu zabiegowego wywieszki z napisem: „dramatyczna sytuacja” albo „dylemat, do rozstrzygnięcia którego prawo ma tylko kobieta”. Te czasy już się skończyły. Francuscy parlamentarzyści sprawiali raczej wrażenie, że najchętniej ustawiliby w centrum Zgromadzenia Narodowego fotel ginekologiczny i obrzucili go kwiatami. Nowa gilotyna. Instrument obalania tyranii. Narzędzia ustanawiania nowego porządku, lepszego świata.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Bruderszaft z Judaszem

Bo nie ma przecież Francji bez wysyłania „sygnałów dla świata”. Nie ma jej dumy, wielkości, misji – żadnej z tych rzeczy, bez których nie potrafi ona wyobrazić sobie własnego istnienia – bez wytyczania nowych ścieżek, świecenia przykładem, ustanawiania nowych zasad. O Francjo, tyś prawodawcą narodów! Nie jesteś państwem, ale latarnią morską. Dbasz o to, by świat nie rozbił się o skały zaprzaństwa i zabobonu. A robisz to zawsze w białych (jak braterstwo) rękawiczkach. Albo spisując konstytucję, albo coś do niej wpisując. Nie ma Francji bez wielkości, a jej wielkość spisana jest Literą Prawa. Kodeksy, Deklaracje, Konstytucje i Ustawy – dobrą nowinę postępu, Ewangelię Przyszłości głosisz, Francjo, w paragrafach. A świat niech się uczy: francuskiego i Człowieczeństwa.

Ty pierwsza zrozumiałaś, że władzę ma ten, kto ją ustanawia. Dlatego na twojej ziemi narodziły się prawa człowieka. Naiwni myśleli kiedyś, że są one tymi, które się człowiekowi należą. Ty od początku wiedziałaś, że są tymi, które człowiek ustanowił. A więc i człowiek może odebrać. Ale nie jakiś tam, barbarzyńca bez Ludzkości w sercu. Tylko Francuz. Pierwszym krokiem do odebrania jakiegokolwiek prawa jest skodyfikowanie go. Powiedzieć, że od teraz, na mocy tego aktu prawnego wszyscy są równi, to jak położyć gładź pod ustanawianie nowych hierarchii. Napisać, że wszyscy ludzie są wolni (z wyjątkiem, rzecz jasna, Murzynów w koloniach), to jak usypać fundament pod nowe więzienie. Twój poeta, Mallarmé, stwierdził, że w swoim pisaniu „zwycięsko wyszedł z walki z Bogiem”. Tylko twoich synów stać na taki triumf. To przecież ta sama walka, nieprawdaż? Trzeba było odebrać prawo do stanowienia praw Bogu, żeby przekazać je człowiekowi.

I kiedy patrzyłem na wiwatujący francuski parlament, również wstydziłem się, że jestem człowiekiem.

On zrobi to lepiej. Wszystko. Zaplanuje rzeczywistość tak, żeby nie było w niej miejsca na ucisk i cierpienie. Na jakąkolwiek niedoskonałość. Więc skąd ten wstyd, te wieczne zawahania? Czemu pani de Staël pisze o jednym ze swych rodaków to, co tyczyło się zapewne wielu z nich: „Rasa ludzka nie podoba mu się. Można powiedzieć, że wolałby mieć do czynienia z czymś innym niż z ludźmi”. I czemu ten wstyd staje się powszechny, czemu w twórcach Praw Człowieka człowiek konkretny wywołuje skrępowanie, rumieniec zawstydzenia? Prometeusz, po tym jak okradł bogów, zaczyna się wstydzić. Nie przed nimi, ale maszyną. Tą naprawdę doskonałą, wyzwoloną z całego brudu i niedoskonałości biologii. Gdyby tak człowiek był jak ona – wtedy Wielki Projekt wreszcie by się powiódł! Wszystkie nasze prawa i kodeksy byłyby przestrzegane. Maszyny przecież „rodzą się” bez usterek, słuchają się poleceń. Jeśli człowiek nie jest obrazem Boga, to skazany został na status wadliwej maszyny.

Odczytajmy więc sygnał wysłany przez Francję: „Jest nam wstyd, że jesteśmy ludźmi. I wstydu tego chcemy zaoszczędzić kolejnym pokoleniom”.

I kiedy patrzyłem na wiwatujący francuski parlament, również wstydziłem się, że jestem człowiekiem.

Sprawdzałem dziesięć razy, czy to aby nie fake. Fragment jakiejś państwowej uroczystości albo może radość po zdobyciu mistrzostwa świata w piłce nożnej przed pięcioma laty. Ale wygląda na to, że jednak nie. Że naprawdę burzą oklasków i łzami radości, powszechnym entuzjazmem i w atmosferze zgody ponad podziałami Francja witała wpisanie prawa do zabijania dzieci do swej konstytucji. Ten, jak raczył wyrazić się Emmanuel Macron, „historyczny dzień dla Francuzów i sygnał dla świata”. Spróbujmy go więc odczytać.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi