Wstyd po trzykroć. Recenzja „Misterium” Marcina Oskara Czarnika

W swoim debiucie Marcin Oskar Czarnik miesza queerowe profanum z sacrum ludowego katolicyzmu. Jednak ten świat wiejskiej pobożności traktowany jest przez niego z przedziwną czułością. Profanacja tak, ale pro-fun-acja już nie.

Publikacja: 02.02.2024 17:00

„Misterium” to napisana pokręconym językiem, queerowo- -postchrześcijańska przypowieść o tym, że nie

„Misterium” to napisana pokręconym językiem, queerowo- -postchrześcijańska przypowieść o tym, że nie wystarczy wyjechać do miasta i wstydzić się swojego domu, by stać się wolnym

Foto: archiwum prywatne Marcina O. Czarnika

Tym, którzy nauczyli mnie opowiadać” – dedykuje Marcin Oskar Czarnik swoją debiutancką książkę, a na następnej stronie podpowiada, o kogo może chodzić, za pomocą dwóch cytatów. Pierwszy wziął z Księgi Izajasza, drugi od Zyty Oryszyn, z jej „Najady” wydanej w 1970 r., powieści (również debiutanckiej) o poczuciu wyobcowania w rodzinnej wsi i dojrzewaniu do myśli o wyjeździe.

Jak to interpretować? – o tym zaraz. Ale jeśli traktować te dwa cytaty jak totemy ustawione przed „Misterium” Czarnika, to jeden sygnalizuje zakorzenienie w języku religijnym, drugi zaś w tradycji ludowych narracji w naszej literaturze. A kategoria ta obejmuje przecież nie tylko dawny nurt chłopski sprzed kilkudziesięciu lat, spod znaku Wiesława Myśliwskiego, Edwarda Redlińskiego, Mariana Pilota czy właśnie Zyty Oryszyn, ale też ten współczesny. Ten, z którego od lat jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne tytuły i coraz więcej już w nim epigoństwa i komercyjnej strategii wydawniczej, a coraz mniej autentyczności. Tak to bywa w schyłkowych fazach trendu.

Wchodzi więc Marcin Oskar Czarnik na terytorium wydeptane, na półkę, gdzie trudno jeszcze coś wepchnąć – tak bardzo jest już ciasno – włącznie z książkami naukowymi, non fiction i popularyzatorskimi. A jednak 30-letni prozaik próbuje. Mało tego, robi to w sposób co najmniej intrygujący.

Czytaj więcej

„Idzie tu wielki chłopak”: Pokręcone na swój świetny sposób

Samson, Tomasz i matka jako Jezus

Już od pierwszego rozdziału „Misterium” widać, że z tym Izajaszem to na serio. „Na początku było skrzypienie” – następnie czytamy o poczęciu głównego bohatera. „Ludzie dosrywały potem »duch święty, duch święty«”.

Tych języków Biblii mamy tu więcej, bo zaczyna się od Księgi Rodzaju, ale potem Czarnik sięga po inne chrześcijańskie dialekty – cytuje lub parafrazuje kolejno Ewangelie, nieszpory, pieśni adwentowe, hymny, Pieśń nad Pieśniami, język liturgiczny mszy, wreszcie – przypowieści, a ponadto sięga po biblijne postaci Samsona, Łazarza czy Jonasza oraz Jezusowych apostołów. Bohater nosi imię Tomasz, a jakbyśmy mieli wątpliwości, że jest figurą chwiejną w swej wierze, to wzorem Piotra zapiera się w szpitalu trzykrotnie. Co prawda, nie Jezusa, lecz swojej matki. Przesunięcie znamienne.

Matka Tomasza to kobieta ze wsi. Przyjeżdża do syna, do Krakowa, przy okazji wizyty w szpitalu. Nie do końca wiadomo, co jej dolega, ale nie jest dobrze. Tomasz szamoce się po szpitalnych korytarzach, ale straci w końcu matkę z oczu, wyprowadzony przez ochroniarza po przyparciu do muru pielęgniarki.

