Deneuve. Niezależna dama światowego kina

Mówiono o niej: piękna i chłodna, ale stała się symbolem Francji. W czasie trwającego właśnie festiwalu w Wenecji Catherine Deneuve została uhonorowana Złotym Lwem za całokształt dokonań artystycznych.

Publikacja: 02.09.2022 10:00

Deneuve. Niezależna dama światowego kina

Foto: Julien Hekimian/Getty Images

Dyrektor artystyczny festiwalu Alberto Barbera uważa, że „wielki, niepodważalny talent i wyrafinowane piękno” uczyniły z Catherine Deneuve „twarz francuskiego kina, ponadczasową divę, prawdziwą ikonę wielkiego ekranu”. Należy rzeczywiście do nielicznych gwiazd, które udało się wylansować w kinie europejskim. Ma na koncie role w prawie 140 filmach, jest Francuzką i obywatelką świata mówiącą płynnie w pięciu językach. To muza Yves Saint Laurenta, twarz Chanel no 5, partnerka Rogera Vadima, François Truffauta, Marcello Mastroianniego, ale raz tylko była żoną – fotografika Davida Baileya. Matka dwojga dzieci: Christiana Vadima i Chiary Mastroianni. Babcia kilkorga wnucząt. W 1985 roku użyczyła swej twarzy Mariannie – francuskiemu symbolowi wolności.

Catherine Deneuve śmieje się, gdy nazywają ją „typową Francuzką”, ale przeciwko określeniu „gwiazda” buntuje się: – Gwiazdorski system jest związany z Ameryką, tam aktorzy otoczeni są agentami, menedżerami, rzecznikami prasowymi. Do Europy to określenie nie pasuje.

Sławy starego kontynentu końca lat 50. i lat 60., gdy ona się objawiła, były inne niż amerykańskie. Hollywoodzkie dziewczyny, patrząc seksownie spod przymkniętych powiek, zazwyczaj marzyły o jednym: by osiąść gdzieś u boku milionera albo choćby ranczera. Bohaterki filmów europejskich chciały kochać, ale czuć się wolne i decydować o sobie. Gwiazdy Europy były silne i takie pozostawały z upływem lat. Jak Simone Signoret, Jeanne Moreau, Brigitte Bardot i najmłodsza z nich, Catherine Deneuve.

Ona w październiku 2023 roku skończy 80 lat i wciąż podkreśla swoją niezależność. Przybyło jej sporo centymetrów w talii, twarz straciła idealny owal, ale za to z wiekiem aktorka, która zawsze sprawiała wrażenie wyniosłej i niedostępnej, zyskała sporo luzu i otwartości na świat. Wciąż jest aktywna. Właśnie zagrała siebie samą u Benoit Mariage’a w „Habib, la grande aventure” o marokańskim emigrancie, który dostaje rolę w filmie o Franciszku z Asyżu. W „La tortue” wciela się w żonę prezydenta Jacques’a Chiraca. W planach ma występ w „Funny Birds” Marco LaVii i Hanny Ladoul o trzech kobietach z różnych pokoleń mieszkających razem na kurzej farmie w New Jersey.

Czytaj więcej

Kazirodztwo – niedozwolona miłość

Utalentowane córki przeciętnych aktorów

Ma nominację do Oscara, brytyjską BAFTA, ale z jej 14 nominacji do francuskich Cezarów tylko dwie zamieniły się w statuetki. Jest natomiast laureatką nagrody za całokształt twórczości festiwali w Berlinie i Cannes, teraz do tej kolekcji dochodzi jeszcze trofeum w Wenecji. Czy jest aktorką wybitną? Stworzyła wiele świetnych ról. Pracowała z najlepszymi, ale też wystąpiła w wielu produkcjach, które nie były osiągnięciami ani artystycznymi, ani aktorskimi. Nie ulega jednak wątpliwości, że przyćmiła sławę Brigitte Bardot, która wcześnie wycofała się z kina. I to ona, a nie Annie Girardot, Mireille Darc czy Emanuel Riva stała się najpopularniejszą francuską aktorką swego pokolenia.

