Wieczór, który miał mu przynieść wiele pięknych chwil, staje się rodzajem hołdu dla znakomitego reżysera. Zmarł na zapalenie płuc miesiąc temu, 7 sierpnia 2023 roku. Nie zostawił po sobie bardzo wielu filmów. Nie traktował kina jak zabawki. Szukał tematów, które wydawały mu się ważne, stawał za kamerą, żeby wykrzyczeć swoje przerażenie światem. Gdy po 12 latach filmowego milczenia po raz pierwszy wyjechał na plan, przyznał, że temat „The Caine Mutiny Court-Martial” wydawał mu się bardzo na czasie. Kiedyś powiedział:
– Jestem człowiekiem sceptycznym. Nie wierzę niczemu, co widzę w telewizji. I prawie niczemu, czego dowiaduję się z mediów, zwłaszcza należących Murdocha. Nie ufam też politykom, niezależnie od tego, czy należą do partii demokratycznej czy republikańskiej. Ludzie, którzy ocierają się o władzę, stają się chciwi i interesowni. Gubią ideały, nawet jeśli je kiedykolwiek mieli. Dbają o własne interesy, zapominają, dlaczego zostali wybrani na swoje stanowiska.
Czytaj więcej
Kino na festiwalu pokazało swoje nowe, popandemiczne oblicze: jest bardziej osobiste. Reżyserzy zaglądają za zamknięte drzwi domów, przyglądając się relacjom w rodzinach.
Znana opowieść w nowych czasach
The Caine Mutiny Court-Martial” jest adaptacją uhonorowanej nagrodą Pulitzera powieści Hermana Wouka. Oficer marynarki staje przed sądem za bunt i przejęcie dowództwa od kapitana statku, który według niego był niestabilny psychicznie, działał w sposób nieprofesjonalny, narażając na niebezpieczeństwo zarówno statek, jak i jego załogę. Greenwald, sceptyczny prawnik, początkowo niechętnie go broni, ale w miarę postępów procesu sam zadaje sobie pytanie, co oznacza w jakiejś społeczności bunt, gdy ludzie nie mogą dalej ufać przywódcy.
Pierwszej ekranowej adaptacji powieści Wouka dokonał w 1954 roku Edward Dmytryk. W roli głównej wystąpił wówczas Humphrey Bogart. Film dostał siedem nominacji do Oscara. Potem, w 1988 roku, sięgnął po ten materiał Robert Altman w zrealizowanym dla telewizji „Midnight Run”.