Wstrzymane „Stranger Things”, „Gladiator 2” czy „Biały Lotos”. Strajk w Hollywood zbiera żniwo

Stają produkcje filmów, przekładane są premiery, stacje telewizyjne zmieniają ramówkę, bledną festiwale, kina liczą się ze stratami, aktorzy pracują jako barmani, a gospodarka Kalifornii już straciła 6,5 mld dolarów.

Publikacja: 27.10.2023 17:00

W proteście scenarzystów i wykonawców nie chodzi tylko o ich gaże. Na zdjęciu pikieta przed siedzibą

W proteście scenarzystów i wykonawców nie chodzi tylko o ich gaże. Na zdjęciu pikieta przed siedzibą Disneya w kalifornijskim Burbank, w 95. dniu strajku; 16 października 2023 r.

Foto: AFP

Ponad 100 dni. Tyle już trwa strajk amerykańskich aktorów. A także – o czym się zapomina – dziennikarzy i performerów prowadzących programy rozrywkowe, bo SAG-AFTRA, powstała z połączenia Gildii Aktorów Ekranowych (SAG) oraz Amerykańskiej Federacji Artystów Telewizyjnych i Radiowych (AFTRA). Dziś ma ok. 160 tys. członków. Większość z nich nie pracuje w swoim zawodzie od 14 lipca.

Wcześniej, 2 maja, zaczął się strajk scenarzystów. Ich związek zakończył jednak protesty 27 września, podpisując oficjalną umowę z Federacją Producentów Filmowych i Telewizyjnych (AMPTP), w której skład wchodzą m.in. studia filmowe Warner, Paramount, Disney i Sony Universal, sieci telewizyjne ABC, CBS, Fox i NBC oraz serwisy streamingowe, takie jak Netflix, Apple TV+ i Amazon. Aktorzy z tą samą organizacją wciąż nie mogą się dogadać.

Czytaj więcej

Ostatni film Williama Friedkina, twórcy „Francuskiego łącznika” i „Egzorcysty”

Kto strajkuje i o co walczy?

Dla większości widzów Hollywood to blockbustery za 200 mln dolarów, oscarowa gala, Bulwar Zachodzącego Słońca, luksusowe domy w Beverly Hills i gwiazdy kina. Oczywiście superbogate. Co rok ukazują się rankingi ich zarobków. W 2022 roku Tom Cruise zarobił 100 mln dolarów. Jego agenci negocjują zwykle „niższą” gażę (w przypadku „Top Gun. Maverick” było to 12 mln), ale gwarantują swojemu klientowi procent od wpływów ze sprzedanych biletów. Dalsze miejsca zajęli: Will Smith – 35 mln, Leonardo DiCaprio i Brad Pitt – po 30 mln. Po 20 mln zainkasowali Dwayne Johnson, Will Ferrell, Chris Hemsworth, Vin Diesel, Tom Hardy, Joaquin Phoenix, Ryan Reynolds czy Denzel Washington.

Na znacznie niższe kontrakty mogą liczyć kobiety. W 2021 roku w pierwszej dziesiątce znalazły się trzy (Jennifer Lawrence, Sandra Bullock i Julia Roberts), w 2022 roku – nie ma ani jednej. Dopiero na 18. miejscu uplasowała się Margot Robbie z zarobkami 12,5 mln dolarów, dalej jest Millie Bobby Brown dzięki roli Eleven w „Stranger Things” (10,5 mln). Gaże kolejnych pań na liście – Emily Blunt i Jamie Lee Curtis – nie przekraczają już 4 mln dolarów.

Portale kochają karmić czytelników informacjami o tym, że George Clooney kupił kolejną bajkową posiadłość nad jeziorem Como, a była żona Kevina Costnera żąda 248 tys. dolarów miesięcznych alimentów na trójkę dzieci, żeby mogły „zachować dotychczasowy poziom życia”. Ale to tylko jedna twarz fabryki snów. Druga należy do tysięcy ludzi, którzy od wielu tygodni wychodzą na ulice z transparentami i walczą o swój byt.

