Jan Maciejewski: Atomowa era moralności

Odrzucenie całej, zdobywanej od Arystotelesa, przez św. Tomasza aż do nowożytności wiedzy o ludzkiej duszy i charakterze jest tak samo „otwierające przed człowiekiem nowe horyzonty”, jak dla fizyki wyzwalające byłoby zniszczenie dorobku Newtona, Faradaya i Einsteina razem wziętych.

Publikacja: 01.12.2023 17:00

Jan Maciejewski: Atomowa era moralności

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

Spróbujmy sobie wyobrazić – nie tak znowu niewyobrażalny – scenariusz, w którym cały dorobek nauk przyrodniczych zostaje zniszczony. Społeczeństwa zaczynają obarczać naukowców winą za wszelkie katastrofy – od naturalnych począwszy, na społecznych skończywszy. Płoną więc laboratoria, fizycy stają się ofiarami samosądów, zniszczeniu ulegają książki i instrumenty badawcze. Do władzy dochodzi stronnictwo polityczne Nieuków, podejmujące decyzje o wykreśleniu nauk przyrodniczych ze szkolnych programów. Zlikwidowane zostają wydziały chemii, biologii i fizyki, a naukowcy, uznani za wrogów publicznych, trafiają do obozów reedukacyjnych czy wręcz fizycznie wyeliminowani.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Bunt choinki przeciwko korzeniom

Po jakimś jednak czasie ludzie zaczynają odczuwać pewien brak – okazuje się, że cała ta nauka mogła się do czegoś przydać. Podejmowane są więc próby jej zrekonstruowania – z nadpalonych resztek książek i artykułów, zniszczonych retort i mikroskopów, mglistych i fragmentarycznych wspomnień przeszłości ludzie próbują się domyślić, jak mogło wyglądać i działać coś, co w przeszłości było sprawnie funkcjonującą całością. Ale pojedyncze terminy, urywki teorii, pogruchotane urządzenia dają tylko poczucie obcowania z czymś de facto nieistniejącym. Tak ma się ta „nowa nauka” do starej jak wypchany, zeżarty przez mole, a do tego pozbawiony jednego skrzydła, wiszący na ścianie jastrząb do żywego, kołującego po niebie ptaka, którym kiedyś był.

Po jakimś jednak czasie ludzie zaczynają odczuwać pewien brak – okazuje się, że cała ta nauka mogła się do czegoś przydać. 

Taki właśnie eksperyment myślowy zadaje nam na początku książki „Dziedzictwo cnoty” Alasdair MacIntyre, po to, by zrozumieć, co stało się w przeciągu kilku ostatnich wieków z moralnością. Jakiej destrukcji uległa ta dziedzina wiedzy o człowieku i jak bardzo rozpaczliwe, cząstkowe i niewystarczające są nasze próby jej zrekonstruowania. To, co zwykliśmy uważać za wyzwolenie, jest tak naprawdę ogłupieniem. Odrzucenie całej, zdobywanej od Arystotelesa, przez św. Tomasza aż do nowożytności wiedzy o ludzkiej duszy i charakterze jest tak samo „otwierające przed człowiekiem nowe horyzonty”, jak dla fizyki wyzwalające byłoby zniszczenie dorobku Newtona, Faradaya i Einsteina razem wziętych.

Tezę MacIntyre’a przypomniałem sobie przed tygodniem, kiedy pierwszy raz w życiu sięgnąłem po książkę z półki „rozwój osobisty”. „Atomowe nawyki. Drobne zmiany, niezwykłe efekty” Jamesa Cleara na pierwszy rzut oka są typową, napisaną coachingowym językiem pozycją rysującą przed czytelnikiem wizję osiągnięcia życiowego sukcesu. Cokolwiek by nim miało być – zbudowanie własnej firmy, zrzucenie 20 kilogramów czy napisanie książki. Wyróżnia się ona chyba tylko tym, że nie ma w niej niczego odkrywczego. Składa się w zasadzie z banalnych obserwacji w rodzaju „nawyki kształtują tożsamość, a tożsamość nawyki. Chcesz zmienić tożsamość, zmień nawyki. I na odwrót”.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Synowie Medei, nasi bracia

Ale im dłużej ją czytałem, tym wyraźniej docierało do mnie, że nie opisuje ona nic innego jak tylko proces kształtowania cnót. Stałych, mentalnych dyspozycji, umiejętności „czynienia dobra, którego chcę, w zamian za złe, którego nie chcę”, odwracając przestrogę św. Pawła. „Nawyk” to tylko nowy termin rekonstruujący starą mądrość.

Clear jest więc dokładnie tym, który w hipotezie MacIntyre’a odtwarza nauki przyrodnicze, poczynając od najprostszych obserwacji. W dziedzinie moralności – odpowiednikiem nowego Newtona odkrywającego prawo grawitacji. A fakt, że książka ta stała się globalnym bestsellerem, że dzięki niej ludzie pod każdą szerokością geograficzną z zafascynowaniem odkrywają oczywistą dla naszych przodków oczywistość, iż nie ma innej drogi do dobrego życia jak odpowiednie wykształcenie w sobie cnót, potwierdza tylko potrzebę „rekonstrukcji moralności”. Skoro w trzeciej dekadzie XXI wieku jesteśmy na etapie odzyskiwania cnoty, to być może niedługo do łask zacznie wracać nawet Dekalog. Oczywiście – pod przykrywką „rozwoju osobistego”.

Spróbujmy sobie wyobrazić – nie tak znowu niewyobrażalny – scenariusz, w którym cały dorobek nauk przyrodniczych zostaje zniszczony. Społeczeństwa zaczynają obarczać naukowców winą za wszelkie katastrofy – od naturalnych począwszy, na społecznych skończywszy. Płoną więc laboratoria, fizycy stają się ofiarami samosądów, zniszczeniu ulegają książki i instrumenty badawcze. Do władzy dochodzi stronnictwo polityczne Nieuków, podejmujące decyzje o wykreśleniu nauk przyrodniczych ze szkolnych programów. Zlikwidowane zostają wydziały chemii, biologii i fizyki, a naukowcy, uznani za wrogów publicznych, trafiają do obozów reedukacyjnych czy wręcz fizycznie wyeliminowani.

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi