Michał Kuź postawił tezę, że starsze pokolenia uznają wielki dług Europy wobec Izraela. Niewyobrażalny koszmar Holokaustu, za który wszak odpowiadają nie tylko Niemcy, bo wiele narodów i państw europejskich kolaborowało z III Rzeszą przy zagładzie Żydów, sprawił, że starsze pokolenia uważają, że trzeba stać z Izraelem. Nawet wtedy, gdy trudno obronić niektóre jego decyzje czy rozgrzeszyć brutalność odpowiedzi na zbrodnię, jaką było wtargnięcie przez Hamas 7 października i zabicie 1200 ludzi, w tym cywilów, kobiet, dzieci, starców i wzięcie jako zakładników 300 kolejnych. Historia ma tylko jeden wniosek: Europa winna jest zawsze wspierać Izrael, nawet jeśli czasem musi przymknąć oczy na grzechy skrajnie prawicowej koalicji na czele z Beniaminem Netanjahu.
Dlaczego młodsze pokolenie ma do tej sprawy inne podejście? Bo ma zupełnie inne podejście do przeszłości. Być może dzisiejsi nastolatkowie, 20- i 30-latkowie spełnili marzenie starszych pokoleń liberalnej lewicy o przezwyciężeniu historii. O tym, by już dłużej nie dzieliła. Przez to jednak po prostu przestała się liczyć. Paradoks polega na tym, że starsze pokolenia chciały przezwyciężyć historię, ale uważały, że nakłada ona na współczesnych pewne zobowiązania. Młodsze zaś okazały się pojętnymi uczniami: jeśli przezwyciężymy historię, musimy odrzucić również wynikające z niej konteksty. A gdy nie liczy się historia i nie liczy się kontekst, stajemy wobec czysto humanitarystycznego odruchu: matematycznego rachunku krzywd. Skoro izraelskie bombardowania miały zabić 10 tys. Palestyńczyków, a Hamas 1,2 tys. Izraelczyków, to mieszkańcy Gazy są w tym rachunku ofiarą, a Izrael agresorem. Cała złożoność konfliktu przestaje mieć znaczenie.
Szczególnie w Polsce, szczególnie po zmianie władzy, gdy nowa będzie chciała wyrzucić wcześniejszą politykę historyczną do śmieci, powinniśmy pamiętać o konsekwencjach takiego posthistorycznego podejścia. Owszem, nie możemy zaakceptować słów izraelskich ministrów, którzy dehumanizują Palestyńczyków, musimy potępiać pogróżki zrzucenia bomby atomowej nad Gazą. Nie ma akceptacji dla nienawiści. Ale na końcu warto pamiętać, że celem Hamasu było zabicie cywilów, nie osiągnięcie żadnych celów wojskowych. Mieszkańcy Gazy zaś giną w izraelskich atakach, bo Hamas traktuje ich jak zakładników. Każda śmierć jest dramatem, ale skupienie na rachunku indywidualnych dramatów sprawia, że niekiedy tracimy z oczu perspektywę pozwalającą odróżnić ofiary od sprawców.
Powtórzę: nie powinniśmy przymykać oczu na skandaliczne wypowiedzi Izraelczyków ani ignorować śmierci cywilów w Gazie. Ale powinniśmy uznać, że wraz z Izraelem należymy do tego samego kręgu cywilizacyjnego, i się z nim solidaryzować. Wbrew humanitaryzmowi młodszego pokolenia.