Przeciętni aktorzy, biegający z przesłuchania na przesłuchanie, cieszący się każdym epizodem i dorabiający w McDonald'sach, nie mają wielkich pieniędzy. 90 procent z nich pracuje za najniższe stawki, jak podaje amerykańskie Biuro Statystyki Pracy, średnie wynagrodzenie aktora w Kalifornii w 2022 roku wyniosło 27,73 dolara za godzinę, o 5 dolarów mniej niż średnia godzinowa stawka w sektorze prywatnym. A przecież nie ma tu również zwykle mowy o ciągłości zatrudnienia.

Podobnie wygląda sytuacja scenarzystów, choć oni są mniej na widoku. Jednak horrendalne zarobki wziętych pisarzy, podobnie jak w przypadku wybitnych aktorów, należą do rzadkości. Poza nimi jest cała armia ludzi, którzy dopiero walczą o swoją pozycję czy mozolnie rozpisują telewizyjne seriale.

I właśnie gildia scenarzystów – Writers Guild of America – jako pierwsza 2 maja 2023 roku zaczęła strajk. Zażądała podwyżki wynagrodzeń, proponując wzrost stawek minimalnych o 6 proc. w pierwszym roku, a następnie co rok o 5 proc. Punktem spornym były też warunki pracy i określenie minimum osób piszących, które powinny być przy produkcji seriali zatrudnione, a wreszcie tantiemy z wyświetleń seriali w streamingu, także za granicą. Producenci twierdzą, że Gildia Scenarzystów żądała dwukrotnych podwyżek tantiem z całego świata, podczas gdy opłaty abonamentowe różnią się w zależności od kraju i w wielu przypadkach są „znacząco niższe” niż amerykańskie.

Gdy 14 lipca do scenarzystów dołączyli aktorzy, szefowa SAG-AFTRA Fran Drescher mówiła o upokorzeniach, jakie aktorzy znoszą ze strony ludzi, którzy jednocześnie lekką ręką wydają miliardy dolarów, choćby na reklamę i promocję swoich dzieł: „Staliśmy się ofiarami chciwości przemysłu rozrywkowego. Jestem zszokowana pogardą, z jaką traktują nas ci, z którymi zawsze współpracowaliśmy” – stwierdziła.

Chodzi nie tylko o gaże, równie ważne zarówno dla scenarzystów, jak i wykonawców były problemy związane z nowymi technologiami. „Model biznesowy się zmienia. Nadszedł czas cyfry, streamingu, sztucznej inteligencji. To historyczny moment. Jeśli teraz się nie postawimy, wszyscy będziemy zagrożeni. Zastąpią nas maszyny. Wielki biznes dba o Wall Street, nie o was i wasze rodziny” – zwracała się do członków gildii Fran Drescher.

Negocjatorzy z SAG-AFTRA zażądali, by wpływało do nich 2 proc. z abonamentów, co przekładało się na 0,57 dolara rocznie od każdego abonenta. Potem zeszli do 1 proc., ale i na to przedstawiciele producentów się nie zgodzili. Jak można przeczytać w relacjach „Deadline Hollywood”, Ted Sarandos z Netflixa uznał, że postulat ten idzie „o jeden most za daleko”.

Poważny problem stanowi sztuczna inteligencja. Przy jej użyciu można wygenerować nowy, całkiem przyzwoity odcinek serialu. Przedstawiciele WGA walczyli więc, by nieuchronne już używanie sztucznej inteligencji nie zmniejszało ich zarobków ani wkładu w produkcję. Dla aktorów to proces znacznie bardziej skomplikowany, bo muszą zabezpieczyć swój wizerunek, który dziś bardzo łatwo jest powielać.

Zawieszone produkcje

Na ogłoszenie strajku scenarzystów natychmiast, jeszcze w maju, zareagował prezydent Joe Biden. Stwierdził publicznie, że pisarzom należy dać „uczciwą umowę” i ma nadzieję, iż porozumienie nastąpi „tak szybko, jak to możliwe”. „Oni współtworzą kultowy, znaczący amerykański przemysł i potrzebujemy ich – podobnie jak innych pracowników – aby opowiadali historię naszego narodu i historie każdego z nas” – mówił Joe Biden. Za tymi słowami kryła się również troska o gospodarkę. Przemysł filmowy należy do najpotężniejszych w Stanach, a dla Kalifornii jest wręcz podstawą.