Nie tylko język tej króciutkiej, 90-stronicowej minipowieści nieustannie się zmienia. Narracja przeskakuje również na poziomie fabuły. Raz śledzimy wydarzenia z dzieciństwa bohatera, a raz rozgrywające się we współczesnym Krakowie. Tomasz odbiera matkę z dworca i odzwyczajony od gwary oraz wiejskiej obyczajowości ze skrępowaniem wymieszanym z irytacją fuka na matkę, żeby nie robiła mu nomen omen wsi. „– Chodź, chodź – popędzał, a matka goniła za nim, rozglądając się po sklepach. Nagle przypadła do Tomasza i szturchnęła go w bok. – Czorne – powiedziała, wskazując dwóch ciemnoskórych mężczyzn, którzy szli w stronę dworca, tocząc walizki. – Co to dziwnego? – syknął Tomasz i popatrzył po ludziach wystraszony, że ktoś ją usłyszał”.

Mamy więc wstyd, i to piętrowy. Bo wiejski język i niemiastowe zdziwienie matki na widok czarnoskórego mogą zdradzić przed nowym światem Tomasza, skąd on się tam wziął, z jakiego, pożałowania godnego świata przyjechał i w ogóle z czym do ludzi. Bo jeden ze sposobów na wtopienie się w metropolię to niechęć do prowincji i samokrytyka. Na drugim poziomie mamy wstyd syna, za to, że wstydzi się matki. Wyrodek, niewdzięcznik, zakłamany słój, co to nieszczerze uwiarygadnia się przed światem, który i tak nigdy go nie zaakceptuje.

Dotyka w tym miejscu Marcin Oskar Czarnik z pewnością czegoś ważnego.

Język gender wypiera gwarę

Matka jest w „Misterium” swoistą inkarnacją Chrystusa, czego konsekwencją jest – uwaga, tu zdradzam fabułę – jej samotna śmierć w szpitalu. Odchodzi opuszczona przez wszystkich (mąż został w domu na wsi). Tytułowe misterium to zatem przemiana, jaka dokona się w Tomaszu, po której odrodzi się już jako inny człowiek.

I teraz najważniejsze. W fazie przejściowej tego swojego inicjacyjnego obrzędu, kiedy zostaje sam na świecie (z ojcem nie ma żadnej emocjonalnej relacji), tuła się jak pokręcony po Krakowie, wlokąc się od zaułka do zaułka, podpatrując różnych ludzi i szukając guza. W końcu trafia do gejowskiego klubu i to tam ma dopełnić się obrzęd – na parkiecie w tańcu z Janem-Marią, czyli „Onym”, jak pisze Czarnik, które na wieść, że pragnieniem Tomasza jest pisanie, odpowiada mu (po trzykroć!): „Chciałobym przeczytać, co napisałeś”.

Co tu się wydarzyło? Język gender, usiłujący być płciowo neutralny, staje się powidokiem gwary, którą mówiła matka. Stare życie skończyło się wraz ze śmiercią kobiety, nowe nadchodzi wraz z akceptacją swojej gejowskiej tożsamości. Bohater zaczyna mówić nowym językiem, mało tego – staje się on jego narzędziem samorealizacji, bo w tym nowym-starym języku tworzy. Przy tym wszystkim nasz bohater ma, a jakżeby inaczej, 33 lata.

Cała ta misteryjna konstrukcja pozwala czerpać garściami z katolickiego słownika symboli, a później mieszać queerowe profanum z ludowym, nieco przaśnym, sacrum. Aczkolwiek ten świat wiejskiej pobożności traktowany jest przez Czarnika z przedziwną czułością. Profanacja tak, ale pro-fun-acja już nie.

Dalej w powieści następują próby zrehabilitowania się bohatera i oczyszczenia z poczucia wstydu poprzez literaturę w wątku autotematycznym, kiedy Tomasz pisze. Po drodze doszedł przecież jeszcze trzeci wstyd: za bycie gejem w wiejskiej społeczności, co nie mieści się w jej konserwatywnej obyczajowości.

Wreszcie dokonuje się samoakceptacja. „Przeklnij swoje życie, takim, jakie było do tej pory, to znaczy życie w ukryciu i strachu” – namawia Tomasza do coming outu Jan-Maria, który staje się też „oblubieńcem”.

