Wtedy w pamięci ojca pojawiają się obrazy z dzieciństwa syna. Morze, motorówka, chłopczyk szczęśliwy i uśmiechnięty. Tymczasem Nicholas zapamiętał tamten czas inaczej – wyniósł z niego przeświadczenie o krzywdzie matki, o porzuceniu. Czy to był początek problemów?
Zeller pokazuje otchłań depresji i próbę samobójczą, która prowadzi nastolatka do szpitala psychiatrycznego. Uświadamia nam, jak niewiele wiemy o chorobach psychicznych, jak nie umiemy stawić im czoła.
„Syn” jest filmem pełnym rozpaczy, bo choć bliscy chcą Nicholasowi pomóc, a i on sam próbuje przypomnieć sobie uczucie szczęścia, wszystkich dotyka przeraźliwe poczucie bezsilności. Co więcej, ojciec też jest przecież synem. Zeller każe nam pobyć przez chwilę z jego ojcem, dziadkiem chłopaka. Z potworem i krańcowym egoistą.
– To jest też film o tym, czym jest rodzicielstwo – mówi Zeller. – O tym, że czasem, będąc ojcem lub matką, trzeba zaakceptować fakt, że jest się bezsilnym, bo nawet miłość nie wystarcza. Kochając, rozpaczliwie zadajemy sobie pytania: „Dlaczego?”. Dlaczego moje dziecko przestało cieszyć się życiem? Dlaczego tak cierpi? Czy urodziłem się z poczuciem winy? Gdzie popełniłem błąd? Jaką krzywdę zrobiłem swojemu synowi? Często mechanizmów powstawania chorób psychicznych nie da się do końca wytłumaczyć. Z poczucia winy nie musi wyniknąć nic dobrego. Każdy z nas zna ludzi, którzy mają wszystko, co innym starczyłoby do poczucia szczęścia: rodzinę, interesującą pracę, dobrą sytuację finansową, a mimo to cierpią.
Florian Zeller wyreżyserował film najprościej jak można, zachowując tradycyjną formę i chronologię.
– Chciałem opowiedzieć tę historię z perspektywy ludzi, którzy Nicholasa otaczają, którzy nie wiedzą, jak się zachować, jak sobie dać radę i pomóc jemu. Ani matka, ani ojciec nie potrafią sobie niczego wytłumaczyć. Próbują otworzyć drzwi, ale nie mają kluczy. Pozostaje tylko to potworne pytanie: czy to moja wina, że dziecko strasznie cierpi? Jest coś jeszcze: czas. Trzeba działać szybko, bo może dojść do tragedii.
Emocje w rodzinie
Syn” robi ogromne wrażenie. Także dzięki aktorom, do których Zeller, przecież początkujący reżyser, ma ogromne szczęście. Gdy szukał odtwórcy roli ojca, dostał list od Hugh Jackmana. Aktor pisał, że jeśli Zeller ma już odtwórcę roli Petera, to może zignorować jego wiadomość, ale jeśli nie, prosi o poświęcenie mu kilku minut, by mógł wyjaśnić, dlaczego to właśnie on powinien u niego zagrać. Spotkali się na Zoomie, Jackman dostał rolę po kilku minutach.
– Nie miałem poczucia, że rozmawiam z aktorem, którego zainteresowała rola, lecz z człowiekiem, który – jako ojciec lub syn – doskonale zna emocje, o jakich opowiadam – powiedział. – Zrozumiałem, że z naszej współpracy może wyjść coś głębokiego i prawdziwego. I wyszło. A swoją prawdę dorzuciła Laura Dern i Vanessa Kirby, a także znakomity w krótkim epizodzie dziadka Anthony Hopkins.
Rodzinną trylogię Zeller zamknął w teatrze „Matką”, którą w 2011 r. uhonorowano Nagrodą Moliera dla najlepszej sztuki sezonu. Jej bohaterka przez lata spełniała się całkowicie, podając rano mężowi i synowi śniadanie. Ale ten czas minął. Mąż, pod pretekstem przedłużającej się pracy, wraca do domu coraz później. Syn ma własne życie, rzadko odwiedza matkę. Starzejąca się kobieta jest coraz bardziej udręczona myślami o zdradach męża, o ucieczce syna przed jej nadopiekuńczością. Zaczyna się zastanawiać, jak rozbić związek syna i sprowadzić go z powrotem do domu. W nowojorskim przedstawieniu na szczyty aktorstwa wzniosła się w tej roli Isabelle Huppert, ale czy Zeller przeniesie „Matkę” na ekran? On sam twierdzi, że szuka teraz nowego doświadczenia, jakim jest wyreżyserowanie nieswojego scenariusza. Chce zajrzeć do innego świata. Ale potem? Dlaczego nie?
My zaś w czasie Wielkanocy zastanówmy się, czy dla wszystkich jest czasem radości i nadziei. Może trzeba rozejrzeć się wokół i dostrzec tych, którzy nie dają sobie z życiem rady?
Andreas SOLARO / AFP
ANDREAS SOLARO