Sami strajkujący też zdawali sobie sprawę z konsekwencji swojego buntu. „Ten strajk ma ogromny wpływ na życie milionów osób zarówno w USA, jak i na świecie. Nie tylko członków gildii, ale również ludzi z wielu innych dziedzin. Doszliśmy jednak do tego momentu, w którym nie mamy już wyboru” – mówiła Fran Drescher.

W 2007 roku strajk scenarzystów trwał 100 dni i samej Południowej Kalifornii przyniósł straty w wysokości ponad 2,1 mld dolarów. Wstrzymanych zostało wówczas wiele produkcji, zwłaszcza serialowych, producenci ratowali się potem zmniejszaniem liczby odcinków. Ograniczenia dotknęły nawet takie hity jak „Ostry dyżur”, „Chirurdzy” czy „The Office”. Pracę straciło dziesiątki tysięcy osób – od stolarzy budujących dekoracje i pracowników cateringu aż do osób zatrudnionych bezpośrednio w produkcji. Spadki sprzedaży zanotowały kalifornijskie sklepy, restauracje, a nawet salony samochodowe.

Tegoroczny bunt scenarzystów też od pierwszych dni wywrócił do góry nogami programy amerykańskich telewizji. Już w lecie wstrzymano produkcję wielu seriali. Stanęły prace nad ostatnim sezonem „Stranger Things” czy nad „Yellowjackets”. Opóźnienia dotknęły m.in. cykli „Big Mouth” czy „Cobra Kai”. Ucierpiały nawet takie telewizyjne programy jak „Jimmy Kimmel Live” czy „Saturday Night Live”.

Strajk aktorów zaostrzył sytuację, powodując prawdziwą katastrofę, która trwa do dzisiaj. Widzowie zaczną ją odczuwać wkrótce, gdy zabraknie na ekranach zapowiadanych wcześniej hitów. Jedną z pierwszych ofiar protestów aktorów stał się, niestety, Paweł Pawlikowski, który na początku lata miał w Hiszpanii zacząć zdjęcia do znakomicie zapowiadającego się thrillera „Wyspa” z Joaquinem Phoenixem i Rooney Marą w rolach głównych. Wobec zapowiedzi rychłego strajku film nie mógł jednak zdobyć ubezpieczenia, a z Hiszpanii w przeddzień rozpoczęcia zdjęć wyjechał Joaquin Phoenix, który nie chciał za chwilę okazać się łamistrajkiem.

Dzisiaj lista zawieszonych produkcji wciąż się wydłuża. Tim Burton zdążył skończyć zdjęcia w Londynie do „Beetlejuice 2”, ale potem odwołano dalsze prace na planie w Vermoncie. Przerwane zostały zdjęcia do „Gladiatora 2” Ridleya Scotta z Paulem Mescalem i Denzelem Washingtonem i do „Jurora #2” Clinta Eastwooda z Toni Collette, Kieferem Sutherlandem i Nicholasem Houltem. Tym filmem Eastwood chciał się ponoć pożegnać z kinem, rozpoczął zdjęcia w czerwcu i nie wiadomo, kiedy wróci na plan. Pod koniec czerwca w Hiszpanii zaczęły się też zdjęcia do „Venon 3” z Tomem Hardym (dwie poprzednie części przyniosły z kin 1,3 mld dolarów), ale po ogłoszeniu strajku aktorzy rozjechali się do domów. Takich tytułów są już dzisiaj dziesiątki.

Strajk rzutuje też na sytuację kinematografii europejskich. Poparli go aktorzy francuscy i angielscy (m.in. Brian Cox czy Imelda Staunton). Paul Fleming z brytyjskiego związku aktorów Equity stwierdził wręcz, że Anglia nie otworzy swoich drzwi po to, by studia mogły obejść żądania SAG-AFTRA. I już dzisiaj mówi się o spowolnieniu brytyjskiego przemysłu filmowego. Ekipy amerykańskie opuściły również Hiszpanię, w której często znajdują plenery.

Czytaj więcej

Michael Douglas, mistrz dwuznaczności

Przełożone premiery

Chaos się pogłębia. Niedawno Disney przełożył datę premiery „Deadpool 3”, a kilka dni temu Paramount ogłosił, że wstrzymane są prace nad „Mission: Impossible – Dead Reckoning Part Two”, bo ekipa nie jest w stanie wykonać końcowych zdjęć. W tej sytuacji premiera filmu przewidziana na 28 czerwca 2024 roku została przełożona na 23 maja 2025 roku.