Cztery lata temu japoński reżyser Hirokazu Koreeda pokazał swój pierwszy europejski, nakręcony we Francji film „Prawda”. W tej opowieści o sztuce i ambicjach, o prawdzie i fałszu w życiu, Catherine Deneuve zagrała wielką aktorkę. Właśnie wyszły jej pamiętniki, więc udziela dziesiątek wywiadów. Z tej okazji z Nowego Jorku przyjeżdża też do Paryża jej córka, z mężem i dzieckiem. Dwie kobiety, których drogi się rozeszły, muszą zmierzyć się ze sobą, z przeszłością, z dawnymi zadrami, z niedopowiedzeniami, które zbudowały między nimi mur. Aktorka dodatkowo z własnym pracoholizmem i egocentryzmem.

Stworzyła w „Prawdzie” znakomitą kreację. Grała siebie – zawyrokowali krytycy, tym bardziej że bohaterka nosiła imię Fabienne, a jest to również jej drugie, nieużywane imię. Ją te uwagi denerwowały. – Jestem inna, inne też są też moje relacje z córką – odparowywała na konferencji prasowej w Wenecji, gdzie film miał światową premierę. Ale też uczciwie dodawała: – Grając Fabienne, w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że świetnie ją rozumiem.

Urodziła się w 1943 roku, w Paryżu. Jej rodzice byli aktorami. Ale jak wspomina, to nie była rodzina celebrycka. Matka Renée Dolreac dość szybko porzuciła scenę, by zajmować się domem i czterema córkami, Catherine miała dwie starsze siostry i jedną młodszą. Ojciec Maurice Dorleac był talentem dość przeciętnym, więc zarabiał na utrzymanie rodziny dubbingowaniem filmów, a później został dyrektorem oddziału Paramountu w Paryżu.

– Po wojnie nie było łatwo. Żyliśmy w małym mieszkaniu, w szóstkę. Pracował tylko tata, więc w domu się nie przelewało – mówi. – Ale cieszyliśmy się życiem.

Dziewczynki kochały świat rodziców – kino, teatr. Największą przyszłość aktorską wróżono starszej siostrze Catherine, Francoise Dolreac, która zagrała kilka świetnych ról, m.in. w „Gładkiej skórze” Truffauta i „W matni” Polańskiego, zachwycając temperamentem i talentem. Miała też coś w rodzaju „aktorskiego charakteru”: nosiła ekstrawaganckie suknie, lubiła być duszą towarzystwa. Zginęła w wypadku samochodowym, nie dożyła nawet 30 lat.

Catherine – nieśmiała i niezbyt przebojowa – była w młodości jej przeciwieństwem, ale zwracała uwagę klasyczną urodą. A że wychowywała się w środowisku artystów, już w szkole dostała pierwsze propozycje filmowe. Przybierając panieńskie nazwisko matki – Deneuve, pojawiła się na ekranie w 1956 roku w filmie „Les Collégiens”. Ale zauważyć się dała dopiero wówczas, gdy u boku Francoise zagrała w „Les Porte Claquent”.

Reżyserzy jej życia

W jej karierze, ale i w życiu są ludzie bardzo ważni. Pierwszy z nich to Roger Vadim. Gdy się spotkali, on zdążył już wylansować Brigitte Bardot i Annete Stroyberg. Catherine była nastolatką i zakochała się w dwa razy starszym od niej reżyserze. Zagrała w jego „Występku i cnocie”, przefarbowała włosy i starała się dorównać swoim poprzedniczkom. Ale była inna od nich, nie miała w sobie nic z seksownego kociaka. Jako 19-latka urodziła Vadimowi syna. Po latach reżyser napisał o niej: „Kiedy ją poznałem, miała dwa ukryte pragnienia: być matką i aktorką. Gdy osiągnęła jedno i drugie, stopniowo zaczął ujawniać się jej prawdziwy charakter: Catherine przyszła na świat po to, aby dominować”.

Piękna, ale chłodna aktorka nie pasowała do rozerotyzowanego świata Vadima. I pierwszą znaczącą rolę zagrała w 1964 roku, w filmie Jacque’sa Demy’ego „Parasolki z Cherbourga”. To Demy pokazał jej urodę i delikatność. – Wiele mu zawdzięczam – przyznaje. – Wlał we mnie wiarę we własne siły, rozbudził chęć poświęcenia się aktorstwu.

