Sprawdzałem dziesięć razy, czy to aby nie fake. Fragment jakiejś państwowej uroczystości albo może radość po zdobyciu mistrzostwa świata w piłce nożnej przed pięcioma laty. Ale wygląda na to, że jednak nie. Że naprawdę burzą oklasków i łzami radości, powszechnym entuzjazmem i w atmosferze zgody ponad podziałami Francja witała wpisanie prawa do zabijania dzieci do swej konstytucji. Ten, jak raczył wyrazić się Emmanuel Macron, „historyczny dzień dla Francuzów i sygnał dla świata”. Spróbujmy go więc odczytać.
Co tak naprawdę mówi Ojczyzna Praw Człowieka przez podniesienie prawa do zabijania ludzi do rangi jednego z fundamentów swego porządku? Nie wiesza już na drzwiach gabinetu zabiegowego wywieszki z napisem: „dramatyczna sytuacja” albo „dylemat, do rozstrzygnięcia którego prawo ma tylko kobieta”. Te czasy już się skończyły. Francuscy parlamentarzyści sprawiali raczej wrażenie, że najchętniej ustawiliby w centrum Zgromadzenia Narodowego fotel ginekologiczny i obrzucili go kwiatami. Nowa gilotyna. Instrument obalania tyranii. Narzędzia ustanawiania nowego porządku, lepszego świata.
Czytaj więcej
Uzdrawiać chorych, rozmnażać chleb? A kto mu bronił?! Tylko niech na tym się skończy. Niech to będzie finał, a nie preludium. A wtedy pójdziemy razem. Nas dwóch i on. Siła, rozsądek i dobroczynność – czyż ta trójca nie jest święta?
Bo nie ma przecież Francji bez wysyłania „sygnałów dla świata”. Nie ma jej dumy, wielkości, misji – żadnej z tych rzeczy, bez których nie potrafi ona wyobrazić sobie własnego istnienia – bez wytyczania nowych ścieżek, świecenia przykładem, ustanawiania nowych zasad. O Francjo, tyś prawodawcą narodów! Nie jesteś państwem, ale latarnią morską. Dbasz o to, by świat nie rozbił się o skały zaprzaństwa i zabobonu. A robisz to zawsze w białych (jak braterstwo) rękawiczkach. Albo spisując konstytucję, albo coś do niej wpisując. Nie ma Francji bez wielkości, a jej wielkość spisana jest Literą Prawa. Kodeksy, Deklaracje, Konstytucje i Ustawy – dobrą nowinę postępu, Ewangelię Przyszłości głosisz, Francjo, w paragrafach. A świat niech się uczy: francuskiego i Człowieczeństwa.
Ty pierwsza zrozumiałaś, że władzę ma ten, kto ją ustanawia. Dlatego na twojej ziemi narodziły się prawa człowieka. Naiwni myśleli kiedyś, że są one tymi, które się człowiekowi należą. Ty od początku wiedziałaś, że są tymi, które człowiek ustanowił. A więc i człowiek może odebrać. Ale nie jakiś tam, barbarzyńca bez Ludzkości w sercu. Tylko Francuz. Pierwszym krokiem do odebrania jakiegokolwiek prawa jest skodyfikowanie go. Powiedzieć, że od teraz, na mocy tego aktu prawnego wszyscy są równi, to jak położyć gładź pod ustanawianie nowych hierarchii. Napisać, że wszyscy ludzie są wolni (z wyjątkiem, rzecz jasna, Murzynów w koloniach), to jak usypać fundament pod nowe więzienie. Twój poeta, Mallarmé, stwierdził, że w swoim pisaniu „zwycięsko wyszedł z walki z Bogiem”. Tylko twoich synów stać na taki triumf. To przecież ta sama walka, nieprawdaż? Trzeba było odebrać prawo do stanowienia praw Bogu, żeby przekazać je człowiekowi.