Przesuwane są nawet terminy premier filmów już ukończonych. Aktorzy mają zakaz nie tylko grania, lecz również brania udziału w promocji. Nawet Martin Scorsese swój ostatni film „Czas martwego księżyca” promował sam. Jego ulubieni aktorzy Leonardo DiCaprio i Robert De Niro milczeli, podobnie jak typowana do oscarowej nominacji Lily Gladstone.

Wielkie studia wiedzą, czym jest reklama, i nie chcą ryzykować ciszy wokół swoich przebojów. Producenci „Challengers” Luki Guadagnina nie mogą liczyć na wsparcie promocyjne aktorów, przede wszystkim mającej na Instagramie 200 mln followersów Zendai, więc datę wejścia filmu do kin przenieśli z września 2023 roku na kwiecień 2024 roku. Podobnie dzieje się z innymi kasowymi nadziejami, m.in. z musicalem „Kolor purpury”, „Aquaman 2” Jamesa Wana z Benem Affleckiem i Nicole Kidman, z „Cudownym białym ptakien” Marka Forstera z Helen Mirren i Gillian Anderson czy komedią „Problemista” Julia Torresa z Tildą Swinton.

Cierpią też festiwale. Dyrektor weneckiej Mostry chciał otworzyć imprezę właśnie filmem „Challengers”, ale Paramount był nieubłagany. Mimo protestów reżysera wycofał swój film. Podobne problemy miał festiwal w San Sebastian. Strajk dotyka też polski EnergaCAMERIMAGE, który rozpoczyna się 11 listopada. Dyrektor Marek Żydowicz miał wynegocjowane przyjazdy do Torunia wspaniałych gwiazd. Wszystko upada z powodu niezakończenia strajku, a amerykańskich kolegów wspierają też aktorzy europejscy. Zapewne nie przyjedzie więc także umówiona wcześniej Juliette Binoche.

Nie do końca też wiadomo, jak będzie wyglądał tegoroczny sezon nagród. Dzień przed ogłoszeniem strajku przez aktorów zostały podane nominacje do Emmy, jednak ceremonia ich wręczenia została przesunięta z września na styczeń. Na razie trzymają się jeszcze terminy oscarowe, ale tu również nikt dziś nie da gwarancji, że aktorzy pojawią się na scenie w marcu.

Wyjątkiem od reguły są skromne produkcje, niezwiązane z wielkimi studiami i sieciami streamingowymi, w takich filmach aktorzy mogą grać. Mogą je również promować. SAG-AFTRA stworzyła nawet specjalną listę tych tytułów.

Telewizja też cierpi

Niepewność towarzyszy nie tylko kinu. Z powodu strajku mocno ucierpiały seriale telewizyjne. Lato bowiem zawsze jest wykorzystywane na kręcenie kolejnych sezonów, a tymczasem stały produkcje „The Really Loud House”, „Dustera”, „1923” z Harrisonem Fordem i Helen Mirren, „The White Lotus”, „The Emily in Paris” i wielu innych. Nic dziwnego, że ramówki jesienne niektórych stacji zostały zmienione. Pocieszeniem dla sieci telewizyjnych było to, że mogły latem kontynuować produkcję programów w rodzaju „Taniec z gwiazdami” czy „Celebryckie koło fortuny”. Programy rozrywkowe, seriale reality i teleturnieje są bowiem objęte Krajowym Kodeksem Sieci niezależnym od filmowego i telewizyjnego układu zbiorowego pracy, wynegocjowanego z tzw. wielką czwórką oraz innymi producentami przez SAG-AFTRA. To samo dotyczy programów porannych.

Zawieszenie produkcji to jednak broń obosieczna. Aktorzy też są wyczerpani. Ich zarobki pospadały dramatycznie, wiele osób szuka innych zajęć. Aktywistka Mary Flynn zarabia na życie w szkołach medycznych, gdzie dla studentów odgrywa relacje lekarz– –pacjent, zaangażowała się również jako przewodniczka wycieczek po Los Angeles. Kalifornijskie, ale też nowojorskie knajpy, firmy przewozowe czy sklepy znów nie mają problemów ze znalezieniem pracowników.