Potem z sukcesem wystąpiła w jego „Panienkach z Rochefort”. A od połowy lat 60. niemal nie schodziła z planu filmowego. Jej kolejnym krokiem milowym stał się „Wstręt” Romana Polańskiego, który dostrzegł w niej siłę i potencjał na coś znacznie więcej niż ozdobę ekranu. W jego filmie zagrała dziewczynę, która popada w obłęd. Nie wszyscy krytycy uważali, że sobie poradziła, ale większość recenzji była dobra. Polański wiele lat później w swojej autobiografii napisał: „Pracę z Catherine Deneuve można porównać do tanga tańczonego z partnerką najwyższej klasy. Dokładnie wiedziała, czego od niej oczekuję na planie i natychmiast wcieliła się w postać granej przez siebie bohaterki – do tego stopnia, że pod koniec filmu stała się zamknięta w sobie i wręcz dziwna. Ale była profesjonalistką w całym tego słowa znaczeniu”.

– „Wstręt” był dla mnie ważnym filmem – mówiła z kolei aktorka. – Miałam 22 lata i niewiele doświadczeń, po raz pierwszy grałam w języku angielskim. Bardzo dobrze się z Romanem rozumieliśmy. Przyznaję, że „Wstręt” porusza mnie do dzisiaj.

A pytana o to, dlaczego nie współpracowała z nim dalej, odpowiedziała: – Roman mieszka w Paryżu i czasem wpadamy na siebie. Myślę, że niewiele się zmienił od czasu, gdy kręciliśmy „Wstręt”. Nie wiem, dlaczego razem nie pracujemy, Roman potem rzadko zatrudniał w swoich filmach francuskich aktorów.

Gdy do Francji zaczęła przenikać fala #metoo, 100 Francuzek podpisało list, w którym przestrzegały, że ruch posuwa się za daleko i rodzi atmosferę zastraszenia wobec mężczyzn. Wśród sygnatariuszek była też Deneuve. Potem przeprosiła ofiary napaści seksualnych. Ostatnio jej nazwisko pojawiało się w projektowanej obsadzie nowego, kręconego w Szwajcarii filmu Polańskiego „The Palace”, ostatecznie jednak w nim nie zagrała.

„Wstręt” umocnił jej pozycję. Zaczęła robić karierę międzynarodową, przede wszystkim jednak piękna dziewczyna, która nigdy nie skończyła szkoły teatralnej, trafiła na plan filmów mistrza Luisa Bunuela. W jego „Piękności dnia”, a potem w „Tristanie” stworzyła kreacje, które stały się przepustką na aktorski Olimp. W pierwszym z tych tytułów poddała się atmosferze tajemnicy i niedopowiedzenia, tworząc postać znudzonej mieszczki dobrej żony stającej się na kilka godzin dziennie luksusową prostytutką i zaspokajającą swoje erotyczne fantazje. Premiera w 1967 roku wywołała falę oburzenia, zapachniało skandalem. Dla niej był to trudny czas z zupełnie innego powodu: nie mogła otrząsnąć się z osobistej tragedii, to wtedy jej siostra Francoise Dolreac spłonęła żywcem we wraku samochodu.

Kolejny film Bunuela„Tristana” przyniósł rolę napisaną specjalnie dla niej. W tym filmie Catherine Deneuve jest młodą, napastowaną dziewczyną, potem zgorzkniałą kobietą, a wreszcie potworem, który może z zimną krwią zabić. Reżyser i aktorka wrócili do siebie w 1974 roku przy realizacji „Kobiety w czerwonych butach”.

U progu lat 70. pojawił się kolejny wielki reżyser, Francois Truffaut. Zagrała w jego „La Sirene de Mississippi”. Nie było to udane przedsięwzięcie, znacznie ciekawsze okazało się „Ostatnie metro” z 1980 roku. Aktorka naszkicowała tu przejmującą postać kobiety, która w okupowanym przez Niemców Paryżu prowadzi za swego żydowskiego męża teatr. – Catherine jest tak piękna, że filmy, w których gra, mogłyby obyć się bez akcji – wychwalał ją Truffaut.