W międzyczasie dokonuje się wspomniana podmiana (albo scalenie) języka i estetyki religijnej z queerową. Ale ten pomysł akurat nie jest jakąś nowością, bo kultura gejowska na przykład już jakiś czas temu zaadaptowała wizerunek św. Sebastiana, męczennika.

Czytaj więcej

Wymyślam historie i staram się być wesoły. „Powieść naturalna” Gospodinowa

Dziennik transgresji

Książka spodobała się Dariuszowi Nowackiemu z „Gazety Wyborczej”, czemu dał wyraz w „Książkach. Magazynie do czytania” („Zachwycający debiut”). Również w katolickiej „Więzi” proza Czarnika została skomplementowana piórem Cezarego Gawrysia. Duże wątpliwości zgłosił natomiast młodszy od nich Adam Woźniak w „Dwutygodniku”, zachodząc w głowę, kto na polskiej wsi jeszcze mówi gwarą i dla kogo punktem odniesienia jest dziś język katolicyzmu. Trudno się spierać z indywidualnymi doświadczeniami krytyka, ale jednak polecam w ramach eksperymentu poranną wizytę w wiejskim sklepie w sąsiedztwie kościoła, przykładowo zaraz po roratach w grudniu. Najlepiej na Podkarpaciu, bo stamtąd jest Marcin Oskar Czarnik, a dokładnie z Czudca w powiecie strzyżowskim pod Rzeszowem. Wieś wsi nierówna.

Mój problem z „Misterium” jest innego rodzaju. Otóż mamy do czynienia z nadmiarem rozproszonych pomysłów, które nie do końca układają się w jeden silnie wystylizowany głos. Literackich konceptów jest tutaj dużo, aż za dużo, i przerastają „Misterium”, zabierając powietrze dla prawdziwego życia. Mamy do czynienia ewidentnie z debiutem autora utalentowanego, ale jednak przekombinowanym, a być może zbyt szybko skończonym. Z książką, w której wszystko zdaje się obracać wokół niezliczonych pomysłów formalnych, a brakuje fabularnej materii oraz autentycznego oddechu. Ledwie trochę go czuć w bardzo dobrych scenach spotkań Tomasza z matką i w mniej przekonujących obrazkach obyczajowych, przedstawiających próby trwania Tomasza w młodzieńczym niby-związku z dziewczyną oraz pierwsze doświadczenia seksualne pod pierzyną ze starszym od siebie malarzem pokojowym odświeżającym mieszkanie u jego rodziców.

Gorzej więc sprawdza się „Misterium” jako powieść z tradycyjnie pojmowaną fabułą, a nieco lepiej jako powieściowy dziennik transgresji. Napisana pokręconym językiem queerowo-postchrześcijańska przypowieść o tym, że nie wystarczy wyjechać do miasta i wstydzić się swojego domu, by stać się wolnym.

Tym, którzy nauczyli mnie opowiadać” – dedykuje Marcin Oskar Czarnik swoją debiutancką książkę, a na następnej stronie podpowiada, o kogo może chodzić, za pomocą dwóch cytatów. Pierwszy wziął z Księgi Izajasza, drugi od Zyty Oryszyn, z jej „Najady” wydanej w 1970 r., powieści (również debiutanckiej) o poczuciu wyobcowania w rodzinnej wsi i dojrzewaniu do myśli o wyjeździe.

Jak to interpretować? – o tym zaraz. Ale jeśli traktować te dwa cytaty jak totemy ustawione przed „Misterium” Czarnika, to jeden sygnalizuje zakorzenienie w języku religijnym, drugi zaś w tradycji ludowych narracji w naszej literaturze. A kategoria ta obejmuje przecież nie tylko dawny nurt chłopski sprzed kilkudziesięciu lat, spod znaku Wiesława Myśliwskiego, Edwarda Redlińskiego, Mariana Pilota czy właśnie Zyty Oryszyn, ale też ten współczesny. Ten, z którego od lat jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne tytuły i coraz więcej już w nim epigoństwa i komercyjnej strategii wydawniczej, a coraz mniej autentyczności. Tak to bywa w schyłkowych fazach trendu.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS