Pasjonująca dyskusja toczy się w obozie anty-PiS-u przy okazji rozmów o nowym rządzie. Ze strony Lewicy popłynęły sygnały, że chciałaby w umowie koalicyjnej ująć kwestię liberalizacji prawa aborcyjnego. Sprzeciwił się PSL, przekonując, że spraw światopoglądowych nie powinno się zapisywać w takim porozumieniu. W odpowiedzi Lewica stwierdziła, że aborcja nie jest sprawą światopoglądową, lecz praw człowieka, więc pomysł Trzeciej Drogi, do której należy PSL, by w kwestii aborcji organizować referendum, jest absurdalny, bo praw człowieka nie ustala się w referendach.
Dyskusja jest symptomatyczna z dwóch powodów. Po pierwsze, pokazuje, jak bardzo naruszenie kompromisu aborcyjnego przez Trybunał Konstytucyjny w 2020 r. zachwiało społecznymi nastrojami. Podejście do przerywania ciąży stało się polityczne. Wielu przeciwników PiS-u po prostu uznało, że skoro partia Jarosława Kaczyńskiego doprowadziła do zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych, to trzeba je złagodzić, nie wchodząc w ogóle w kwestie etyczne.
Czytaj więcej
„Dla zbyt wielu kochanych sąsiadów i przyjaciół w czarną sobotę 7 października Państwo Izrael nie spełniło swojej roli”.
A to mimo wszystko jest sprawa etyki. Przeciwnicy aborcji przekonują, że życie człowieka jest wartością również przed narodzeniem, dlatego należy je chronić. Zwolennicy legalizacji aborcji zastrzegają się, że może nie jest ona niczym dobrym (choć rośnie w siłę frakcja przekonująca, że „Aborcja jest OK”), ale stawiają na prawo matki do tego, by decydować, czy urodzi, czy też nie. Kwestia, czy płód jest człowiekiem, jest tu raczej przemilczana – nacisk kładzie się na prawa kobiety. W tym sensie jest to w oczywisty sposób spór światopoglądowy, bo postrzeganie tego, czym jest aborcja, zależy od przyjętych wcześniej założeń etycznych.