Jednak najmocniejszy tandem stworzyła z Andre Techine. Zrobili razem osiem filmów, m.in. „Hotel Ameryka”, gdzie była lekarką anestezjologii, która powodując wypadek, sama zajmuje się swoją ofiarą. W „Miejscu zbrodni” zagrała matkę 14-latka usiłującą stawić czoła wydarzeniom, na zawsze zmieniającym jej rodzinę. W „Złodziejach” łączyły się losy złodzieja, policjantki, profesorki filozofii i młodej samobójczyni. „Królowa kasyna” była historią kobiety, która po rozwodzie wraca, by przejąć od matki kasyna, a trzy lata temu w „Pożegnaniu z nocą” odkrywała, że jej wnuk chowa trudne tajemnice sympatię do syryjskiego dżihadu.

– Z natury jestem lojalny i wierny aktorom – mówił w wywiadzie dla Cineuropy reżyser. – Z Catherine Deneuve zawsze chcę pracować, ale też staram się za każdym razem zaproponować jej zupełnie inny materiał. Lubię pokazywać jej diametralnie odmienne strony. Jest między nami głębokie porozumienie. Nie potrzebujemy intelektualnych dyskusji, każde z nas wie, co myśli drugie. Dlatego możemy dodawać sobie nawzajem odwagi, by rozpoczynać coraz to nowe przygody.

Z powodzeniem występowała u francuskich twórców młodszych o pokolenie takich jak Francois Ozon, który zaprosił do swojego filmu „8 kobiet” wielkie divy francuskiego kina z Catherine Deneuve, Isabelle Huppert, Danielle Darrieux i Fanny Ardant na czele. – Pracując z gwiazdami, trzeba pamiętać, że wnoszą na plan nie tylko swój talent, ale również przyzwyczajenia i wizerunek, z którym trzeba się zmierzyć, bo inaczej publiczność nie zobaczy na ekranie bohaterki filmu, tylko Catherine Deneuve – mówi Ozon.

A Catherine Deneuve mówi z kolei, że przygodą jest dla niej praca z najmłodszą generacją artystów. Ostatnio spotkała się na planie z trzydziestokilkulatką Leą Domenach, reżyserką „Tortue”. Pracowała z twórcami spoza Francji, takimi jak Marco Ferreri, Manoel de Oliveira, Jaco van Dormael czy Lars von Trier, do którego sama napisała, bo kochała jego filmy i bardzo chciała się z nim spotkać na planie. Obsadził ją w „Tańcząc w ciemnościach”.

Czytaj więcej

Dénes Nagy: Węgrzy Równali z ziemią ukraińskie wsie

Mąż, kochanek i przyjaciele

Jedyną nominację do Oscara dostała za rolę w „Indochinach” w 1993 roku. Zagrała wdowę, która musi dać sobie radę w skomplikowanej rzeczywistości południowo-wschodniej Azji w ostatnich dniach francuskiej tam obecności. Dostawała propozycje ze Stanów, ale o karierze amerykańskiej nigdy nie marzyła. –W Hollywood traktuje się aktorów jak konie wyścigowe – tłumaczyła. – Poza tym Amerykanie mają obsesję na punkcie wieku. W Europie jest znacznie łatwiej się starzeć.

Zawsze podkreślała, że jest kobietą niezależną, kochającą swoją wolność. Po Rogerze Vadimie związała się z brytyjskim fotografikiem Davidem Baileyem. Odbył się huczny ślub, na którym świadkiem był Mick Jagger, ale po kilku latach para rozstała się. Złośliwi twierdzili, że Deneuve w ogóle tego faktu nie dostrzegła, tak była zajęta pracą i romansami. Sam Bailey widział to inaczej: – Nie było w naszym rozstaniu wielkiego dramatu. Ona była w Paryżu, ja w Londynie. Po prostu rozeszły się nasze drogi.

Największą miłość poznała na planie autobiograficznego filmu Nadine Trintignant „To się zdarza tylko innym”. Film opowiadał, co przeżywają rodzice, gdy umiera ich dziecko. Krytycy zarzucali Trintignant, że sprzedała publiczności osobistą tragedię, nie pałali też sympatią w stosunku do odtwórców głównych ról. Ale tam właśnie poznała Marcello Mastroianniego. Z romansu narodziła się córka Chiara, dzisiaj też aktorka. Mastroianni kręcił się pomiędzy Rzymem i Paryżem, jednak nie zdecydował się na rozstanie z żoną. Po kilku latach Deneuve kazała mu zabrać rzeczy z jej mieszkania. W wywiadzie dla „Paris Match”, pytana o jej relacje z nim, powiedziała potem: – To oczywiste, że jestem związana z ojcem mojej córki. Oboje uwielbiamy nasze dziecko i jesteśmy sobie bliscy.

