Michał Szułdrzyński: Błąd młodych w rachunku krzywd

Gdy nie liczy się historia ani kontekst, o tym, kto w palestyńsko-izraelskim konflikcie jest ofiarą, a kto katem, zaczyna decydować wyłącznie matematyka.

Publikacja: 24.11.2023 17:00

Michał Szułdrzyński: Błąd młodych w rachunku krzywd

Foto: AFP

Gdy pierwszy raz zobaczyłem kilkusettysięczną demonstrację propalestyńską w Londynie, patrzyłem na nią wyłącznie przez pryzmat wojny cywilizacyjnej. W krajach Zachodu za sprawą migracji pojawiły się miliony muzułmanów, którzy po rozpoczęciu operacji izraelskiej armii przeciw Hamasowi w Gazie zaczęli na ulicach okazywać solidarność z Palestyńczykami. Świat islamu bronił swoich współwyznawców.

Kolejne obrazy przynosiły kolejne wstrząsy – jak ten, gdy wygrażając Izraelowi, tysiące osób przeszło ulicami Berlina w okolicach rocznicy Nocy Kryształowej. Albo gdy domy, w których mieszkali Żydzi we Francji, oznaczono gwiazdami Dawida.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Aborcja i polityczny paradoks

Ale nie da się masowości tych propalestyńskich wieców, które miały miejsce również w Warszawie, sprowadzić wyłącznie do muzułmańskich migrantów. Amerykańskie kampusy uniwersyteckie stały się miejscem wielkich manifestacji propalestyńskich i antyizraelskich. Również europejska młodzież włączała się w rozmaite protesty. Stosunek do Izraela i sytuacji w Gazie stał się oto nagle konsekwencją tożsamości pokoleniowej. Solidarność z Izraelem okazywali boomersi, milenialsi byli dość podzieleni, ale już młodsze generacje okazały się całkowicie propalestyńskie.

Stosunek do Izraela i sytuacji w Gazie stał się oto nagle konsekwencją tożsamości pokoleniowej. Solidarność z Izraelem okazywali boomersi, milenialsi byli dość podzieleni, ale już młodsze generacje okazały się całkowicie propalestyńskie.

Michał Kuź postawił tezę, że starsze pokolenia uznają wielki dług Europy wobec Izraela. Niewyobrażalny koszmar Holokaustu, za który wszak odpowiadają nie tylko Niemcy, bo wiele narodów i państw europejskich kolaborowało z III Rzeszą przy zagładzie Żydów, sprawił, że starsze pokolenia uważają, że trzeba stać z Izraelem. Nawet wtedy, gdy trudno obronić niektóre jego decyzje czy rozgrzeszyć brutalność odpowiedzi na zbrodnię, jaką było wtargnięcie przez Hamas 7 października i zabicie 1200 ludzi, w tym cywilów, kobiet, dzieci, starców i wzięcie jako zakładników 300 kolejnych. Historia ma tylko jeden wniosek: Europa winna jest zawsze wspierać Izrael, nawet jeśli czasem musi przymknąć oczy na grzechy skrajnie prawicowej koalicji na czele z Beniaminem Netanjahu.

Dlaczego młodsze pokolenie ma do tej sprawy inne podejście? Bo ma zupełnie inne podejście do przeszłości. Być może dzisiejsi nastolatkowie, 20- i 30-latkowie spełnili marzenie starszych pokoleń liberalnej lewicy o przezwyciężeniu historii. O tym, by już dłużej nie dzieliła. Przez to jednak po prostu przestała się liczyć. Paradoks polega na tym, że starsze pokolenia chciały przezwyciężyć historię, ale uważały, że nakłada ona na współczesnych pewne zobowiązania. Młodsze zaś okazały się pojętnymi uczniami: jeśli przezwyciężymy historię, musimy odrzucić również wynikające z niej konteksty. A gdy nie liczy się historia i nie liczy się kontekst, stajemy wobec czysto humanitarystycznego odruchu: matematycznego rachunku krzywd. Skoro izraelskie bombardowania miały zabić 10 tys. Palestyńczyków, a Hamas 1,2 tys. Izraelczyków, to mieszkańcy Gazy są w tym rachunku ofiarą, a Izrael agresorem. Cała złożoność konfliktu przestaje mieć znaczenie.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Beatyfikacja Ulmów i sianie nienawiści do obcych. Jak PiS zdołał to pogodzić?

Szczególnie w Polsce, szczególnie po zmianie władzy, gdy nowa będzie chciała wyrzucić wcześniejszą politykę historyczną do śmieci, powinniśmy pamiętać o konsekwencjach takiego posthistorycznego podejścia. Owszem, nie możemy zaakceptować słów izraelskich ministrów, którzy dehumanizują Palestyńczyków, musimy potępiać pogróżki zrzucenia bomby atomowej nad Gazą. Nie ma akceptacji dla nienawiści. Ale na końcu warto pamiętać, że celem Hamasu było zabicie cywilów, nie osiągnięcie żadnych celów wojskowych. Mieszkańcy Gazy zaś giną w izraelskich atakach, bo Hamas traktuje ich jak zakładników. Każda śmierć jest dramatem, ale skupienie na rachunku indywidualnych dramatów sprawia, że niekiedy tracimy z oczu perspektywę pozwalającą odróżnić ofiary od sprawców.

Powtórzę: nie powinniśmy przymykać oczu na skandaliczne wypowiedzi Izraelczyków ani ignorować śmierci cywilów w Gazie. Ale powinniśmy uznać, że wraz z Izraelem należymy do tego samego kręgu cywilizacyjnego, i się z nim solidaryzować. Wbrew humanitaryzmowi młodszego pokolenia.

Gdy pierwszy raz zobaczyłem kilkusettysięczną demonstrację propalestyńską w Londynie, patrzyłem na nią wyłącznie przez pryzmat wojny cywilizacyjnej. W krajach Zachodu za sprawą migracji pojawiły się miliony muzułmanów, którzy po rozpoczęciu operacji izraelskiej armii przeciw Hamasowi w Gazie zaczęli na ulicach okazywać solidarność z Palestyńczykami. Świat islamu bronił swoich współwyznawców.

Kolejne obrazy przynosiły kolejne wstrząsy – jak ten, gdy wygrażając Izraelowi, tysiące osób przeszło ulicami Berlina w okolicach rocznicy Nocy Kryształowej. Albo gdy domy, w których mieszkali Żydzi we Francji, oznaczono gwiazdami Dawida.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi