Z dumą trzeba zaznaczyć, że Grand Prix jury, drugą w kolejności nagrodę canneńską, dostał Jonathan Glazer za „Strefę interesów”, film został zrobiony w koprodukcji z kinematografią polską, przy udziale Ewy Puszczyńskiej, współpracowniczki m.in. Pawła Pawlikowskiego, Mariusza Wilczyńskiego czy Jasminy Zbanić. W ekipie byli Polacy, m.in. znakomite zdjęcia zrobił Łukasz Żal.
W świecie, w którym narastają ruchy neonazistowskie i nasila się przemoc, Glazer wrócił do II wojny światowej, Holokaustu, Auschwitz. Zaczęło się od książki Martina Amisa z 2014 r. pod tym samym tytułem. Zmarły niedawno pisarz pojechał do Oświęcimia i obok muru otaczającego obóz zobaczył dom Hoessa. Komendant obozu Auschwitz do Polski przyjechał z rodziną. I zamieszkał właśnie w tym domu z pięknym ogrodem. Nieopodal rzeki, nad którą relaksował się z piątką dzieci. To miejsce spełniło marzenia Hedwig Hoess. Jedynym dysonansem był mur z czerwonej cegły, zza którego dochodziły czasem jakieś krzyki.
Rudolf zza tego muru przynosi różne rzeczy. Piękne, długie futro. Sukienki, czasem złote zęby, którymi mały synek bawił się jak pchełkami.
Komendant Hoess był zbrodniarzem-pracoholikiem. W gabinecie omawiał szczegóły dotyczące pieców krematoryjnych, ich wydajności, łatwości sprzątania, a w pokoju obok chwilę potem bawił się ze swoimi dziećmi. – Wojenni zbrodniarze nie byli potworami, tylko zwyczajnymi ludźmi. I to jest właśnie najbardziej przerażające – mówił reżyser w Cannes, wpisując się w słynne motto Zofii Nałkowskiej: „Ludzie ludziom zgotowali ten los” Zapisał na ekranie poczucie wyższości wyrobione w ludziach przez ideologię, zgodę na niewyobrażalną zbrodnię i cierpienie innych, zanik moralności i empatii.
– Chciałem przestrzec, że w każdym z nas może obudzić się skłonność do przemocy. Wydaje nam się, że nigdy nie moglibyśmy się tak zachować. A myślę, że nie powinniśmy być tego tak bardzo pewni – mówił Glazer, a producent filmu James Wilson dodał: – Mamy zwyczaj stosować wygodną „demonizację” tak strasznych zbrodni jak Holokaust. To pozwala zachować dystans. A jednocześnie nastroje, które pozwalają na powstanie skrajnie prawicowych ruchów, nie pochodzą tylko od „ekstremistów i neonazistów”, biorą się często z „idei suwerenności, tożsamości narodowej i potrzeby, aby nasze granice były bezpieczne.