Ich przyjaźń przetrwała lata, to Deneuve była przy Mastroiannim w jego ostatnich chwilach. A po rozstaniu ze słynnym włoskim kochankiem jej nazwisko łączono z wieloma filmowymi partnerami, z Davidem Bowie’m czy Jonem Travoltą. Skomentowała te rewelacje: – Gdybym miała prostować wszystko, co się o mnie pisze, mój Boże!

Nigdy jednak nie kryła, że miłość zawsze była dla niej ważna. I że nie potrzebowała instytucji małżeństwa, żeby ją przeżywać.

Była też w jej życiu wielka przyjaźń – z Yves Saint Laurentem. Poznali się, gdy jako 22-latka jechała do Anglii, gdzie miała być przedstawiona królowej. Słynny kreator ubrał ją na tę okazję w prostą, długą białą suknię z czerwoną lamówką. Potem dbał o jej garderobę w wielu filmach, m.in. w „Piękności dnia”. Jej nazwisko łączono z dobrymi markami. Była twarzą Chanel no 5. Wreszcie w 1985 roku dała swoje rysy Mariannie.

– Ta propozycja mną wstrząsnęła – wspominała. – W końcu jestem rozwódką, mam dwoje nieślubnych dzieci, w tym jedno z człowiekiem żonatym, nakręciłam erotyzujący film „Piękność dnia”, podpisałam manifest na rzecz zalegalizowanego przerywania ciąży. Zawsze mi mówiono, że jestem symbolem współczesnej kobiety: pracującej, niezależnej, wyzwolonej. Gdzież mi do Marianny?

Ale w drugiej połowie lat 80. w każdym merostwie francuskim Marianna patrzyła na świat oczami Catherine Deneuve.

Nie występowała w teatrze, bo na scenie zżera ją chorobliwa trema. Ale z założycielem Sex Pistols Malcolmem McLarenem nagrała piosenkę. Gdy muzyk zwrócił się do jej agenta, usłyszał kategoryczne „Nie!”. Użył podstępu, zapewniał, że będą na płycie wykonania Juliette Greco czy Jeanne Moreau. I Deneuve zgodziła się. Wyszło świetnie.

W 2019 roku przeszła udar. Zemdlała na planie filmu „Dopóki żyję”. Ale wróciła do pełnej formy. Czuje niepokoje dzisiejszego czasu. – Żyjemy w zupełnie nowej epoce. Pandemia strasznie nas zmieniła – mówiła kilka dni temu w wywiadzie dla „Variety”. – Nagle ludzie zaczęli szukać prawdy o życiu. Na wszystko patrzymy z innej perspektywy.

Weneckiego Złotego Lwa nie traktuje jak kroku ku twórczej emeryturze. Nadal, dopóki może, chce żyć pełnią życia. Mówi: – Nie jestem gotowa, by podsumowywać swoją karierę. Mało myślę o przeszłości czy przyszłości. Jestem skoncentrowana na teraźniejszości.

Czytaj więcej

Trzydziestolatka na rozdrożu

Dyrektor artystyczny festiwalu Alberto Barbera uważa, że „wielki, niepodważalny talent i wyrafinowane piękno” uczyniły z Catherine Deneuve „twarz francuskiego kina, ponadczasową divę, prawdziwą ikonę wielkiego ekranu”. Należy rzeczywiście do nielicznych gwiazd, które udało się wylansować w kinie europejskim. Ma na koncie role w prawie 140 filmach, jest Francuzką i obywatelką świata mówiącą płynnie w pięciu językach. To muza Yves Saint Laurenta, twarz Chanel no 5, partnerka Rogera Vadima, François Truffauta, Marcello Mastroianniego, ale raz tylko była żoną – fotografika Davida Baileya. Matka dwojga dzieci: Christiana Vadima i Chiary Mastroianni. Babcia kilkorga wnucząt. W 1985 roku użyczyła swej twarzy Mariannie – francuskiemu symbolowi wolności.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi