Plus Minus: W książce „Wiarygodność. Sekret dobrych relacji” rozdział 10 jest poświęcony polityce. Pan profesor przytacza w nim wyniki raportu z międzynarodowych badań, które przeprowadził amerykański ośrodek Pew Research Center. Najbardziej intryguje mnie, co się składa na bycie wiarygodnym obywatelem.
Istnieje złożona skala poziomów, na których mówimy o wiarygodności – ludzi oraz instytucji. Począwszy od tych elementarnych, polegających na tym, że liczymy na racjonalność tego, z kim rozmawiamy. To podstawa, ale ona oczywiście nie wystarczy. Kolejna rzecz to kompetencje w swojej dziedzinie; wiedza, umiejętności, doświadczenie, aby mogły zostać spełnione nasze oczekiwania wobec danego zawodu czy powołania. Ale to jeszcze jest za mało, żeby można było mówić o prawdziwej wiarygodności.
Po kwestiach intelektualnych powstaje pytanie o przestrzeganie reguł etycznych. Liczymy, że wiarygodny rozmówca, partner czy pracownik, będzie się kierował pewnymi regułami moralnymi. One są dość zróżnicowane. Te najprostsze mówią, że nie należy kłamać. Są też bardziej złożone, na przykład te dotyczące sprawiedliwości oceniania. Dotyczy to pracodawcy i pracownika, profesora i studenta, nauczyciela i ucznia itp. Każdy oczekuje, że wyniki jego pracy, nauki będą proporcjonalne do wysiłków. Dostanie ocenę adekwatną do tego, co zrobił, na co zasługuje. I bardzo nas razi, kiedy decydują o niej prywatne preferencje – oceniający zna czyjąś mamusię, tatusia lub ma powody, dla których daje lepszą ocenę komuś, kto obiektywnie jest gorszy od niego.
Bycie wiarygodnym wymaga obiektywizmu, rzetelności.
Można to nazwać obiektywizmem, grą fair. Terminy mogą być różne. Jest to jednak istotna kwestia moralna.