Z muzy niezależnych twórców nowojorskich zamienia się właśnie w artystkę, którą zaczyna hołubić Hollywood, bo jego szefowie też wiedzą, że czasy się zmieniają i że walki o publiczność nie wygrają samymi hitami z Tomem Cruise’em. Potrzebna jest alternatywa, by przyciągnąć do kin również widzów bardziej wymagających. A 39-letnia Greta Gerwig kryje w sobie obietnicę sukcesu. I mam wrażenie, że nawet jeśli kiedyś stanie w jednym rzędzie z hollywoodzkimi tytanami, nie zamieni się w bywalczynię ścianek czy plotkarskich rubryk i nie zmieni swojego sposobu życia. Jej siła tkwi właśnie w zwyczajności. W tym, że odrzuca konwencje, lubi wolność.
Nie skończyła żadnej szkoły artystycznej. Wszystkiego uczyła się w praktyce, gdy trafiła – właściwie przez przypadek – na plan filmowy. Dziś jest świetną aktorką i reżyserką, która dwukrotnie dostała nominację do Oscara. Prywatnie – żoną bardzo ciekawego twórcy amerykańskiego kina niezależnego Noaha Baumbacha, matką ich trzyletniego synka Harolda. Właśnie pokazują swój wspólny film „Biały szum”.
Czytaj więcej
Gaspar Noé, reżyser kontrowersyjny i szalony, który nie unika najbardziej drastycznych obrazów rzeczywistości, tym razem zrobił film o odchodzeniu. „Vortex” wpisuje się w nurt kina o ludziach zagłębiających się w demencję.
Film szalony jak świat
Przystępując do adaptacji „Białego szumu”, Noah poprosił, żebym przeczytała książkę Dona DeLillo. Znałam ją, pamiętałam, że zrobiła na mnie spore wrażenie, kiedy miałam 19 lat. Po ponownej lekturze zachwyciła mnie jeszcze bardziej. W czasach covidowych lockdownów i katastrof ekologicznych, w czasach politycznej zawieruchy i niepewności, wydała mi się przeraźliwie współczesna. Powiedziałam Noahowi, że mogłabym w jego filmie zagrać Babette – mówi mi Greta Gerwig.
– Tak naprawdę nie traktowałam tego poważnie. Trwała pandemia, byłam przekonana, że do realizacji tego filmu w ogóle nie dojdzie. A jednak! Ja w czasie pandemii nie pracowałam, tymczasem Noah spędzał mnóstwo czasu przy komputerze. Wykorzystał ten pusty czas. Kiedy skończył pisać scenariusz, byłam niemal zazdrosna. Nie zmarnował tych miesięcy. Znalazły się też pieniądze na realizację. No i nie miałam już wyboru. Obiecałam.