Strajk, choć uznawany za zasadny i słuszny, coraz więcej kosztuje i państwo, i przemysł filmowy, i samych artystów. Jednak rozmowy stale są zrywane, a przed wielkimi studiami, w Los Angeles i w innych miastach, przede wszystkim w Nowym Jorku chodzą pikiety. Co więcej, kiedy dwa tygodnie temu wydawało się, że wszystko jest już na najlepszej drodze, negocjatorzy z AMPTP odeszli od stolika. Powrócili do rozmów w ostatni wtorek.

W tym czasie krok zmierzający do zakończenia strajku wykonały zrzeszone w SAG-AFTRA gwiazdy. George Clooney, Emma Stone, Ben Affleck, Tyler Perry i Scarlett Johansson zaproponowali, by zlikwidować górny limit składek członkowskich w wysokości miliona dolarów. „Wielu najlepiej zarabiających kolegów przychyla się do takiej decyzji – powiedział Clooney. – Uważamy za sprawiedliwe, byśmy wpłacali do związku więcej”.

W ten sposób co rok do gildii wpłynęłoby 50 mln dolarów. Po trzech latach byłoby to już 150 mln dolarów. Gwiazdy miały nadzieję, że te dodatkowe wpływy pozwoliłyby np. zapewnić aktorom ubezpieczenie zdrowotne.

Czytaj więcej

Wszystkie traumy Floriana Zellera

Prezeska SAG-AFTRA na Instagramie podziękowała Clooneyowi i reszcie, jednak stwierdziła, że ta ich propozycja – choć piękna i hojna – narusza federalny kodeks pracy i generalnie nie będzie miała wpływu na kontynuowanie strajku. Wśród strajkujących aktorów pojawiły się zaś transparenty: „A-listers, dziękujemy za ofertę, jednak wolimy, byście dołączyli do naszych pikiet”.

Wszyscy czekają na zakończenie strajku, a tymczasem każdy dzień przynosi coraz większe rozczarowania. I coraz większe straty materialne. Trudno jeszcze mówić o całkowitych kosztach, jakie poniesie przemysł filmowy, ale już dziś wiadomo, że będą one ogromne, być może porównywalne z tymi z czasu covidu w 2020 roku. Samo wstrzymanie produkcji i przełożenie kilku najważniejszych premier z „Mission: Impossible 8” na czele to ubytek nawet ok. 5 mld dolarów z przyszłorocznych wpływów z kin.

Ponadto według pierwszych wyliczeń pracę w branży straciło ok. 45 tys. osób, letnio-jesienny box office zmniejszył się o ok. 400 mln dolarów, a gospodarka Kalifornii poniosła straty w wysokości ok. 6,5 mld dolarów.

Od wtorku do stołu rozmówi zasiedli więc główni szefowie wielkich wytwórni, czyli tzw. gangu czterech, ci, którzy zakończyli strajk scenarzystów. Pierwsze spotkanie zakończyło się jednak, jak podano, „sporym rozczarowaniem”. A przecież czasu do stracenia nie ma, bo kryzys pogłębia się z dnia na dzień.

Ponad 100 dni. Tyle już trwa strajk amerykańskich aktorów. A także – o czym się zapomina – dziennikarzy i performerów prowadzących programy rozrywkowe, bo SAG-AFTRA, powstała z połączenia Gildii Aktorów Ekranowych (SAG) oraz Amerykańskiej Federacji Artystów Telewizyjnych i Radiowych (AFTRA). Dziś ma ok. 160 tys. członków. Większość z nich nie pracuje w swoim zawodzie od 14 lipca.

Wcześniej, 2 maja, zaczął się strajk scenarzystów. Ich związek zakończył jednak protesty 27 września, podpisując oficjalną umowę z Federacją Producentów Filmowych i Telewizyjnych (AMPTP), w której skład wchodzą m.in. studia filmowe Warner, Paramount, Disney i Sony Universal, sieci telewizyjne ABC, CBS, Fox i NBC oraz serwisy streamingowe, takie jak Netflix, Apple TV+ i Amazon. Aktorzy z tą samą organizacją wciąż nie mogą się dogadać.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi